Widzew 2011/2012
2011/2012 Korona Kielce - Widzew Łódź (0:2)
03.05.2012 (0:2)
Video
Relacja
Na ostatnim w tym sezonie wyjeździe, w Kielcach, pojawiło się 777 kibiców Widzewa. Łodzianie pokonali Koronę 2:0.
Mecze wyjazdowe w Kielcach mają to do siebie, że o dziwo są bardzo popularne wśród anonimowych kibiców. Nikomu bliżej nieznani fani pojawiają się jak grzyby po deszczu i uaktywniają swoje chęci pobytu w sektorze gości właśnie podczas potyczek z Koroną. Ma to być może związek z występowaniem sporej ilości uśpionych kibiców w woj. świętokrzyskim, a i swoje dołożył fakt, że do sierpnia czekać będzie ligę letnia przerwa.
Działacze kieleckiej drużyny przysłali tym razem do Łodzi zaledwie 710 biletów. Pojemność sektora zmniejszono tłumacząc się rzekomymi pracami na nim, czego w ogóle nie zauważono. Wobec tego spora część fanatyków musiała obejść się smakiem, a wejściówki tradycyjnie przy deficycie powędrowały do regularnie udzielających się i jeżdżących kiboli z łódzkich osiedli oraz fan clubów. Nie zraziło to grupy ok. 30 sympatyków RTS, która rozproszona zasiadła na sektorach miejscowych. Podobna ilość fanów przestała mecz na parkingu, a w sektorze udało się zasiąść 717 fanatykom, co łącznie dało symboliczną liczbę 777 osób :-)
Główna grupa do celu dojechała na półtorej godziny przed meczem. W Kielcach przywitała ich fatalna pogoda: zimno, burza oraz rzęsiście padający deszcz. Na skutek tego pierwsi fani szybko załadowali się do zadaszonej "klatki", a następni, widząc granatowo-szare niebo i tłok pod kołowrotkami, pochowali się do samochodów, aby przeczekać oberwanie chmury. Na szczęście im bliżej było do pierwszego gwizdka aura poprawiała się i na jakieś pół godziny przed rozpoczęciem meczu przestało padać. Wówczas duża większość podróżników weszła na trybuny. Samo pokonanie bramki było dość dobrze zorganizowane, zwłaszcza jak na "standardy" kieleckiej Areny, o których przekonała się chociażby Legia podczas finału Pucharu Polski. Co ciekawe, aby wejść na obiekt należało poddać się obowiązkowo kontroli wykrywaczem metali! Istny szok! Na szczęście tym razem ochroniarzom nie wpadł do głowy pomysł z wysyłaniem barw Ruchu do depozytu.
Sektor Widzewiacy oflagowali, jak zawsze, godnie. W Kielcach zawisły flagi: "Opoczno", "Skarżysko-Kamienna", "Starachowice", "Olechów & Janów", "Londyn", "Radogoszcz", "Żabieniec", "Chojny", a także ogólno-widzewskie "Łódzki Widzew", "Widzew Łódź", "Widzew Polska" oraz ponownie małe płótno pabianickich "bandziorów" ;-)
Ponieważ mecz rozgrywany był 3 maja, jego rozpoczęcie poprzedziło odegranie "Mazurka Dąbrowskiego", którego słowa odśpiewano w "klatce". Chwilę później odpowiednio "pozdrowiono" red. Derdzikowskiego. Następnie "uwielbiany" na Widzewie sędzia Małek zaczął zawody, a łódzcy kibice ruszyli z konkretnym dopingiem. Zabawa nakręcała się bardzo pozytywnie, a humory poprawiła szybko zdobyta bramka autorstwa Dhifallaha już w 9min. Tunezyjski snajper po raz drugi trafił do siatki tuż przed przerwą i Widzew prowadził 2:0. W międzyczasie fani RTS na bieżąco śledzili wyniki na pozostałych stadionach (wszystkie mecze 29 kolejki rozgrywano jednocześnie). Najważniejszą informacją po pierwszych 45min było prowadzenie 1:0 Lechii z Legią, co oznaczało pewny spadek ŁKS-u oraz brak tytułu dla "CWKS-u".
Druga odsłona meczu przyniosła jeszcze więcej radości. W Gdańsku wciąż utrzymywało się prowadzenie gospodarzy, a na dodatek napłynęły wieści z Krakowa o tym, że Ruch prowadzi na Cracovii i mistrzostwo będzie mieć na wyciągnięcie dłoni, a puchary już w 100% pewne. Pozytywne wieści z innych aren w połączeniu z bardzo korzystnym wynikiem Widzewa objawiały się bardzo fajną zabawą w sektorze przeznaczonym dla gości.
Zabrakło tym razem oprawy po stronie przyjezdnych. Gospodarzy, mowa o fanatykach, nie było wcale. W Kielcach trwa protest miejscowych ultrasów, którzy wskutek policyjnych represji, od dłuższego czasu nie pojawiają się na trybunach pozostawiając pusty "młyn". Walka "Scyzorów" poparta została także okrzykami ze strony Widzewiaków: "Piłka nożna dla kibiców" oraz "Zawsze i wszędzie...".
Wyniki już do końca nie uległy zmianie. Legia legła w Gdańsku tracąc szanse na wygranie ligi, a triumf Lechii przełożył się na degradację klubu z Karolewa. Szanse na tytuł zachował Ruch, choć chorzowianie zajmowali przed ostatnią kolejką tylko 2 miejsce, co powodowało, że aby sięgnąć po złoto nie wystarczy wygrać na finiszu; trzeba też liczyć na potknięcie liderującego Śląska.
Co jednak najważniejsze, Widzew po raz drugi z rzędu przywiózł z Kielc 3pkt. Sporo było tego dnia podobieństw do poprzedniej wizyty łódzkiej delegacji przy ul. Ściegiennego. Wówczas także mecz rozgrywano w święto państwowe ("Święto Wojska Polskiego"), także przed spotkaniem padało i również dobra zabawa na trybunach przełożyła się na wygraną - i odwrotnie :-)
Sezon już niemal na ukończeniu. Pozostaje Widzewiakom już tylko godnie zakończyć rozgrywki ligowe meczem z Lechem w Łodzi. Poznaniacy zachowali szansę na puchary, a nawet, przy dużym zbiegu okoliczności, na mistrzowską koronę. Spotkanie z "Pyrami" będzie mieć więc dodatkowy smaczek. Szkoda tylko, że Widzew w zasadzie o nic już, poza prestiżem, nie walczy. Oby piłkarzom nie zabrakło ambicji, by przeszkodzić nielubianemu w Łodzi Lechowi w zdobyciu kompletu punktów.
A na wyjeździe widzimy się w sierpniu!
Ryan
2011/2012 Korona Kielce - Widzew Łódź (0:2)
03.05.2012 (0:2)
Video
Relacja
Na ostatnim w tym sezonie wyjeździe, w Kielcach, pojawiło się 777 kibiców Widzewa. Łodzianie pokonali Koronę 2:0.
Mecze wyjazdowe w Kielcach mają to do siebie, że o dziwo są bardzo popularne wśród anonimowych kibiców. Nikomu bliżej nieznani fani pojawiają się jak grzyby po deszczu i uaktywniają swoje chęci pobytu w sektorze gości właśnie podczas potyczek z Koroną. Ma to być może związek z występowaniem sporej ilości uśpionych kibiców w woj. świętokrzyskim, a i swoje dołożył fakt, że do sierpnia czekać będzie ligę letnia przerwa.
Działacze kieleckiej drużyny przysłali tym razem do Łodzi zaledwie 710 biletów. Pojemność sektora zmniejszono tłumacząc się rzekomymi pracami na nim, czego w ogóle nie zauważono. Wobec tego spora część fanatyków musiała obejść się smakiem, a wejściówki tradycyjnie przy deficycie powędrowały do regularnie udzielających się i jeżdżących kiboli z łódzkich osiedli oraz fan clubów. Nie zraziło to grupy ok. 30 sympatyków RTS, która rozproszona zasiadła na sektorach miejscowych. Podobna ilość fanów przestała mecz na parkingu, a w sektorze udało się zasiąść 717 fanatykom, co łącznie dało symboliczną liczbę 777 osób :-)
Główna grupa do celu dojechała na półtorej godziny przed meczem. W Kielcach przywitała ich fatalna pogoda: zimno, burza oraz rzęsiście padający deszcz. Na skutek tego pierwsi fani szybko załadowali się do zadaszonej "klatki", a następni, widząc granatowo-szare niebo i tłok pod kołowrotkami, pochowali się do samochodów, aby przeczekać oberwanie chmury. Na szczęście im bliżej było do pierwszego gwizdka aura poprawiała się i na jakieś pół godziny przed rozpoczęciem meczu przestało padać. Wówczas duża większość podróżników weszła na trybuny. Samo pokonanie bramki było dość dobrze zorganizowane, zwłaszcza jak na "standardy" kieleckiej Areny, o których przekonała się chociażby Legia podczas finału Pucharu Polski. Co ciekawe, aby wejść na obiekt należało poddać się obowiązkowo kontroli wykrywaczem metali! Istny szok! Na szczęście tym razem ochroniarzom nie wpadł do głowy pomysł z wysyłaniem barw Ruchu do depozytu.
Sektor Widzewiacy oflagowali, jak zawsze, godnie. W Kielcach zawisły flagi: "Opoczno", "Skarżysko-Kamienna", "Starachowice", "Olechów & Janów", "Londyn", "Radogoszcz", "Żabieniec", "Chojny", a także ogólno-widzewskie "Łódzki Widzew", "Widzew Łódź", "Widzew Polska" oraz ponownie małe płótno pabianickich "bandziorów" ;-)
Ponieważ mecz rozgrywany był 3 maja, jego rozpoczęcie poprzedziło odegranie "Mazurka Dąbrowskiego", którego słowa odśpiewano w "klatce". Chwilę później odpowiednio "pozdrowiono" red. Derdzikowskiego. Następnie "uwielbiany" na Widzewie sędzia Małek zaczął zawody, a łódzcy kibice ruszyli z konkretnym dopingiem. Zabawa nakręcała się bardzo pozytywnie, a humory poprawiła szybko zdobyta bramka autorstwa Dhifallaha już w 9min. Tunezyjski snajper po raz drugi trafił do siatki tuż przed przerwą i Widzew prowadził 2:0. W międzyczasie fani RTS na bieżąco śledzili wyniki na pozostałych stadionach (wszystkie mecze 29 kolejki rozgrywano jednocześnie). Najważniejszą informacją po pierwszych 45min było prowadzenie 1:0 Lechii z Legią, co oznaczało pewny spadek ŁKS-u oraz brak tytułu dla "CWKS-u".
Druga odsłona meczu przyniosła jeszcze więcej radości. W Gdańsku wciąż utrzymywało się prowadzenie gospodarzy, a na dodatek napłynęły wieści z Krakowa o tym, że Ruch prowadzi na Cracovii i mistrzostwo będzie mieć na wyciągnięcie dłoni, a puchary już w 100% pewne. Pozytywne wieści z innych aren w połączeniu z bardzo korzystnym wynikiem Widzewa objawiały się bardzo fajną zabawą w sektorze przeznaczonym dla gości.
Zabrakło tym razem oprawy po stronie przyjezdnych. Gospodarzy, mowa o fanatykach, nie było wcale. W Kielcach trwa protest miejscowych ultrasów, którzy wskutek policyjnych represji, od dłuższego czasu nie pojawiają się na trybunach pozostawiając pusty "młyn". Walka "Scyzorów" poparta została także okrzykami ze strony Widzewiaków: "Piłka nożna dla kibiców" oraz "Zawsze i wszędzie...".
Wyniki już do końca nie uległy zmianie. Legia legła w Gdańsku tracąc szanse na wygranie ligi, a triumf Lechii przełożył się na degradację klubu z Karolewa. Szanse na tytuł zachował Ruch, choć chorzowianie zajmowali przed ostatnią kolejką tylko 2 miejsce, co powodowało, że aby sięgnąć po złoto nie wystarczy wygrać na finiszu; trzeba też liczyć na potknięcie liderującego Śląska.
Co jednak najważniejsze, Widzew po raz drugi z rzędu przywiózł z Kielc 3pkt. Sporo było tego dnia podobieństw do poprzedniej wizyty łódzkiej delegacji przy ul. Ściegiennego. Wówczas także mecz rozgrywano w święto państwowe ("Święto Wojska Polskiego"), także przed spotkaniem padało i również dobra zabawa na trybunach przełożyła się na wygraną - i odwrotnie :-)
Sezon już niemal na ukończeniu. Pozostaje Widzewiakom już tylko godnie zakończyć rozgrywki ligowe meczem z Lechem w Łodzi. Poznaniacy zachowali szansę na puchary, a nawet, przy dużym zbiegu okoliczności, na mistrzowską koronę. Spotkanie z "Pyrami" będzie mieć więc dodatkowy smaczek. Szkoda tylko, że Widzew w zasadzie o nic już, poza prestiżem, nie walczy. Oby piłkarzom nie zabrakło ambicji, by przeszkodzić nielubianemu w Łodzi Lechowi w zdobyciu kompletu punktów.
A na wyjeździe widzimy się w sierpniu!
Ryan
2011/2012 Korona Kielce - Widzew Łódź (0:2)
03.05.2012 (0:2)
Video
Relacja
Na ostatnim w tym sezonie wyjeździe, w Kielcach, pojawiło się 777 kibiców Widzewa. Łodzianie pokonali Koronę 2:0.
Mecze wyjazdowe w Kielcach mają to do siebie, że o dziwo są bardzo popularne wśród anonimowych kibiców. Nikomu bliżej nieznani fani pojawiają się jak grzyby po deszczu i uaktywniają swoje chęci pobytu w sektorze gości właśnie podczas potyczek z Koroną. Ma to być może związek z występowaniem sporej ilości uśpionych kibiców w woj. świętokrzyskim, a i swoje dołożył fakt, że do sierpnia czekać będzie ligę letnia przerwa.
Działacze kieleckiej drużyny przysłali tym razem do Łodzi zaledwie 710 biletów. Pojemność sektora zmniejszono tłumacząc się rzekomymi pracami na nim, czego w ogóle nie zauważono. Wobec tego spora część fanatyków musiała obejść się smakiem, a wejściówki tradycyjnie przy deficycie powędrowały do regularnie udzielających się i jeżdżących kiboli z łódzkich osiedli oraz fan clubów. Nie zraziło to grupy ok. 30 sympatyków RTS, która rozproszona zasiadła na sektorach miejscowych. Podobna ilość fanów przestała mecz na parkingu, a w sektorze udało się zasiąść 717 fanatykom, co łącznie dało symboliczną liczbę 777 osób :-)
Główna grupa do celu dojechała na półtorej godziny przed meczem. W Kielcach przywitała ich fatalna pogoda: zimno, burza oraz rzęsiście padający deszcz. Na skutek tego pierwsi fani szybko załadowali się do zadaszonej "klatki", a następni, widząc granatowo-szare niebo i tłok pod kołowrotkami, pochowali się do samochodów, aby przeczekać oberwanie chmury. Na szczęście im bliżej było do pierwszego gwizdka aura poprawiała się i na jakieś pół godziny przed rozpoczęciem meczu przestało padać. Wówczas duża większość podróżników weszła na trybuny. Samo pokonanie bramki było dość dobrze zorganizowane, zwłaszcza jak na "standardy" kieleckiej Areny, o których przekonała się chociażby Legia podczas finału Pucharu Polski. Co ciekawe, aby wejść na obiekt należało poddać się obowiązkowo kontroli wykrywaczem metali! Istny szok! Na szczęście tym razem ochroniarzom nie wpadł do głowy pomysł z wysyłaniem barw Ruchu do depozytu.
Sektor Widzewiacy oflagowali, jak zawsze, godnie. W Kielcach zawisły flagi: "Opoczno", "Skarżysko-Kamienna", "Starachowice", "Olechów & Janów", "Londyn", "Radogoszcz", "Żabieniec", "Chojny", a także ogólno-widzewskie "Łódzki Widzew", "Widzew Łódź", "Widzew Polska" oraz ponownie małe płótno pabianickich "bandziorów" ;-)
Ponieważ mecz rozgrywany był 3 maja, jego rozpoczęcie poprzedziło odegranie "Mazurka Dąbrowskiego", którego słowa odśpiewano w "klatce". Chwilę później odpowiednio "pozdrowiono" red. Derdzikowskiego. Następnie "uwielbiany" na Widzewie sędzia Małek zaczął zawody, a łódzcy kibice ruszyli z konkretnym dopingiem. Zabawa nakręcała się bardzo pozytywnie, a humory poprawiła szybko zdobyta bramka autorstwa Dhifallaha już w 9min. Tunezyjski snajper po raz drugi trafił do siatki tuż przed przerwą i Widzew prowadził 2:0. W międzyczasie fani RTS na bieżąco śledzili wyniki na pozostałych stadionach (wszystkie mecze 29 kolejki rozgrywano jednocześnie). Najważniejszą informacją po pierwszych 45min było prowadzenie 1:0 Lechii z Legią, co oznaczało pewny spadek ŁKS-u oraz brak tytułu dla "CWKS-u".
Druga odsłona meczu przyniosła jeszcze więcej radości. W Gdańsku wciąż utrzymywało się prowadzenie gospodarzy, a na dodatek napłynęły wieści z Krakowa o tym, że Ruch prowadzi na Cracovii i mistrzostwo będzie mieć na wyciągnięcie dłoni, a puchary już w 100% pewne. Pozytywne wieści z innych aren w połączeniu z bardzo korzystnym wynikiem Widzewa objawiały się bardzo fajną zabawą w sektorze przeznaczonym dla gości.
Zabrakło tym razem oprawy po stronie przyjezdnych. Gospodarzy, mowa o fanatykach, nie było wcale. W Kielcach trwa protest miejscowych ultrasów, którzy wskutek policyjnych represji, od dłuższego czasu nie pojawiają się na trybunach pozostawiając pusty "młyn". Walka "Scyzorów" poparta została także okrzykami ze strony Widzewiaków: "Piłka nożna dla kibiców" oraz "Zawsze i wszędzie...".
Wyniki już do końca nie uległy zmianie. Legia legła w Gdańsku tracąc szanse na wygranie ligi, a triumf Lechii przełożył się na degradację klubu z Karolewa. Szanse na tytuł zachował Ruch, choć chorzowianie zajmowali przed ostatnią kolejką tylko 2 miejsce, co powodowało, że aby sięgnąć po złoto nie wystarczy wygrać na finiszu; trzeba też liczyć na potknięcie liderującego Śląska.
Co jednak najważniejsze, Widzew po raz drugi z rzędu przywiózł z Kielc 3pkt. Sporo było tego dnia podobieństw do poprzedniej wizyty łódzkiej delegacji przy ul. Ściegiennego. Wówczas także mecz rozgrywano w święto państwowe ("Święto Wojska Polskiego"), także przed spotkaniem padało i również dobra zabawa na trybunach przełożyła się na wygraną - i odwrotnie :-)
Sezon już niemal na ukończeniu. Pozostaje Widzewiakom już tylko godnie zakończyć rozgrywki ligowe meczem z Lechem w Łodzi. Poznaniacy zachowali szansę na puchary, a nawet, przy dużym zbiegu okoliczności, na mistrzowską koronę. Spotkanie z "Pyrami" będzie mieć więc dodatkowy smaczek. Szkoda tylko, że Widzew w zasadzie o nic już, poza prestiżem, nie walczy. Oby piłkarzom nie zabrakło ambicji, by przeszkodzić nielubianemu w Łodzi Lechowi w zdobyciu kompletu punktów.
A na wyjeździe widzimy się w sierpniu!
Ryan
2011/2012 Korona Kielce - Widzew Łódź (0:2)
03.05.2012 (0:2)
Video
Relacja
Na ostatnim w tym sezonie wyjeździe, w Kielcach, pojawiło się 777 kibiców Widzewa. Łodzianie pokonali Koronę 2:0.
Mecze wyjazdowe w Kielcach mają to do siebie, że o dziwo są bardzo popularne wśród anonimowych kibiców. Nikomu bliżej nieznani fani pojawiają się jak grzyby po deszczu i uaktywniają swoje chęci pobytu w sektorze gości właśnie podczas potyczek z Koroną. Ma to być może związek z występowaniem sporej ilości uśpionych kibiców w woj. świętokrzyskim, a i swoje dołożył fakt, że do sierpnia czekać będzie ligę letnia przerwa.
Działacze kieleckiej drużyny przysłali tym razem do Łodzi zaledwie 710 biletów. Pojemność sektora zmniejszono tłumacząc się rzekomymi pracami na nim, czego w ogóle nie zauważono. Wobec tego spora część fanatyków musiała obejść się smakiem, a wejściówki tradycyjnie przy deficycie powędrowały do regularnie udzielających się i jeżdżących kiboli z łódzkich osiedli oraz fan clubów. Nie zraziło to grupy ok. 30 sympatyków RTS, która rozproszona zasiadła na sektorach miejscowych. Podobna ilość fanów przestała mecz na parkingu, a w sektorze udało się zasiąść 717 fanatykom, co łącznie dało symboliczną liczbę 777 osób :-)
Główna grupa do celu dojechała na półtorej godziny przed meczem. W Kielcach przywitała ich fatalna pogoda: zimno, burza oraz rzęsiście padający deszcz. Na skutek tego pierwsi fani szybko załadowali się do zadaszonej "klatki", a następni, widząc granatowo-szare niebo i tłok pod kołowrotkami, pochowali się do samochodów, aby przeczekać oberwanie chmury. Na szczęście im bliżej było do pierwszego gwizdka aura poprawiała się i na jakieś pół godziny przed rozpoczęciem meczu przestało padać. Wówczas duża większość podróżników weszła na trybuny. Samo pokonanie bramki było dość dobrze zorganizowane, zwłaszcza jak na "standardy" kieleckiej Areny, o których przekonała się chociażby Legia podczas finału Pucharu Polski. Co ciekawe, aby wejść na obiekt należało poddać się obowiązkowo kontroli wykrywaczem metali! Istny szok! Na szczęście tym razem ochroniarzom nie wpadł do głowy pomysł z wysyłaniem barw Ruchu do depozytu.
Sektor Widzewiacy oflagowali, jak zawsze, godnie. W Kielcach zawisły flagi: "Opoczno", "Skarżysko-Kamienna", "Starachowice", "Olechów & Janów", "Londyn", "Radogoszcz", "Żabieniec", "Chojny", a także ogólno-widzewskie "Łódzki Widzew", "Widzew Łódź", "Widzew Polska" oraz ponownie małe płótno pabianickich "bandziorów" ;-)
Ponieważ mecz rozgrywany był 3 maja, jego rozpoczęcie poprzedziło odegranie "Mazurka Dąbrowskiego", którego słowa odśpiewano w "klatce". Chwilę później odpowiednio "pozdrowiono" red. Derdzikowskiego. Następnie "uwielbiany" na Widzewie sędzia Małek zaczął zawody, a łódzcy kibice ruszyli z konkretnym dopingiem. Zabawa nakręcała się bardzo pozytywnie, a humory poprawiła szybko zdobyta bramka autorstwa Dhifallaha już w 9min. Tunezyjski snajper po raz drugi trafił do siatki tuż przed przerwą i Widzew prowadził 2:0. W międzyczasie fani RTS na bieżąco śledzili wyniki na pozostałych stadionach (wszystkie mecze 29 kolejki rozgrywano jednocześnie). Najważniejszą informacją po pierwszych 45min było prowadzenie 1:0 Lechii z Legią, co oznaczało pewny spadek ŁKS-u oraz brak tytułu dla "CWKS-u".
Druga odsłona meczu przyniosła jeszcze więcej radości. W Gdańsku wciąż utrzymywało się prowadzenie gospodarzy, a na dodatek napłynęły wieści z Krakowa o tym, że Ruch prowadzi na Cracovii i mistrzostwo będzie mieć na wyciągnięcie dłoni, a puchary już w 100% pewne. Pozytywne wieści z innych aren w połączeniu z bardzo korzystnym wynikiem Widzewa objawiały się bardzo fajną zabawą w sektorze przeznaczonym dla gości.
Zabrakło tym razem oprawy po stronie przyjezdnych. Gospodarzy, mowa o fanatykach, nie było wcale. W Kielcach trwa protest miejscowych ultrasów, którzy wskutek policyjnych represji, od dłuższego czasu nie pojawiają się na trybunach pozostawiając pusty "młyn". Walka "Scyzorów" poparta została także okrzykami ze strony Widzewiaków: "Piłka nożna dla kibiców" oraz "Zawsze i wszędzie...".
Wyniki już do końca nie uległy zmianie. Legia legła w Gdańsku tracąc szanse na wygranie ligi, a triumf Lechii przełożył się na degradację klubu z Karolewa. Szanse na tytuł zachował Ruch, choć chorzowianie zajmowali przed ostatnią kolejką tylko 2 miejsce, co powodowało, że aby sięgnąć po złoto nie wystarczy wygrać na finiszu; trzeba też liczyć na potknięcie liderującego Śląska.
Co jednak najważniejsze, Widzew po raz drugi z rzędu przywiózł z Kielc 3pkt. Sporo było tego dnia podobieństw do poprzedniej wizyty łódzkiej delegacji przy ul. Ściegiennego. Wówczas także mecz rozgrywano w święto państwowe ("Święto Wojska Polskiego"), także przed spotkaniem padało i również dobra zabawa na trybunach przełożyła się na wygraną - i odwrotnie :-)
Sezon już niemal na ukończeniu. Pozostaje Widzewiakom już tylko godnie zakończyć rozgrywki ligowe meczem z Lechem w Łodzi. Poznaniacy zachowali szansę na puchary, a nawet, przy dużym zbiegu okoliczności, na mistrzowską koronę. Spotkanie z "Pyrami" będzie mieć więc dodatkowy smaczek. Szkoda tylko, że Widzew w zasadzie o nic już, poza prestiżem, nie walczy. Oby piłkarzom nie zabrakło ambicji, by przeszkodzić nielubianemu w Łodzi Lechowi w zdobyciu kompletu punktów.
A na wyjeździe widzimy się w sierpniu!
Ryan
2011/2012 Cracovia Kraków - Widzew Łódź (0:0)
20.04.2012 (0:0)
Video
Relacja
Liczba stadionów, których nie widziała jeszcze "Czerwona Armia", zmniejszyła się o kolejny. Na Cracovii pojawiło się 557 Fanatyków Widzewa.
Mecz w Krakowie, był trzecią z rzędu wyjazdową wycieczką przypadającą na piątek, godzinę 18:00. Po Lubinie i Białymstoku, przyszedł czas na "Gród Kraka" i natężenie piątkowych eskapad po kraju, o kiepskiej porze godzinowej, nieco osłabiło frekwencję i spowodowało brak kompletu. Choć narzekać nie ma co; wszak sąsiadów bijemy o jakieś 3 razy ;)
Przed spotkaniem stow. "Fanatycy Widzewa" wystosowało specjalne pismo, zaadresowane do klubów: Cracovii oraz Widzewa, a także do krakowskiej policji, w którym poinformowano wyżej wymienionych, iż podczas wchodzenia grupy wyjazdowej z Łodzi na krakowski stadion, osoby reprezentujące stowarzyszenie będą filmowały zachowanie służb porządkowych oraz funkcjonariuszy. Powód? Istny bałagan i samowolka ochroniarzy, o których przekonała się ostatnio choćby Jagiellonia. Efekt? Niespodziewanie szybkie, sprawne i spokojne wejście całej grupy z zachowaniem wszystkich "dzień dobry", "proszę", czy "dziękuję", czyli SZOK, jeśli chodzi o tamtejsze realia.
Widzewiacy, dla których pozostałe 4 mecze sezonu 2011/2012 są już raczej spotkaniami bez ciśnienia, wywiesili kolejny raz konkretne oflagowanie. Na płotach pojawiły się płótna: "Widzew Łódź", "1910", "ŚP. Troll", "Konstantynów", "Elita Pabianic", "Łódzki Widzew", "Chojny", "Radogoszcz", "Widzew Wschód", "Ultras Widzew", "Rawa Maz.", "Stare Miasto" i "Żabieniec". Pojawiły się też spontanicznie używane machajki, mała flaga Łodzi oraz okazjonalne płótno pabianickich wariatów z grupy "FC '04".
Po stronie gospodarzy o dziwo brak wyczuwalnego wzmożonego napięcia, czy mobilizacji, które powinny udzielać się kibicom drużyny rozpaczliwie walczącej o utrzymanie. Być może "Pasy" przywykły już do corocznej nerwowej walki o zachowanie miejsca w ligowej elicie.
Od początku meczu na boisku wiało wielką nudą. Akcje toczone w żółwim tempie nie podnosiły adrenaliny, toteż fani sami zaczęli dbać o poziom widowiska. Widzewiacy ruszyli z dobrym dopingiem od samego początku i mimo żenady na murawie łódczcy fanatycy bawili się w najlepsze. Młyn Cracovii także żywiołowo dopingował, ale wywnioskować to można wyłącznie wzrokowo z racji odległości między sektorami oraz dobrej akustykli "klatki". Warto też dodać, że na trybunie za bramką, obok sektora gości, zasiadła liczna i słyszalna "ekipa" małolatów z krakowskich szkół.
Pierwsza połowa zakończyła się oczywiście bezbramkowym remisem i trudno było spodziewać się innego wyniku po tym, co "zaprezentowali" osobnicy nazywani umownie piłkarzami.
Po przerwie nadal jedynie kibice stanowili jakąkolwiek wartość "esktraklasową". Widzewiacy rozkręcili jeszcze większą korbę, czemu jak zwykle pomogła zabawa z podziałem sektora na dwie części, które wzjamenie próbowały się przekrzyczeć. Bardzo duży wkład w tzw. "czachę" miała bardzo wysoka forma widzewskich bębniarzy, przy których nawet Safri Duo, to lamusy ;-)
W pewnym momencie repertuar nieco zmieniło pojawienie się wśród Krakusów grupki "kolegów" z al. Unii 2. Dla naszych lokalnych przeciwników mecze Widzewa są tak atrakcyjne, że do odpuszczania własnych spotkań doszło rónież "wąchanie" się z kolejną już ekipą. Po Bełchatowie, Lechii, Górniku, Lechu, czy zagranicznych Anderlechcie, Realu, bądź Lyonie, nadszedł czas na "Pasy". Całkiem ciekawie i niezwykle wymownie zbiegła się obecność "chorągiewek" z Karolewa z prezentacją choreografii w wykonaniu "Opravców". Otóż miejscowi ultrasi rozwinęli na młynie sektorówkę z napisem "Jude Gang", a wraz z nią transparent skierowany do Wiślaków: "Zdobywcy wielu głów - Cracovia Łowcy Psów". Gdyby dodać do tego tradycyjną już obecność na krakowskim płocie flagi z gwiazdą Dawida, trzeba przyznać, że ta ciekawa "delegacja" ŁKS-iaków musiała poczuć się jak w domu :-) .Na marginesie gospodarzom należy oddać, że prezentacja wyszła bardzo fajnie i motywy wykorzystane na sektorówce były namalowane starannie i z pomysłem. Aż prosiło się o race...
Po wymianie uprzejmości z ww. Widzewek rusza ponownie z przytupem i już do końca meczu nie schodzi z wysokiego poziomu wokalnego. Do pełni szczęścia brakowało tylko zwycięskiej bramki.
Podsumowując, wyjazd na Kałuży był całkiem fajną wycieczką na nowy, dobry pod względem akustyki, stadion "Pasów", który tak długo trzymać będzie klimat, jak długo dbać będą o niego fanatycy. Przekonaliśmy się, że nawet Orwell nie przewidział, że dojdzie do tego, że aby pokonać kołowrotek, trzeba będzie spojrzeć w kamerę, by ta zeskanowała soczewkę! Wyszedł też kolejny brak stałości w uczuciach naszych koleżanek zza miedzy i chyba należy się spodziewać kolejnych odcinków serialu pt. "Galerianki szukają przyjaciół". Być może życie nakręci kolejny już w trakcie rzeszowskich derbów. ŁKS-ie, Wisła czeka!
PS. Widzimy się na ostatnim w tym sezonie wyjeździe w Kielcach i tradycyjnie robimy piekło!
Ryan
2011/2012 Cracovia Kraków - Widzew Łódź (0:0)
20.04.2012 (0:0)
Video
Relacja
Liczba stadionów, których nie widziała jeszcze "Czerwona Armia", zmniejszyła się o kolejny. Na Cracovii pojawiło się 557 Fanatyków Widzewa.
Mecz w Krakowie, był trzecią z rzędu wyjazdową wycieczką przypadającą na piątek, godzinę 18:00. Po Lubinie i Białymstoku, przyszedł czas na "Gród Kraka" i natężenie piątkowych eskapad po kraju, o kiepskiej porze godzinowej, nieco osłabiło frekwencję i spowodowało brak kompletu. Choć narzekać nie ma co; wszak sąsiadów bijemy o jakieś 3 razy ;)
Przed spotkaniem stow. "Fanatycy Widzewa" wystosowało specjalne pismo, zaadresowane do klubów: Cracovii oraz Widzewa, a także do krakowskiej policji, w którym poinformowano wyżej wymienionych, iż podczas wchodzenia grupy wyjazdowej z Łodzi na krakowski stadion, osoby reprezentujące stowarzyszenie będą filmowały zachowanie służb porządkowych oraz funkcjonariuszy. Powód? Istny bałagan i samowolka ochroniarzy, o których przekonała się ostatnio choćby Jagiellonia. Efekt? Niespodziewanie szybkie, sprawne i spokojne wejście całej grupy z zachowaniem wszystkich "dzień dobry", "proszę", czy "dziękuję", czyli SZOK, jeśli chodzi o tamtejsze realia.
Widzewiacy, dla których pozostałe 4 mecze sezonu 2011/2012 są już raczej spotkaniami bez ciśnienia, wywiesili kolejny raz konkretne oflagowanie. Na płotach pojawiły się płótna: "Widzew Łódź", "1910", "ŚP. Troll", "Konstantynów", "Elita Pabianic", "Łódzki Widzew", "Chojny", "Radogoszcz", "Widzew Wschód", "Ultras Widzew", "Rawa Maz.", "Stare Miasto" i "Żabieniec". Pojawiły się też spontanicznie używane machajki, mała flaga Łodzi oraz okazjonalne płótno pabianickich wariatów z grupy "FC '04".
Po stronie gospodarzy o dziwo brak wyczuwalnego wzmożonego napięcia, czy mobilizacji, które powinny udzielać się kibicom drużyny rozpaczliwie walczącej o utrzymanie. Być może "Pasy" przywykły już do corocznej nerwowej walki o zachowanie miejsca w ligowej elicie.
Od początku meczu na boisku wiało wielką nudą. Akcje toczone w żółwim tempie nie podnosiły adrenaliny, toteż fani sami zaczęli dbać o poziom widowiska. Widzewiacy ruszyli z dobrym dopingiem od samego początku i mimo żenady na murawie łódczcy fanatycy bawili się w najlepsze. Młyn Cracovii także żywiołowo dopingował, ale wywnioskować to można wyłącznie wzrokowo z racji odległości między sektorami oraz dobrej akustykli "klatki". Warto też dodać, że na trybunie za bramką, obok sektora gości, zasiadła liczna i słyszalna "ekipa" małolatów z krakowskich szkół.
Pierwsza połowa zakończyła się oczywiście bezbramkowym remisem i trudno było spodziewać się innego wyniku po tym, co "zaprezentowali" osobnicy nazywani umownie piłkarzami.
Po przerwie nadal jedynie kibice stanowili jakąkolwiek wartość "esktraklasową". Widzewiacy rozkręcili jeszcze większą korbę, czemu jak zwykle pomogła zabawa z podziałem sektora na dwie części, które wzjamenie próbowały się przekrzyczeć. Bardzo duży wkład w tzw. "czachę" miała bardzo wysoka forma widzewskich bębniarzy, przy których nawet Safri Duo, to lamusy ;-)
W pewnym momencie repertuar nieco zmieniło pojawienie się wśród Krakusów grupki "kolegów" z al. Unii 2. Dla naszych lokalnych przeciwników mecze Widzewa są tak atrakcyjne, że do odpuszczania własnych spotkań doszło rónież "wąchanie" się z kolejną już ekipą. Po Bełchatowie, Lechii, Górniku, Lechu, czy zagranicznych Anderlechcie, Realu, bądź Lyonie, nadszedł czas na "Pasy". Całkiem ciekawie i niezwykle wymownie zbiegła się obecność "chorągiewek" z Karolewa z prezentacją choreografii w wykonaniu "Opravców". Otóż miejscowi ultrasi rozwinęli na młynie sektorówkę z napisem "Jude Gang", a wraz z nią transparent skierowany do Wiślaków: "Zdobywcy wielu głów - Cracovia Łowcy Psów". Gdyby dodać do tego tradycyjną już obecność na krakowskim płocie flagi z gwiazdą Dawida, trzeba przyznać, że ta ciekawa "delegacja" ŁKS-iaków musiała poczuć się jak w domu :-) .Na marginesie gospodarzom należy oddać, że prezentacja wyszła bardzo fajnie i motywy wykorzystane na sektorówce były namalowane starannie i z pomysłem. Aż prosiło się o race...
Po wymianie uprzejmości z ww. Widzewek rusza ponownie z przytupem i już do końca meczu nie schodzi z wysokiego poziomu wokalnego. Do pełni szczęścia brakowało tylko zwycięskiej bramki.
Podsumowując, wyjazd na Kałuży był całkiem fajną wycieczką na nowy, dobry pod względem akustyki, stadion "Pasów", który tak długo trzymać będzie klimat, jak długo dbać będą o niego fanatycy. Przekonaliśmy się, że nawet Orwell nie przewidział, że dojdzie do tego, że aby pokonać kołowrotek, trzeba będzie spojrzeć w kamerę, by ta zeskanowała soczewkę! Wyszedł też kolejny brak stałości w uczuciach naszych koleżanek zza miedzy i chyba należy się spodziewać kolejnych odcinków serialu pt. "Galerianki szukają przyjaciół". Być może życie nakręci kolejny już w trakcie rzeszowskich derbów. ŁKS-ie, Wisła czeka!
PS. Widzimy się na ostatnim w tym sezonie wyjeździe w Kielcach i tradycyjnie robimy piekło!
Ryan
2011/2012 Cracovia Kraków - Widzew Łódź (0:0)
20.04.2012 (0:0)
Video
Relacja
Liczba stadionów, których nie widziała jeszcze "Czerwona Armia", zmniejszyła się o kolejny. Na Cracovii pojawiło się 557 Fanatyków Widzewa.
Mecz w Krakowie, był trzecią z rzędu wyjazdową wycieczką przypadającą na piątek, godzinę 18:00. Po Lubinie i Białymstoku, przyszedł czas na "Gród Kraka" i natężenie piątkowych eskapad po kraju, o kiepskiej porze godzinowej, nieco osłabiło frekwencję i spowodowało brak kompletu. Choć narzekać nie ma co; wszak sąsiadów bijemy o jakieś 3 razy ;)
Przed spotkaniem stow. "Fanatycy Widzewa" wystosowało specjalne pismo, zaadresowane do klubów: Cracovii oraz Widzewa, a także do krakowskiej policji, w którym poinformowano wyżej wymienionych, iż podczas wchodzenia grupy wyjazdowej z Łodzi na krakowski stadion, osoby reprezentujące stowarzyszenie będą filmowały zachowanie służb porządkowych oraz funkcjonariuszy. Powód? Istny bałagan i samowolka ochroniarzy, o których przekonała się ostatnio choćby Jagiellonia. Efekt? Niespodziewanie szybkie, sprawne i spokojne wejście całej grupy z zachowaniem wszystkich "dzień dobry", "proszę", czy "dziękuję", czyli SZOK, jeśli chodzi o tamtejsze realia.
Widzewiacy, dla których pozostałe 4 mecze sezonu 2011/2012 są już raczej spotkaniami bez ciśnienia, wywiesili kolejny raz konkretne oflagowanie. Na płotach pojawiły się płótna: "Widzew Łódź", "1910", "ŚP. Troll", "Konstantynów", "Elita Pabianic", "Łódzki Widzew", "Chojny", "Radogoszcz", "Widzew Wschód", "Ultras Widzew", "Rawa Maz.", "Stare Miasto" i "Żabieniec". Pojawiły się też spontanicznie używane machajki, mała flaga Łodzi oraz okazjonalne płótno pabianickich wariatów z grupy "FC '04".
Po stronie gospodarzy o dziwo brak wyczuwalnego wzmożonego napięcia, czy mobilizacji, które powinny udzielać się kibicom drużyny rozpaczliwie walczącej o utrzymanie. Być może "Pasy" przywykły już do corocznej nerwowej walki o zachowanie miejsca w ligowej elicie.
Od początku meczu na boisku wiało wielką nudą. Akcje toczone w żółwim tempie nie podnosiły adrenaliny, toteż fani sami zaczęli dbać o poziom widowiska. Widzewiacy ruszyli z dobrym dopingiem od samego początku i mimo żenady na murawie łódczcy fanatycy bawili się w najlepsze. Młyn Cracovii także żywiołowo dopingował, ale wywnioskować to można wyłącznie wzrokowo z racji odległości między sektorami oraz dobrej akustykli "klatki". Warto też dodać, że na trybunie za bramką, obok sektora gości, zasiadła liczna i słyszalna "ekipa" małolatów z krakowskich szkół.
Pierwsza połowa zakończyła się oczywiście bezbramkowym remisem i trudno było spodziewać się innego wyniku po tym, co "zaprezentowali" osobnicy nazywani umownie piłkarzami.
Po przerwie nadal jedynie kibice stanowili jakąkolwiek wartość "esktraklasową". Widzewiacy rozkręcili jeszcze większą korbę, czemu jak zwykle pomogła zabawa z podziałem sektora na dwie części, które wzjamenie próbowały się przekrzyczeć. Bardzo duży wkład w tzw. "czachę" miała bardzo wysoka forma widzewskich bębniarzy, przy których nawet Safri Duo, to lamusy ;-)
W pewnym momencie repertuar nieco zmieniło pojawienie się wśród Krakusów grupki "kolegów" z al. Unii 2. Dla naszych lokalnych przeciwników mecze Widzewa są tak atrakcyjne, że do odpuszczania własnych spotkań doszło rónież "wąchanie" się z kolejną już ekipą. Po Bełchatowie, Lechii, Górniku, Lechu, czy zagranicznych Anderlechcie, Realu, bądź Lyonie, nadszedł czas na "Pasy". Całkiem ciekawie i niezwykle wymownie zbiegła się obecność "chorągiewek" z Karolewa z prezentacją choreografii w wykonaniu "Opravców". Otóż miejscowi ultrasi rozwinęli na młynie sektorówkę z napisem "Jude Gang", a wraz z nią transparent skierowany do Wiślaków: "Zdobywcy wielu głów - Cracovia Łowcy Psów". Gdyby dodać do tego tradycyjną już obecność na krakowskim płocie flagi z gwiazdą Dawida, trzeba przyznać, że ta ciekawa "delegacja" ŁKS-iaków musiała poczuć się jak w domu :-) .Na marginesie gospodarzom należy oddać, że prezentacja wyszła bardzo fajnie i motywy wykorzystane na sektorówce były namalowane starannie i z pomysłem. Aż prosiło się o race...
Po wymianie uprzejmości z ww. Widzewek rusza ponownie z przytupem i już do końca meczu nie schodzi z wysokiego poziomu wokalnego. Do pełni szczęścia brakowało tylko zwycięskiej bramki.
Podsumowując, wyjazd na Kałuży był całkiem fajną wycieczką na nowy, dobry pod względem akustyki, stadion "Pasów", który tak długo trzymać będzie klimat, jak długo dbać będą o niego fanatycy. Przekonaliśmy się, że nawet Orwell nie przewidział, że dojdzie do tego, że aby pokonać kołowrotek, trzeba będzie spojrzeć w kamerę, by ta zeskanowała soczewkę! Wyszedł też kolejny brak stałości w uczuciach naszych koleżanek zza miedzy i chyba należy się spodziewać kolejnych odcinków serialu pt. "Galerianki szukają przyjaciół". Być może życie nakręci kolejny już w trakcie rzeszowskich derbów. ŁKS-ie, Wisła czeka!
PS. Widzimy się na ostatnim w tym sezonie wyjeździe w Kielcach i tradycyjnie robimy piekło!
Ryan
2011/2012 Cracovia Kraków - Widzew Łódź (0:0)
20.04.2012 (0:0)
Video
Relacja
Liczba stadionów, których nie widziała jeszcze "Czerwona Armia", zmniejszyła się o kolejny. Na Cracovii pojawiło się 557 Fanatyków Widzewa.
Mecz w Krakowie, był trzecią z rzędu wyjazdową wycieczką przypadającą na piątek, godzinę 18:00. Po Lubinie i Białymstoku, przyszedł czas na "Gród Kraka" i natężenie piątkowych eskapad po kraju, o kiepskiej porze godzinowej, nieco osłabiło frekwencję i spowodowało brak kompletu. Choć narzekać nie ma co; wszak sąsiadów bijemy o jakieś 3 razy ;)
Przed spotkaniem stow. "Fanatycy Widzewa" wystosowało specjalne pismo, zaadresowane do klubów: Cracovii oraz Widzewa, a także do krakowskiej policji, w którym poinformowano wyżej wymienionych, iż podczas wchodzenia grupy wyjazdowej z Łodzi na krakowski stadion, osoby reprezentujące stowarzyszenie będą filmowały zachowanie służb porządkowych oraz funkcjonariuszy. Powód? Istny bałagan i samowolka ochroniarzy, o których przekonała się ostatnio choćby Jagiellonia. Efekt? Niespodziewanie szybkie, sprawne i spokojne wejście całej grupy z zachowaniem wszystkich "dzień dobry", "proszę", czy "dziękuję", czyli SZOK, jeśli chodzi o tamtejsze realia.
Widzewiacy, dla których pozostałe 4 mecze sezonu 2011/2012 są już raczej spotkaniami bez ciśnienia, wywiesili kolejny raz konkretne oflagowanie. Na płotach pojawiły się płótna: "Widzew Łódź", "1910", "ŚP. Troll", "Konstantynów", "Elita Pabianic", "Łódzki Widzew", "Chojny", "Radogoszcz", "Widzew Wschód", "Ultras Widzew", "Rawa Maz.", "Stare Miasto" i "Żabieniec". Pojawiły się też spontanicznie używane machajki, mała flaga Łodzi oraz okazjonalne płótno pabianickich wariatów z grupy "FC '04".
Po stronie gospodarzy o dziwo brak wyczuwalnego wzmożonego napięcia, czy mobilizacji, które powinny udzielać się kibicom drużyny rozpaczliwie walczącej o utrzymanie. Być może "Pasy" przywykły już do corocznej nerwowej walki o zachowanie miejsca w ligowej elicie.
Od początku meczu na boisku wiało wielką nudą. Akcje toczone w żółwim tempie nie podnosiły adrenaliny, toteż fani sami zaczęli dbać o poziom widowiska. Widzewiacy ruszyli z dobrym dopingiem od samego początku i mimo żenady na murawie łódczcy fanatycy bawili się w najlepsze. Młyn Cracovii także żywiołowo dopingował, ale wywnioskować to można wyłącznie wzrokowo z racji odległości między sektorami oraz dobrej akustykli "klatki". Warto też dodać, że na trybunie za bramką, obok sektora gości, zasiadła liczna i słyszalna "ekipa" małolatów z krakowskich szkół.
Pierwsza połowa zakończyła się oczywiście bezbramkowym remisem i trudno było spodziewać się innego wyniku po tym, co "zaprezentowali" osobnicy nazywani umownie piłkarzami.
Po przerwie nadal jedynie kibice stanowili jakąkolwiek wartość "esktraklasową". Widzewiacy rozkręcili jeszcze większą korbę, czemu jak zwykle pomogła zabawa z podziałem sektora na dwie części, które wzjamenie próbowały się przekrzyczeć. Bardzo duży wkład w tzw. "czachę" miała bardzo wysoka forma widzewskich bębniarzy, przy których nawet Safri Duo, to lamusy ;-)
W pewnym momencie repertuar nieco zmieniło pojawienie się wśród Krakusów grupki "kolegów" z al. Unii 2. Dla naszych lokalnych przeciwników mecze Widzewa są tak atrakcyjne, że do odpuszczania własnych spotkań doszło rónież "wąchanie" się z kolejną już ekipą. Po Bełchatowie, Lechii, Górniku, Lechu, czy zagranicznych Anderlechcie, Realu, bądź Lyonie, nadszedł czas na "Pasy". Całkiem ciekawie i niezwykle wymownie zbiegła się obecność "chorągiewek" z Karolewa z prezentacją choreografii w wykonaniu "Opravców". Otóż miejscowi ultrasi rozwinęli na młynie sektorówkę z napisem "Jude Gang", a wraz z nią transparent skierowany do Wiślaków: "Zdobywcy wielu głów - Cracovia Łowcy Psów". Gdyby dodać do tego tradycyjną już obecność na krakowskim płocie flagi z gwiazdą Dawida, trzeba przyznać, że ta ciekawa "delegacja" ŁKS-iaków musiała poczuć się jak w domu :-) .Na marginesie gospodarzom należy oddać, że prezentacja wyszła bardzo fajnie i motywy wykorzystane na sektorówce były namalowane starannie i z pomysłem. Aż prosiło się o race...
Po wymianie uprzejmości z ww. Widzewek rusza ponownie z przytupem i już do końca meczu nie schodzi z wysokiego poziomu wokalnego. Do pełni szczęścia brakowało tylko zwycięskiej bramki.
Podsumowując, wyjazd na Kałuży był całkiem fajną wycieczką na nowy, dobry pod względem akustyki, stadion "Pasów", który tak długo trzymać będzie klimat, jak długo dbać będą o niego fanatycy. Przekonaliśmy się, że nawet Orwell nie przewidział, że dojdzie do tego, że aby pokonać kołowrotek, trzeba będzie spojrzeć w kamerę, by ta zeskanowała soczewkę! Wyszedł też kolejny brak stałości w uczuciach naszych koleżanek zza miedzy i chyba należy się spodziewać kolejnych odcinków serialu pt. "Galerianki szukają przyjaciół". Być może życie nakręci kolejny już w trakcie rzeszowskich derbów. ŁKS-ie, Wisła czeka!
PS. Widzimy się na ostatnim w tym sezonie wyjeździe w Kielcach i tradycyjnie robimy piekło!
Ryan
2011/2012 Jagiellonia Białystok - Widzew Łódź (4:1)
23.03.2012 (4:1)
Video
Relacja
Około 300 widzewskich fanatyków przybyło w piątkowy wieczór do odległego Białegostoku. Towarzyszyło im 8 kibiców CSKA Moskwa z 2 flagami oraz 3 kiboli chorzowskiego Ruchu.
Organizacja wyjazdu na Podlasie zaczęła się od walki o dodatkowe bilety, bowiem pula 284 wejściówek była zdecydowania za mała, jak na widzewskie potrzeby. Udało się przekonać działaczy Jagiellonii, ale weto dała milicja i o dodatkowych biletach można było zapomnieć. Trzeba było robić selekcję i na wyjazd załapały się osoby stale jeżdżące i udzielające w kibicowskim życiu na swoich rewirach.
Z racji niewielkiej grupy wyjazdowej postawiono na autokary i tak w sile 3 "pks-ów" + licznych aut kolumna udała się w kierunku wschodnim. Podróż, jak to zawsze bywa w tych rejonach, strasznie się dłużyła i mocno wymęczyła kibiców. Swoje dodały procenty spożywane dla zabicia czasu. Na dodatek miejscowi milicjanci urządzili sobie festiwal filmowy kilkanaście kilometrów pod Białymstokiem zatrzymując autokary i nagrywając każdemu fanatykowi pamiątkowe video z dowodem przy twarzy.
Po przymusowym debiucie filmowym w miarę szybko udało się dojechać pod stadion i wbić do klatki. Co niektórzy ledwo wygrali walkę a alkomatem, kilku osobom ta sztuka niestety nie udała się, a byli i delikwenci, którzy poddali ją walkowerem ;)
Do sektora dla gości udało się też przedostać kilkunastu osobom, którym udało się wyposażyć w vipowskie zaproszenia lub bilety dla miejscowych. W "klatce" zawisły flagi: "Ludzie Honoru", "1910", "ŚP. Troll", "Łódzki Widzew" oraz "Discovery" + 2 mniejsze fanki moskiewskiego CSKA, który w sile 8 osób pojawił się gościnnie w sektorze. Widzewska ekipa wyjazdowa wokalnie nie powala tego dnia na kolana i śpiewy były rwane i na słabym poziomie. Sporo dostało się antybohaterowi wyjazdu (oraz innych wydarzeń) J. który za tak zwane, popularne "jadanie makowca" otrzymał solidną porcję bluzgów. Również gra widzewskich piłkarzy nie powala na kolana. Co prawda po szybko straconej z rzutu karnego bramce udało się odpowiedzieć Ben Dhifallachowi, ale Jaga była tego dnia bardzo dobrze dysponowana i zmotywowana i jeszcze przed przerwą ponownie wyszła na prowadzenie.
W drugiej połowie na boisku rządzili tylko gospodarze, który pokonali Mielcarza jeszcze dwukrotnie. Łodzianie musieli radzić sobie w 9-tkę, bowiem z czerwonymi kartkami opuszczali murawę Abbes i Dudu.
Ostatecznie gospodarze zrewanżowali się Widzewowi za jesienną porażkę w Łodzi i zwyciężyli RTS 4:1.
Fanatycy Widzew mięli więc niewesołe miny podczas powrotu. Już w Łodzi doszły słuchy, że pod Grójcem szczęścia szukał Motor, ale nie udało mu się odnaleźć żadnych "atrakcji".
Na koniec kierujemy podziękowania dla kibiców Jagiellonii za pomoc po wydarzeniach pomeczowych!
Ryan
2011/2012 Jagiellonia Białystok - Widzew Łódź (4:1)
23.03.2012 (4:1)
Video
Relacja
Około 300 widzewskich fanatyków przybyło w piątkowy wieczór do odległego Białegostoku. Towarzyszyło im 8 kibiców CSKA Moskwa z 2 flagami oraz 3 kiboli chorzowskiego Ruchu.
Organizacja wyjazdu na Podlasie zaczęła się od walki o dodatkowe bilety, bowiem pula 284 wejściówek była zdecydowania za mała, jak na widzewskie potrzeby. Udało się przekonać działaczy Jagiellonii, ale weto dała milicja i o dodatkowych biletach można było zapomnieć. Trzeba było robić selekcję i na wyjazd załapały się osoby stale jeżdżące i udzielające w kibicowskim życiu na swoich rewirach.
Z racji niewielkiej grupy wyjazdowej postawiono na autokary i tak w sile 3 "pks-ów" + licznych aut kolumna udała się w kierunku wschodnim. Podróż, jak to zawsze bywa w tych rejonach, strasznie się dłużyła i mocno wymęczyła kibiców. Swoje dodały procenty spożywane dla zabicia czasu. Na dodatek miejscowi milicjanci urządzili sobie festiwal filmowy kilkanaście kilometrów pod Białymstokiem zatrzymując autokary i nagrywając każdemu fanatykowi pamiątkowe video z dowodem przy twarzy.
Po przymusowym debiucie filmowym w miarę szybko udało się dojechać pod stadion i wbić do klatki. Co niektórzy ledwo wygrali walkę a alkomatem, kilku osobom ta sztuka niestety nie udała się, a byli i delikwenci, którzy poddali ją walkowerem ;)
Do sektora dla gości udało się też przedostać kilkunastu osobom, którym udało się wyposażyć w vipowskie zaproszenia lub bilety dla miejscowych. W "klatce" zawisły flagi: "Ludzie Honoru", "1910", "ŚP. Troll", "Łódzki Widzew" oraz "Discovery" + 2 mniejsze fanki moskiewskiego CSKA, który w sile 8 osób pojawił się gościnnie w sektorze. Widzewska ekipa wyjazdowa wokalnie nie powala tego dnia na kolana i śpiewy były rwane i na słabym poziomie. Sporo dostało się antybohaterowi wyjazdu (oraz innych wydarzeń) J. który za tak zwane, popularne "jadanie makowca" otrzymał solidną porcję bluzgów. Również gra widzewskich piłkarzy nie powala na kolana. Co prawda po szybko straconej z rzutu karnego bramce udało się odpowiedzieć Ben Dhifallachowi, ale Jaga była tego dnia bardzo dobrze dysponowana i zmotywowana i jeszcze przed przerwą ponownie wyszła na prowadzenie.
W drugiej połowie na boisku rządzili tylko gospodarze, który pokonali Mielcarza jeszcze dwukrotnie. Łodzianie musieli radzić sobie w 9-tkę, bowiem z czerwonymi kartkami opuszczali murawę Abbes i Dudu.
Ostatecznie gospodarze zrewanżowali się Widzewowi za jesienną porażkę w Łodzi i zwyciężyli RTS 4:1.
Fanatycy Widzew mięli więc niewesołe miny podczas powrotu. Już w Łodzi doszły słuchy, że pod Grójcem szczęścia szukał Motor, ale nie udało mu się odnaleźć żadnych "atrakcji".
Na koniec kierujemy podziękowania dla kibiców Jagiellonii za pomoc po wydarzeniach pomeczowych!
Ryan
2011/2012 Jagiellonia Białystok - Widzew Łódź (4:1)
23.03.2012 (4:1)
Video
Relacja
Około 300 widzewskich fanatyków przybyło w piątkowy wieczór do odległego Białegostoku. Towarzyszyło im 8 kibiców CSKA Moskwa z 2 flagami oraz 3 kiboli chorzowskiego Ruchu.
Organizacja wyjazdu na Podlasie zaczęła się od walki o dodatkowe bilety, bowiem pula 284 wejściówek była zdecydowania za mała, jak na widzewskie potrzeby. Udało się przekonać działaczy Jagiellonii, ale weto dała milicja i o dodatkowych biletach można było zapomnieć. Trzeba było robić selekcję i na wyjazd załapały się osoby stale jeżdżące i udzielające w kibicowskim życiu na swoich rewirach.
Z racji niewielkiej grupy wyjazdowej postawiono na autokary i tak w sile 3 "pks-ów" + licznych aut kolumna udała się w kierunku wschodnim. Podróż, jak to zawsze bywa w tych rejonach, strasznie się dłużyła i mocno wymęczyła kibiców. Swoje dodały procenty spożywane dla zabicia czasu. Na dodatek miejscowi milicjanci urządzili sobie festiwal filmowy kilkanaście kilometrów pod Białymstokiem zatrzymując autokary i nagrywając każdemu fanatykowi pamiątkowe video z dowodem przy twarzy.
Po przymusowym debiucie filmowym w miarę szybko udało się dojechać pod stadion i wbić do klatki. Co niektórzy ledwo wygrali walkę a alkomatem, kilku osobom ta sztuka niestety nie udała się, a byli i delikwenci, którzy poddali ją walkowerem ;)
Do sektora dla gości udało się też przedostać kilkunastu osobom, którym udało się wyposażyć w vipowskie zaproszenia lub bilety dla miejscowych. W "klatce" zawisły flagi: "Ludzie Honoru", "1910", "ŚP. Troll", "Łódzki Widzew" oraz "Discovery" + 2 mniejsze fanki moskiewskiego CSKA, który w sile 8 osób pojawił się gościnnie w sektorze. Widzewska ekipa wyjazdowa wokalnie nie powala tego dnia na kolana i śpiewy były rwane i na słabym poziomie. Sporo dostało się antybohaterowi wyjazdu (oraz innych wydarzeń) J. który za tak zwane, popularne "jadanie makowca" otrzymał solidną porcję bluzgów. Również gra widzewskich piłkarzy nie powala na kolana. Co prawda po szybko straconej z rzutu karnego bramce udało się odpowiedzieć Ben Dhifallachowi, ale Jaga była tego dnia bardzo dobrze dysponowana i zmotywowana i jeszcze przed przerwą ponownie wyszła na prowadzenie.
W drugiej połowie na boisku rządzili tylko gospodarze, który pokonali Mielcarza jeszcze dwukrotnie. Łodzianie musieli radzić sobie w 9-tkę, bowiem z czerwonymi kartkami opuszczali murawę Abbes i Dudu.
Ostatecznie gospodarze zrewanżowali się Widzewowi za jesienną porażkę w Łodzi i zwyciężyli RTS 4:1.
Fanatycy Widzew mięli więc niewesołe miny podczas powrotu. Już w Łodzi doszły słuchy, że pod Grójcem szczęścia szukał Motor, ale nie udało mu się odnaleźć żadnych "atrakcji".
Na koniec kierujemy podziękowania dla kibiców Jagiellonii za pomoc po wydarzeniach pomeczowych!
Ryan
2011/2012 Jagiellonia Białystok - Widzew Łódź (4:1)
23.03.2012 (4:1)
Video
Relacja
Około 300 widzewskich fanatyków przybyło w piątkowy wieczór do odległego Białegostoku. Towarzyszyło im 8 kibiców CSKA Moskwa z 2 flagami oraz 3 kiboli chorzowskiego Ruchu.
Organizacja wyjazdu na Podlasie zaczęła się od walki o dodatkowe bilety, bowiem pula 284 wejściówek była zdecydowania za mała, jak na widzewskie potrzeby. Udało się przekonać działaczy Jagiellonii, ale weto dała milicja i o dodatkowych biletach można było zapomnieć. Trzeba było robić selekcję i na wyjazd załapały się osoby stale jeżdżące i udzielające w kibicowskim życiu na swoich rewirach.
Z racji niewielkiej grupy wyjazdowej postawiono na autokary i tak w sile 3 "pks-ów" + licznych aut kolumna udała się w kierunku wschodnim. Podróż, jak to zawsze bywa w tych rejonach, strasznie się dłużyła i mocno wymęczyła kibiców. Swoje dodały procenty spożywane dla zabicia czasu. Na dodatek miejscowi milicjanci urządzili sobie festiwal filmowy kilkanaście kilometrów pod Białymstokiem zatrzymując autokary i nagrywając każdemu fanatykowi pamiątkowe video z dowodem przy twarzy.
Po przymusowym debiucie filmowym w miarę szybko udało się dojechać pod stadion i wbić do klatki. Co niektórzy ledwo wygrali walkę a alkomatem, kilku osobom ta sztuka niestety nie udała się, a byli i delikwenci, którzy poddali ją walkowerem ;)
Do sektora dla gości udało się też przedostać kilkunastu osobom, którym udało się wyposażyć w vipowskie zaproszenia lub bilety dla miejscowych. W "klatce" zawisły flagi: "Ludzie Honoru", "1910", "ŚP. Troll", "Łódzki Widzew" oraz "Discovery" + 2 mniejsze fanki moskiewskiego CSKA, który w sile 8 osób pojawił się gościnnie w sektorze. Widzewska ekipa wyjazdowa wokalnie nie powala tego dnia na kolana i śpiewy były rwane i na słabym poziomie. Sporo dostało się antybohaterowi wyjazdu (oraz innych wydarzeń) J. który za tak zwane, popularne "jadanie makowca" otrzymał solidną porcję bluzgów. Również gra widzewskich piłkarzy nie powala na kolana. Co prawda po szybko straconej z rzutu karnego bramce udało się odpowiedzieć Ben Dhifallachowi, ale Jaga była tego dnia bardzo dobrze dysponowana i zmotywowana i jeszcze przed przerwą ponownie wyszła na prowadzenie.
W drugiej połowie na boisku rządzili tylko gospodarze, który pokonali Mielcarza jeszcze dwukrotnie. Łodzianie musieli radzić sobie w 9-tkę, bowiem z czerwonymi kartkami opuszczali murawę Abbes i Dudu.
Ostatecznie gospodarze zrewanżowali się Widzewowi za jesienną porażkę w Łodzi i zwyciężyli RTS 4:1.
Fanatycy Widzew mięli więc niewesołe miny podczas powrotu. Już w Łodzi doszły słuchy, że pod Grójcem szczęścia szukał Motor, ale nie udało mu się odnaleźć żadnych "atrakcji".
Na koniec kierujemy podziękowania dla kibiców Jagiellonii za pomoc po wydarzeniach pomeczowych!
Ryan
2011/2012 Zagłębie Lubin - Widzew Łódź (1:0)
16.03.2012 (1:0)
Video
Relacja
Nie udał się jubileusz. Widzew w swoim tysięcznym meczu w Ekstraklasie przegrał w Lubinie z Zagłębiem 0:1 tracąc bramkę w ostatniej akcji meczu. Spotkanie oglądało 800 fanatyków Widzewa.
Potyczka z "Miedziowymi" miała być pierwszym wyjazdem "na legalu" odkąd Komisji Ligi PZPN nie spodobało się piro-show zaprezentowane jeszcze w listopadzie ub. roku na Łazienkowskiej. Za te wydarzenia fani łódzkiego Widzewa nie mogli uczestniczyć jako zorganizowana grupa kolejno w spotkaniach z Lechia, Lechem, Wisłą i Polonią.
Długa rozłąka z normalną podróżą przez Polskę zmobilizowała 8 setek widzewskich fanatyków do odwiedzenia w piątkowy wieczór Lubina. Co prawda działacze Zagłębia przysłali do Łodzi standardowe 1000 biletów lecz głównie ze względu na porę meczu, nie udało się wykorzystać pełnej puli wejściówek. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w październiku 2010r w Bytomiu (również mecz w piątek o 18:00). Cała grupa zebrała się pod stadionem i zapakowana w 9 autokarów, kilka busów oraz sporej długości sznur aut wyruszyła na szlak. Wraz z nią dzielna policja w sile kilkudziesięciu radiolek.
Trasa, jak to zwykle bywa podczas wyjazdu do Lubina, mocno się dłużyła. Tym razem, majać w pamięci utrudnienia spowodowane korkami i remontami, wyjechano wcześniej, toteż goście zjechali się pod "Dialog Arenę" już na ok. godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Pokonywanie pierwszej bramki, jak i kołowrotków odbywało się dość sprawnie i szybko. Do małych incydentów doszło natomiast w momencie wnoszenia flag na kijach, które nie spodobały się ochroniarzom. Doszło do lekkich przepychanek, na co bohaterscy ochroniarze odpowiedzieli idiotycznym użyciem gazu, co z resztą w sumie odwróciło się przeciwko nim, bowiem najwięcej ucierpiały miejscowe "stewardessy" :-) Cały ultrasowski ekwipunek oczywiście znalazł się za sektorze. Oprócz "machajek", wśród których debiutowała wizytówka Widzewa Wschodu, stanowiło go spore oflagowanie: "Red Workers", "Discovery", "Bałuciarze", "Elita Pabianic", "Śródmieście", "FCP", "Żabieniec", "Stare Miasto", "Polesie", "Drezdenko", "Łódzki Widzew", "Radogoszcz", "Konstantynów", "ŚP. Troll" oraz "Widzew Łódź".
Spotkanie rozpoczęło się od bardzo dobrego dopingu z obu stron. Podczas poprzedniej wizyty "Czerwonej Armii" w Lubinie miejscowy protestowali przeciw działaniom zarządu i niemal wcale nie dopingowali. Tym razem doszło już do normalnej rywalizacji na śpiew. Widzewiacy "przywitali" się z "Miedziowymi" odpowiednio dziękując im za "pozdrowienia" podczas meczu Zagłębie - Ruch, jaki odbył się tydzień wcześniej. Nie zapomniano też o bydgoskim Zawiszy, którego flaga wisiała po stronie gospodarzy. Następnie fani obu zespołów ruszyły już z konkretnym wsparciem dla piłkarzy. Doping niósł się solidnie lecz obie ekipy, zważywszy na odległość młyna od "klatki" oraz akustykę, nie słyszały się zbytnio. Chyba, że jedna zaprzestawała śpiewów, aby posłuchać co ciekawego ma im do powiedzenia przeciwnik ;-)
W sektorze gości bardzo dobrze tego wieczoru wychodził kawałek "Naprzód Widzew", który śpiewany z podziałem na połowy, odbijając się od dachu brzmiał na prawdę solidnie. Efekt potęgowały wybuchające od czasu do czasu "achtungi". Oprócz petard hukowych odpalono także spontanicznie co jakiś czas kilka ogni wrocławskich.
Na boisku, w przeciwieństwie do wydarzeń na trybunach, raczej wiało nudą. Zagłębie ambitnie walczyło, aby zdobyć punkty mogące je przybliżyć do utrzymania, ale brakowało mu skuteczności. Widzewiacy natomiast grali jakby bez ikry i większej motywacji, co absolutnie nie powinno mieć miejsca w takim klubie, a już zwłaszcza w chwili tak prestiżowego jubileuszu. Świętowanie meczu nr 1000 w Ekstraklasie na dobre zepsuli gospodarze zdobywając zwycięską bramkę w ostatniej akcji spotkania. Skądś to znamy...
Powrót, mimo niekorzystnego wyniku, to istne szaleństwo zakrapiane procentami, śpiewy na postojach, palone race, zabawa. Było co świętować, bowiem dwóch naszych kolegów zaliczyło wyjazd nr 100 za ukochanym Widzewem, czego serdecznie im gratulujemy życząc kolejnej stówy!
W nieco gorszych nastrojach wracała z Lubina dzień i dwa dni później trójka Widzewiaków, która została zatrzymana przed i po meczu. Fani ukarani zostali 2-letnimi zakazami oraz wysokimi grzywnami od 1800 do 2800zł za próbę wniesienia oraz odpalenie materiałów pirotechnicznych. YNWA!
2011/2012 Zagłębie Lubin - Widzew Łódź (1:0)
16.03.2012 (1:0)
Video
Relacja
Nie udał się jubileusz. Widzew w swoim tysięcznym meczu w Ekstraklasie przegrał w Lubinie z Zagłębiem 0:1 tracąc bramkę w ostatniej akcji meczu. Spotkanie oglądało 800 fanatyków Widzewa.
Potyczka z "Miedziowymi" miała być pierwszym wyjazdem "na legalu" odkąd Komisji Ligi PZPN nie spodobało się piro-show zaprezentowane jeszcze w listopadzie ub. roku na Łazienkowskiej. Za te wydarzenia fani łódzkiego Widzewa nie mogli uczestniczyć jako zorganizowana grupa kolejno w spotkaniach z Lechia, Lechem, Wisłą i Polonią.
Długa rozłąka z normalną podróżą przez Polskę zmobilizowała 8 setek widzewskich fanatyków do odwiedzenia w piątkowy wieczór Lubina. Co prawda działacze Zagłębia przysłali do Łodzi standardowe 1000 biletów lecz głównie ze względu na porę meczu, nie udało się wykorzystać pełnej puli wejściówek. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w październiku 2010r w Bytomiu (również mecz w piątek o 18:00). Cała grupa zebrała się pod stadionem i zapakowana w 9 autokarów, kilka busów oraz sporej długości sznur aut wyruszyła na szlak. Wraz z nią dzielna policja w sile kilkudziesięciu radiolek.
Trasa, jak to zwykle bywa podczas wyjazdu do Lubina, mocno się dłużyła. Tym razem, majać w pamięci utrudnienia spowodowane korkami i remontami, wyjechano wcześniej, toteż goście zjechali się pod "Dialog Arenę" już na ok. godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Pokonywanie pierwszej bramki, jak i kołowrotków odbywało się dość sprawnie i szybko. Do małych incydentów doszło natomiast w momencie wnoszenia flag na kijach, które nie spodobały się ochroniarzom. Doszło do lekkich przepychanek, na co bohaterscy ochroniarze odpowiedzieli idiotycznym użyciem gazu, co z resztą w sumie odwróciło się przeciwko nim, bowiem najwięcej ucierpiały miejscowe "stewardessy" :-) Cały ultrasowski ekwipunek oczywiście znalazł się za sektorze. Oprócz "machajek", wśród których debiutowała wizytówka Widzewa Wschodu, stanowiło go spore oflagowanie: "Red Workers", "Discovery", "Bałuciarze", "Elita Pabianic", "Śródmieście", "FCP", "Żabieniec", "Stare Miasto", "Polesie", "Drezdenko", "Łódzki Widzew", "Radogoszcz", "Konstantynów", "ŚP. Troll" oraz "Widzew Łódź".
Spotkanie rozpoczęło się od bardzo dobrego dopingu z obu stron. Podczas poprzedniej wizyty "Czerwonej Armii" w Lubinie miejscowy protestowali przeciw działaniom zarządu i niemal wcale nie dopingowali. Tym razem doszło już do normalnej rywalizacji na śpiew. Widzewiacy "przywitali" się z "Miedziowymi" odpowiednio dziękując im za "pozdrowienia" podczas meczu Zagłębie - Ruch, jaki odbył się tydzień wcześniej. Nie zapomniano też o bydgoskim Zawiszy, którego flaga wisiała po stronie gospodarzy. Następnie fani obu zespołów ruszyły już z konkretnym wsparciem dla piłkarzy. Doping niósł się solidnie lecz obie ekipy, zważywszy na odległość młyna od "klatki" oraz akustykę, nie słyszały się zbytnio. Chyba, że jedna zaprzestawała śpiewów, aby posłuchać co ciekawego ma im do powiedzenia przeciwnik ;-)
W sektorze gości bardzo dobrze tego wieczoru wychodził kawałek "Naprzód Widzew", który śpiewany z podziałem na połowy, odbijając się od dachu brzmiał na prawdę solidnie. Efekt potęgowały wybuchające od czasu do czasu "achtungi". Oprócz petard hukowych odpalono także spontanicznie co jakiś czas kilka ogni wrocławskich.
Na boisku, w przeciwieństwie do wydarzeń na trybunach, raczej wiało nudą. Zagłębie ambitnie walczyło, aby zdobyć punkty mogące je przybliżyć do utrzymania, ale brakowało mu skuteczności. Widzewiacy natomiast grali jakby bez ikry i większej motywacji, co absolutnie nie powinno mieć miejsca w takim klubie, a już zwłaszcza w chwili tak prestiżowego jubileuszu. Świętowanie meczu nr 1000 w Ekstraklasie na dobre zepsuli gospodarze zdobywając zwycięską bramkę w ostatniej akcji spotkania. Skądś to znamy...
Powrót, mimo niekorzystnego wyniku, to istne szaleństwo zakrapiane procentami, śpiewy na postojach, palone race, zabawa. Było co świętować, bowiem dwóch naszych kolegów zaliczyło wyjazd nr 100 za ukochanym Widzewem, czego serdecznie im gratulujemy życząc kolejnej stówy!
W nieco gorszych nastrojach wracała z Lubina dzień i dwa dni później trójka Widzewiaków, która została zatrzymana przed i po meczu. Fani ukarani zostali 2-letnimi zakazami oraz wysokimi grzywnami od 1800 do 2800zł za próbę wniesienia oraz odpalenie materiałów pirotechnicznych. YNWA!
2011/2012 Zagłębie Lubin - Widzew Łódź (1:0)
16.03.2012 (1:0)
Video
Relacja
Nie udał się jubileusz. Widzew w swoim tysięcznym meczu w Ekstraklasie przegrał w Lubinie z Zagłębiem 0:1 tracąc bramkę w ostatniej akcji meczu. Spotkanie oglądało 800 fanatyków Widzewa.
Potyczka z "Miedziowymi" miała być pierwszym wyjazdem "na legalu" odkąd Komisji Ligi PZPN nie spodobało się piro-show zaprezentowane jeszcze w listopadzie ub. roku na Łazienkowskiej. Za te wydarzenia fani łódzkiego Widzewa nie mogli uczestniczyć jako zorganizowana grupa kolejno w spotkaniach z Lechia, Lechem, Wisłą i Polonią.
Długa rozłąka z normalną podróżą przez Polskę zmobilizowała 8 setek widzewskich fanatyków do odwiedzenia w piątkowy wieczór Lubina. Co prawda działacze Zagłębia przysłali do Łodzi standardowe 1000 biletów lecz głównie ze względu na porę meczu, nie udało się wykorzystać pełnej puli wejściówek. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w październiku 2010r w Bytomiu (również mecz w piątek o 18:00). Cała grupa zebrała się pod stadionem i zapakowana w 9 autokarów, kilka busów oraz sporej długości sznur aut wyruszyła na szlak. Wraz z nią dzielna policja w sile kilkudziesięciu radiolek.
Trasa, jak to zwykle bywa podczas wyjazdu do Lubina, mocno się dłużyła. Tym razem, majać w pamięci utrudnienia spowodowane korkami i remontami, wyjechano wcześniej, toteż goście zjechali się pod "Dialog Arenę" już na ok. godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Pokonywanie pierwszej bramki, jak i kołowrotków odbywało się dość sprawnie i szybko. Do małych incydentów doszło natomiast w momencie wnoszenia flag na kijach, które nie spodobały się ochroniarzom. Doszło do lekkich przepychanek, na co bohaterscy ochroniarze odpowiedzieli idiotycznym użyciem gazu, co z resztą w sumie odwróciło się przeciwko nim, bowiem najwięcej ucierpiały miejscowe "stewardessy" :-) Cały ultrasowski ekwipunek oczywiście znalazł się za sektorze. Oprócz "machajek", wśród których debiutowała wizytówka Widzewa Wschodu, stanowiło go spore oflagowanie: "Red Workers", "Discovery", "Bałuciarze", "Elita Pabianic", "Śródmieście", "FCP", "Żabieniec", "Stare Miasto", "Polesie", "Drezdenko", "Łódzki Widzew", "Radogoszcz", "Konstantynów", "ŚP. Troll" oraz "Widzew Łódź".
Spotkanie rozpoczęło się od bardzo dobrego dopingu z obu stron. Podczas poprzedniej wizyty "Czerwonej Armii" w Lubinie miejscowy protestowali przeciw działaniom zarządu i niemal wcale nie dopingowali. Tym razem doszło już do normalnej rywalizacji na śpiew. Widzewiacy "przywitali" się z "Miedziowymi" odpowiednio dziękując im za "pozdrowienia" podczas meczu Zagłębie - Ruch, jaki odbył się tydzień wcześniej. Nie zapomniano też o bydgoskim Zawiszy, którego flaga wisiała po stronie gospodarzy. Następnie fani obu zespołów ruszyły już z konkretnym wsparciem dla piłkarzy. Doping niósł się solidnie lecz obie ekipy, zważywszy na odległość młyna od "klatki" oraz akustykę, nie słyszały się zbytnio. Chyba, że jedna zaprzestawała śpiewów, aby posłuchać co ciekawego ma im do powiedzenia przeciwnik ;-)
W sektorze gości bardzo dobrze tego wieczoru wychodził kawałek "Naprzód Widzew", który śpiewany z podziałem na połowy, odbijając się od dachu brzmiał na prawdę solidnie. Efekt potęgowały wybuchające od czasu do czasu "achtungi". Oprócz petard hukowych odpalono także spontanicznie co jakiś czas kilka ogni wrocławskich.
Na boisku, w przeciwieństwie do wydarzeń na trybunach, raczej wiało nudą. Zagłębie ambitnie walczyło, aby zdobyć punkty mogące je przybliżyć do utrzymania, ale brakowało mu skuteczności. Widzewiacy natomiast grali jakby bez ikry i większej motywacji, co absolutnie nie powinno mieć miejsca w takim klubie, a już zwłaszcza w chwili tak prestiżowego jubileuszu. Świętowanie meczu nr 1000 w Ekstraklasie na dobre zepsuli gospodarze zdobywając zwycięską bramkę w ostatniej akcji spotkania. Skądś to znamy...
Powrót, mimo niekorzystnego wyniku, to istne szaleństwo zakrapiane procentami, śpiewy na postojach, palone race, zabawa. Było co świętować, bowiem dwóch naszych kolegów zaliczyło wyjazd nr 100 za ukochanym Widzewem, czego serdecznie im gratulujemy życząc kolejnej stówy!
W nieco gorszych nastrojach wracała z Lubina dzień i dwa dni później trójka Widzewiaków, która została zatrzymana przed i po meczu. Fani ukarani zostali 2-letnimi zakazami oraz wysokimi grzywnami od 1800 do 2800zł za próbę wniesienia oraz odpalenie materiałów pirotechnicznych. YNWA!
2011/2012 Zagłębie Lubin - Widzew Łódź (1:0)
16.03.2012 (1:0)
Video
Relacja
Nie udał się jubileusz. Widzew w swoim tysięcznym meczu w Ekstraklasie przegrał w Lubinie z Zagłębiem 0:1 tracąc bramkę w ostatniej akcji meczu. Spotkanie oglądało 800 fanatyków Widzewa.
Potyczka z "Miedziowymi" miała być pierwszym wyjazdem "na legalu" odkąd Komisji Ligi PZPN nie spodobało się piro-show zaprezentowane jeszcze w listopadzie ub. roku na Łazienkowskiej. Za te wydarzenia fani łódzkiego Widzewa nie mogli uczestniczyć jako zorganizowana grupa kolejno w spotkaniach z Lechia, Lechem, Wisłą i Polonią.
Długa rozłąka z normalną podróżą przez Polskę zmobilizowała 8 setek widzewskich fanatyków do odwiedzenia w piątkowy wieczór Lubina. Co prawda działacze Zagłębia przysłali do Łodzi standardowe 1000 biletów lecz głównie ze względu na porę meczu, nie udało się wykorzystać pełnej puli wejściówek. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w październiku 2010r w Bytomiu (również mecz w piątek o 18:00). Cała grupa zebrała się pod stadionem i zapakowana w 9 autokarów, kilka busów oraz sporej długości sznur aut wyruszyła na szlak. Wraz z nią dzielna policja w sile kilkudziesięciu radiolek.
Trasa, jak to zwykle bywa podczas wyjazdu do Lubina, mocno się dłużyła. Tym razem, majać w pamięci utrudnienia spowodowane korkami i remontami, wyjechano wcześniej, toteż goście zjechali się pod "Dialog Arenę" już na ok. godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Pokonywanie pierwszej bramki, jak i kołowrotków odbywało się dość sprawnie i szybko. Do małych incydentów doszło natomiast w momencie wnoszenia flag na kijach, które nie spodobały się ochroniarzom. Doszło do lekkich przepychanek, na co bohaterscy ochroniarze odpowiedzieli idiotycznym użyciem gazu, co z resztą w sumie odwróciło się przeciwko nim, bowiem najwięcej ucierpiały miejscowe "stewardessy" :-) Cały ultrasowski ekwipunek oczywiście znalazł się za sektorze. Oprócz "machajek", wśród których debiutowała wizytówka Widzewa Wschodu, stanowiło go spore oflagowanie: "Red Workers", "Discovery", "Bałuciarze", "Elita Pabianic", "Śródmieście", "FCP", "Żabieniec", "Stare Miasto", "Polesie", "Drezdenko", "Łódzki Widzew", "Radogoszcz", "Konstantynów", "ŚP. Troll" oraz "Widzew Łódź".
Spotkanie rozpoczęło się od bardzo dobrego dopingu z obu stron. Podczas poprzedniej wizyty "Czerwonej Armii" w Lubinie miejscowy protestowali przeciw działaniom zarządu i niemal wcale nie dopingowali. Tym razem doszło już do normalnej rywalizacji na śpiew. Widzewiacy "przywitali" się z "Miedziowymi" odpowiednio dziękując im za "pozdrowienia" podczas meczu Zagłębie - Ruch, jaki odbył się tydzień wcześniej. Nie zapomniano też o bydgoskim Zawiszy, którego flaga wisiała po stronie gospodarzy. Następnie fani obu zespołów ruszyły już z konkretnym wsparciem dla piłkarzy. Doping niósł się solidnie lecz obie ekipy, zważywszy na odległość młyna od "klatki" oraz akustykę, nie słyszały się zbytnio. Chyba, że jedna zaprzestawała śpiewów, aby posłuchać co ciekawego ma im do powiedzenia przeciwnik ;-)
W sektorze gości bardzo dobrze tego wieczoru wychodził kawałek "Naprzód Widzew", który śpiewany z podziałem na połowy, odbijając się od dachu brzmiał na prawdę solidnie. Efekt potęgowały wybuchające od czasu do czasu "achtungi". Oprócz petard hukowych odpalono także spontanicznie co jakiś czas kilka ogni wrocławskich.
Na boisku, w przeciwieństwie do wydarzeń na trybunach, raczej wiało nudą. Zagłębie ambitnie walczyło, aby zdobyć punkty mogące je przybliżyć do utrzymania, ale brakowało mu skuteczności. Widzewiacy natomiast grali jakby bez ikry i większej motywacji, co absolutnie nie powinno mieć miejsca w takim klubie, a już zwłaszcza w chwili tak prestiżowego jubileuszu. Świętowanie meczu nr 1000 w Ekstraklasie na dobre zepsuli gospodarze zdobywając zwycięską bramkę w ostatniej akcji spotkania. Skądś to znamy...
Powrót, mimo niekorzystnego wyniku, to istne szaleństwo zakrapiane procentami, śpiewy na postojach, palone race, zabawa. Było co świętować, bowiem dwóch naszych kolegów zaliczyło wyjazd nr 100 za ukochanym Widzewem, czego serdecznie im gratulujemy życząc kolejnej stówy!
W nieco gorszych nastrojach wracała z Lubina dzień i dwa dni później trójka Widzewiaków, która została zatrzymana przed i po meczu. Fani ukarani zostali 2-letnimi zakazami oraz wysokimi grzywnami od 1800 do 2800zł za próbę wniesienia oraz odpalenie materiałów pirotechnicznych. YNWA!
2011/2012 Polonia Warszawa - Widzew Łódź (1:2)
25.02.2012 (1:2)
Video
Relacja
Ok. 400 kiboli Widzewa (w tym 3 "Niebieskich") zjechało do stolicy w deszczową, lutową sobotę. 350 fanatyków zasiadło na trybunie głównej KSP, kilku rozsianych było po stadionie. Pozostałym nie udało się wejść na obiekt, ponieważ zabrakło plastików służących do wyrabiania Kart Kibica.
Mecz z Polonią w Warszawie był czwartym i ostatnim, na którym kibiców Widzewa obowiązywał zakaz udziału po piro-zabawie na Łazienkowskiej. Dotyczy to oczywiście wyłącznie grupy zorganizowanej, toteż sektor gości świecił wczoraj pustkami, a w Łodzi nie pojawiły się bilety od warszawskich działaczy, które Stowarzyszenie mogłoby rozdysponować wśród chętnych.
Do stolicy kibole RTS-u przybyli więc każdy na własną rękę i jako wolni obywatele w specjalnym punkcie wyrobili polonijną "kartę kibica", zakupili bilet na sektor C3 i stamtąd też postanowili oglądać mecz. Zanim jednak udało się wejść na stadion przy Konwiktorskiej stoczyć musieli szereg dyskusji i żenujących przedstawień z miejscową milicją, która zjechała się pod kasy w sile niemal takiej, jak na warszawskie derby. Filmowanie, spisywanie, wypytywanie, bzdurne komentarze nie do końca umiejących logicznie myśleć wąsatych stróżów prawa, dla których nie lada zagadką było w jakim województwie leży Aleksandrów Łódzki - oto obraz policyjnego państwa za rządów PO.
W końcu, po pokonaniu zasieków w postaci mundurowych, a następnie nie mniej dociekliwych ochroniarzy, większości udało się zasiąść w jednym miejscu, z lewej strony trybuny głównej. Wspólnie wspierało Widzew ok. 350 fanatyków z Łodzi w tym parę sztuk z Ruchu Chorzów. Kilku innym udało się wejść na obiekt grubo po pierwszym gwizdku, a niektórym w ogóle nie było to dane. Powodem zamieszania było skończenie się plastików do wyrabiania "kart kibica", na czym ucierpieli też sympatycy KSP, którzy także nie mogli obejrzeć na żywo swojej drużyny.
Kibicowsko mecz rozpoczął się od standardowego "Jesteśmy zawsze tam...", a następnie wspólnie z młynem Polonii z "Kamiennej" zaśpiewano "Piłka nożna dla kibiców". Fani KSP z dużym zrozumieniem podeszli do obecności Widzewiaków pod i na ich stadionie w pełni rozumiejąc inwigilację środowisk kibicowskich jaka dotknęła ich przed Euro. Warto dodać, że na jesiennym meczu w Łodzi, również Warszawiacy mogli wejść na trybuny Widzewa, aby móc wspierać swój klub.
Fanatycy Widzewa od początku meczu ruszyli z dobrym dopingiem. Klimatu dodawał rzęsiście padający deszcz i grad, co w świetle jupiterów wyglądało bardzo fajnie, ale tylko dlatego, że stało się pod dachem ;-) Można więc żartobliwie podziękować PZPN-owi za ten zakaz, bowiem w "klatce" zjawiskowa aura nie byłaby tak mile odbierana.
Do dobrego dopingu przyłączyli się wreszcie piłkarze, którym oddać trzeba, że zagrali o niebo lepiej, niż przed tygodniem z Podbeskidziem. Jeszcze w pierwszej połowie Widzew strzelił 2 gole. Pierwszą bramkę zdobył debiutujący Tunezyjczyk Ben Dhifallaha! Drugą Poloniści strzelili sobie sami, a konkretnie Tomasz Brzyski. Świetny wynik z mocnym pretendentem do tytułu poprawił humory i z pewnością miał duży wpływ na jakość wokalną. Z drugiej strony im lepszy był doping, tym lepiej szło zawodnikom. Można więc powiedzieć, że gra zawodników i doping kibiców to połączony organizm.
W drugiej połowie piłkarze kontrolowali wynik meczu, a na sektorze C3 trwała fiesta. Bardzo długo i głośno "katowane" było "Z chuliganki się wyrwało..." (z podziałem na 2 strony), co dało świetny efekt. Za komentarz mogą robić słowa Polonistów z trybuny głównej, którzy stwierdzili, że w tym miejscu stadionu słychać było wyłącznie Widzewiaków!
Pod koniec meczu zrobiło się nerwowo i cofnięty do obrony zespół z Łodzi popełnił w końcu błąd dający gospodarzom bramkę kontaktową. Drugą chciał im podarować pośrednio sędzia Dawid Piasecki, który przedłużył mecz o 5min, a po raz ostatni i tak gwizdnął po ponad 7 minutach (choć gol na 1:2 padł i tak po dodatkowym czasie)! Ostatecznie jednak szczęśliwie Widzewiacy dowieźli kapitalny wynik do końca meczu, choć co bardziej spostrzegawczy mogli zauważyć, że w pewnym momencie czerwono-biało-czerwoni wygrywali już 9:0! Niestety była to tylko awaria zegara :-)
Po wspólnej radości z piłkarzami dziękującymi za doping sympatycy piłki nożnej z Łodzi rozjechali się do domów.
Na osobną wzmiankę zasługuje jeszcze fakt, iż po raz drugi z rzędu na trybunie VIP stadionu Polonii mecz oglądał Sylwester Cacek, w towarzystwie swoich biznesowych przyjaciół w krawatach. Już rok temu zaprosił on na mecz KSP-RTS kilkudziesięciu znajomych, przed którymi mógł grać Pana Właćiciela. Mamy nadzieję, że gromkie "hej Cacek zapłać piłkarzom", jakie przyjezdni zaintonowali w 80min, nieco zgasiło pewność siebie Sylwestra Cacka, który chce być wielkim Panem, a nie potrafi uregulować należności wobec własnych pracowników.
Na koniec kilka słów na temat postawy kibiców z "Kamiennej". Szczerze i bez wdzięcznego lizania pewnych miejsc ciała, należy oddać Polonistom, że pokazali się z dobrej strony. Zaprezentowali się o niebo lepiej, niż rok wcześniej. Choć na stadion przybyli z nastawieniem na łatwe 3pkt, a cały mecz przegrywali 0:2, dopingowali do ostatnich chwil. W drugiej połowie pokazali też oprawę, na którą złożyła się sektorówka z napisem "POLONIA AŻ PO GRÓB" oraz transparent na płocie będący dokończeniem "TAK NAM DOPOMÓŻ BÓG". Efekt fajny, jednak biało-czarnej tonacji blasku dodałyby jeszcze czerwone race...
Kończąc dziękujemy fanom Polonii za zrozumienie sytuacji i solidarność!
2011/2012 Polonia Warszawa - Widzew Łódź (1:2)
25.02.2012 (1:2)
Video
Relacja
Ok. 400 kiboli Widzewa (w tym 3 "Niebieskich") zjechało do stolicy w deszczową, lutową sobotę. 350 fanatyków zasiadło na trybunie głównej KSP, kilku rozsianych było po stadionie. Pozostałym nie udało się wejść na obiekt, ponieważ zabrakło plastików służących do wyrabiania Kart Kibica.
Mecz z Polonią w Warszawie był czwartym i ostatnim, na którym kibiców Widzewa obowiązywał zakaz udziału po piro-zabawie na Łazienkowskiej. Dotyczy to oczywiście wyłącznie grupy zorganizowanej, toteż sektor gości świecił wczoraj pustkami, a w Łodzi nie pojawiły się bilety od warszawskich działaczy, które Stowarzyszenie mogłoby rozdysponować wśród chętnych.
Do stolicy kibole RTS-u przybyli więc każdy na własną rękę i jako wolni obywatele w specjalnym punkcie wyrobili polonijną "kartę kibica", zakupili bilet na sektor C3 i stamtąd też postanowili oglądać mecz. Zanim jednak udało się wejść na stadion przy Konwiktorskiej stoczyć musieli szereg dyskusji i żenujących przedstawień z miejscową milicją, która zjechała się pod kasy w sile niemal takiej, jak na warszawskie derby. Filmowanie, spisywanie, wypytywanie, bzdurne komentarze nie do końca umiejących logicznie myśleć wąsatych stróżów prawa, dla których nie lada zagadką było w jakim województwie leży Aleksandrów Łódzki - oto obraz policyjnego państwa za rządów PO.
W końcu, po pokonaniu zasieków w postaci mundurowych, a następnie nie mniej dociekliwych ochroniarzy, większości udało się zasiąść w jednym miejscu, z lewej strony trybuny głównej. Wspólnie wspierało Widzew ok. 350 fanatyków z Łodzi w tym parę sztuk z Ruchu Chorzów. Kilku innym udało się wejść na obiekt grubo po pierwszym gwizdku, a niektórym w ogóle nie było to dane. Powodem zamieszania było skończenie się plastików do wyrabiania "kart kibica", na czym ucierpieli też sympatycy KSP, którzy także nie mogli obejrzeć na żywo swojej drużyny.
Kibicowsko mecz rozpoczął się od standardowego "Jesteśmy zawsze tam...", a następnie wspólnie z młynem Polonii z "Kamiennej" zaśpiewano "Piłka nożna dla kibiców". Fani KSP z dużym zrozumieniem podeszli do obecności Widzewiaków pod i na ich stadionie w pełni rozumiejąc inwigilację środowisk kibicowskich jaka dotknęła ich przed Euro. Warto dodać, że na jesiennym meczu w Łodzi, również Warszawiacy mogli wejść na trybuny Widzewa, aby móc wspierać swój klub.
Fanatycy Widzewa od początku meczu ruszyli z dobrym dopingiem. Klimatu dodawał rzęsiście padający deszcz i grad, co w świetle jupiterów wyglądało bardzo fajnie, ale tylko dlatego, że stało się pod dachem ;-) Można więc żartobliwie podziękować PZPN-owi za ten zakaz, bowiem w "klatce" zjawiskowa aura nie byłaby tak mile odbierana.
Do dobrego dopingu przyłączyli się wreszcie piłkarze, którym oddać trzeba, że zagrali o niebo lepiej, niż przed tygodniem z Podbeskidziem. Jeszcze w pierwszej połowie Widzew strzelił 2 gole. Pierwszą bramkę zdobył debiutujący Tunezyjczyk Ben Dhifallaha! Drugą Poloniści strzelili sobie sami, a konkretnie Tomasz Brzyski. Świetny wynik z mocnym pretendentem do tytułu poprawił humory i z pewnością miał duży wpływ na jakość wokalną. Z drugiej strony im lepszy był doping, tym lepiej szło zawodnikom. Można więc powiedzieć, że gra zawodników i doping kibiców to połączony organizm.
W drugiej połowie piłkarze kontrolowali wynik meczu, a na sektorze C3 trwała fiesta. Bardzo długo i głośno "katowane" było "Z chuliganki się wyrwało..." (z podziałem na 2 strony), co dało świetny efekt. Za komentarz mogą robić słowa Polonistów z trybuny głównej, którzy stwierdzili, że w tym miejscu stadionu słychać było wyłącznie Widzewiaków!
Pod koniec meczu zrobiło się nerwowo i cofnięty do obrony zespół z Łodzi popełnił w końcu błąd dający gospodarzom bramkę kontaktową. Drugą chciał im podarować pośrednio sędzia Dawid Piasecki, który przedłużył mecz o 5min, a po raz ostatni i tak gwizdnął po ponad 7 minutach (choć gol na 1:2 padł i tak po dodatkowym czasie)! Ostatecznie jednak szczęśliwie Widzewiacy dowieźli kapitalny wynik do końca meczu, choć co bardziej spostrzegawczy mogli zauważyć, że w pewnym momencie czerwono-biało-czerwoni wygrywali już 9:0! Niestety była to tylko awaria zegara :-)
Po wspólnej radości z piłkarzami dziękującymi za doping sympatycy piłki nożnej z Łodzi rozjechali się do domów.
Na osobną wzmiankę zasługuje jeszcze fakt, iż po raz drugi z rzędu na trybunie VIP stadionu Polonii mecz oglądał Sylwester Cacek, w towarzystwie swoich biznesowych przyjaciół w krawatach. Już rok temu zaprosił on na mecz KSP-RTS kilkudziesięciu znajomych, przed którymi mógł grać Pana Właćiciela. Mamy nadzieję, że gromkie "hej Cacek zapłać piłkarzom", jakie przyjezdni zaintonowali w 80min, nieco zgasiło pewność siebie Sylwestra Cacka, który chce być wielkim Panem, a nie potrafi uregulować należności wobec własnych pracowników.
Na koniec kilka słów na temat postawy kibiców z "Kamiennej". Szczerze i bez wdzięcznego lizania pewnych miejsc ciała, należy oddać Polonistom, że pokazali się z dobrej strony. Zaprezentowali się o niebo lepiej, niż rok wcześniej. Choć na stadion przybyli z nastawieniem na łatwe 3pkt, a cały mecz przegrywali 0:2, dopingowali do ostatnich chwil. W drugiej połowie pokazali też oprawę, na którą złożyła się sektorówka z napisem "POLONIA AŻ PO GRÓB" oraz transparent na płocie będący dokończeniem "TAK NAM DOPOMÓŻ BÓG". Efekt fajny, jednak biało-czarnej tonacji blasku dodałyby jeszcze czerwone race...
Kończąc dziękujemy fanom Polonii za zrozumienie sytuacji i solidarność!
2011/2012 Polonia Warszawa - Widzew Łódź (1:2)
25.02.2012 (1:2)
Video
Relacja
Ok. 400 kiboli Widzewa (w tym 3 "Niebieskich") zjechało do stolicy w deszczową, lutową sobotę. 350 fanatyków zasiadło na trybunie głównej KSP, kilku rozsianych było po stadionie. Pozostałym nie udało się wejść na obiekt, ponieważ zabrakło plastików służących do wyrabiania Kart Kibica.
Mecz z Polonią w Warszawie był czwartym i ostatnim, na którym kibiców Widzewa obowiązywał zakaz udziału po piro-zabawie na Łazienkowskiej. Dotyczy to oczywiście wyłącznie grupy zorganizowanej, toteż sektor gości świecił wczoraj pustkami, a w Łodzi nie pojawiły się bilety od warszawskich działaczy, które Stowarzyszenie mogłoby rozdysponować wśród chętnych.
Do stolicy kibole RTS-u przybyli więc każdy na własną rękę i jako wolni obywatele w specjalnym punkcie wyrobili polonijną "kartę kibica", zakupili bilet na sektor C3 i stamtąd też postanowili oglądać mecz. Zanim jednak udało się wejść na stadion przy Konwiktorskiej stoczyć musieli szereg dyskusji i żenujących przedstawień z miejscową milicją, która zjechała się pod kasy w sile niemal takiej, jak na warszawskie derby. Filmowanie, spisywanie, wypytywanie, bzdurne komentarze nie do końca umiejących logicznie myśleć wąsatych stróżów prawa, dla których nie lada zagadką było w jakim województwie leży Aleksandrów Łódzki - oto obraz policyjnego państwa za rządów PO.
W końcu, po pokonaniu zasieków w postaci mundurowych, a następnie nie mniej dociekliwych ochroniarzy, większości udało się zasiąść w jednym miejscu, z lewej strony trybuny głównej. Wspólnie wspierało Widzew ok. 350 fanatyków z Łodzi w tym parę sztuk z Ruchu Chorzów. Kilku innym udało się wejść na obiekt grubo po pierwszym gwizdku, a niektórym w ogóle nie było to dane. Powodem zamieszania było skończenie się plastików do wyrabiania "kart kibica", na czym ucierpieli też sympatycy KSP, którzy także nie mogli obejrzeć na żywo swojej drużyny.
Kibicowsko mecz rozpoczął się od standardowego "Jesteśmy zawsze tam...", a następnie wspólnie z młynem Polonii z "Kamiennej" zaśpiewano "Piłka nożna dla kibiców". Fani KSP z dużym zrozumieniem podeszli do obecności Widzewiaków pod i na ich stadionie w pełni rozumiejąc inwigilację środowisk kibicowskich jaka dotknęła ich przed Euro. Warto dodać, że na jesiennym meczu w Łodzi, również Warszawiacy mogli wejść na trybuny Widzewa, aby móc wspierać swój klub.
Fanatycy Widzewa od początku meczu ruszyli z dobrym dopingiem. Klimatu dodawał rzęsiście padający deszcz i grad, co w świetle jupiterów wyglądało bardzo fajnie, ale tylko dlatego, że stało się pod dachem ;-) Można więc żartobliwie podziękować PZPN-owi za ten zakaz, bowiem w "klatce" zjawiskowa aura nie byłaby tak mile odbierana.
Do dobrego dopingu przyłączyli się wreszcie piłkarze, którym oddać trzeba, że zagrali o niebo lepiej, niż przed tygodniem z Podbeskidziem. Jeszcze w pierwszej połowie Widzew strzelił 2 gole. Pierwszą bramkę zdobył debiutujący Tunezyjczyk Ben Dhifallaha! Drugą Poloniści strzelili sobie sami, a konkretnie Tomasz Brzyski. Świetny wynik z mocnym pretendentem do tytułu poprawił humory i z pewnością miał duży wpływ na jakość wokalną. Z drugiej strony im lepszy był doping, tym lepiej szło zawodnikom. Można więc powiedzieć, że gra zawodników i doping kibiców to połączony organizm.
W drugiej połowie piłkarze kontrolowali wynik meczu, a na sektorze C3 trwała fiesta. Bardzo długo i głośno "katowane" było "Z chuliganki się wyrwało..." (z podziałem na 2 strony), co dało świetny efekt. Za komentarz mogą robić słowa Polonistów z trybuny głównej, którzy stwierdzili, że w tym miejscu stadionu słychać było wyłącznie Widzewiaków!
Pod koniec meczu zrobiło się nerwowo i cofnięty do obrony zespół z Łodzi popełnił w końcu błąd dający gospodarzom bramkę kontaktową. Drugą chciał im podarować pośrednio sędzia Dawid Piasecki, który przedłużył mecz o 5min, a po raz ostatni i tak gwizdnął po ponad 7 minutach (choć gol na 1:2 padł i tak po dodatkowym czasie)! Ostatecznie jednak szczęśliwie Widzewiacy dowieźli kapitalny wynik do końca meczu, choć co bardziej spostrzegawczy mogli zauważyć, że w pewnym momencie czerwono-biało-czerwoni wygrywali już 9:0! Niestety była to tylko awaria zegara :-)
Po wspólnej radości z piłkarzami dziękującymi za doping sympatycy piłki nożnej z Łodzi rozjechali się do domów.
Na osobną wzmiankę zasługuje jeszcze fakt, iż po raz drugi z rzędu na trybunie VIP stadionu Polonii mecz oglądał Sylwester Cacek, w towarzystwie swoich biznesowych przyjaciół w krawatach. Już rok temu zaprosił on na mecz KSP-RTS kilkudziesięciu znajomych, przed którymi mógł grać Pana Właćiciela. Mamy nadzieję, że gromkie "hej Cacek zapłać piłkarzom", jakie przyjezdni zaintonowali w 80min, nieco zgasiło pewność siebie Sylwestra Cacka, który chce być wielkim Panem, a nie potrafi uregulować należności wobec własnych pracowników.
Na koniec kilka słów na temat postawy kibiców z "Kamiennej". Szczerze i bez wdzięcznego lizania pewnych miejsc ciała, należy oddać Polonistom, że pokazali się z dobrej strony. Zaprezentowali się o niebo lepiej, niż rok wcześniej. Choć na stadion przybyli z nastawieniem na łatwe 3pkt, a cały mecz przegrywali 0:2, dopingowali do ostatnich chwil. W drugiej połowie pokazali też oprawę, na którą złożyła się sektorówka z napisem "POLONIA AŻ PO GRÓB" oraz transparent na płocie będący dokończeniem "TAK NAM DOPOMÓŻ BÓG". Efekt fajny, jednak biało-czarnej tonacji blasku dodałyby jeszcze czerwone race...
Kończąc dziękujemy fanom Polonii za zrozumienie sytuacji i solidarność!
2011/2012 Polonia Warszawa - Widzew Łódź (1:2)
25.02.2012 (1:2)
Video
Relacja
Ok. 400 kiboli Widzewa (w tym 3 "Niebieskich") zjechało do stolicy w deszczową, lutową sobotę. 350 fanatyków zasiadło na trybunie głównej KSP, kilku rozsianych było po stadionie. Pozostałym nie udało się wejść na obiekt, ponieważ zabrakło plastików służących do wyrabiania Kart Kibica.
Mecz z Polonią w Warszawie był czwartym i ostatnim, na którym kibiców Widzewa obowiązywał zakaz udziału po piro-zabawie na Łazienkowskiej. Dotyczy to oczywiście wyłącznie grupy zorganizowanej, toteż sektor gości świecił wczoraj pustkami, a w Łodzi nie pojawiły się bilety od warszawskich działaczy, które Stowarzyszenie mogłoby rozdysponować wśród chętnych.
Do stolicy kibole RTS-u przybyli więc każdy na własną rękę i jako wolni obywatele w specjalnym punkcie wyrobili polonijną "kartę kibica", zakupili bilet na sektor C3 i stamtąd też postanowili oglądać mecz. Zanim jednak udało się wejść na stadion przy Konwiktorskiej stoczyć musieli szereg dyskusji i żenujących przedstawień z miejscową milicją, która zjechała się pod kasy w sile niemal takiej, jak na warszawskie derby. Filmowanie, spisywanie, wypytywanie, bzdurne komentarze nie do końca umiejących logicznie myśleć wąsatych stróżów prawa, dla których nie lada zagadką było w jakim województwie leży Aleksandrów Łódzki - oto obraz policyjnego państwa za rządów PO.
W końcu, po pokonaniu zasieków w postaci mundurowych, a następnie nie mniej dociekliwych ochroniarzy, większości udało się zasiąść w jednym miejscu, z lewej strony trybuny głównej. Wspólnie wspierało Widzew ok. 350 fanatyków z Łodzi w tym parę sztuk z Ruchu Chorzów. Kilku innym udało się wejść na obiekt grubo po pierwszym gwizdku, a niektórym w ogóle nie było to dane. Powodem zamieszania było skończenie się plastików do wyrabiania "kart kibica", na czym ucierpieli też sympatycy KSP, którzy także nie mogli obejrzeć na żywo swojej drużyny.
Kibicowsko mecz rozpoczął się od standardowego "Jesteśmy zawsze tam...", a następnie wspólnie z młynem Polonii z "Kamiennej" zaśpiewano "Piłka nożna dla kibiców". Fani KSP z dużym zrozumieniem podeszli do obecności Widzewiaków pod i na ich stadionie w pełni rozumiejąc inwigilację środowisk kibicowskich jaka dotknęła ich przed Euro. Warto dodać, że na jesiennym meczu w Łodzi, również Warszawiacy mogli wejść na trybuny Widzewa, aby móc wspierać swój klub.
Fanatycy Widzewa od początku meczu ruszyli z dobrym dopingiem. Klimatu dodawał rzęsiście padający deszcz i grad, co w świetle jupiterów wyglądało bardzo fajnie, ale tylko dlatego, że stało się pod dachem ;-) Można więc żartobliwie podziękować PZPN-owi za ten zakaz, bowiem w "klatce" zjawiskowa aura nie byłaby tak mile odbierana.
Do dobrego dopingu przyłączyli się wreszcie piłkarze, którym oddać trzeba, że zagrali o niebo lepiej, niż przed tygodniem z Podbeskidziem. Jeszcze w pierwszej połowie Widzew strzelił 2 gole. Pierwszą bramkę zdobył debiutujący Tunezyjczyk Ben Dhifallaha! Drugą Poloniści strzelili sobie sami, a konkretnie Tomasz Brzyski. Świetny wynik z mocnym pretendentem do tytułu poprawił humory i z pewnością miał duży wpływ na jakość wokalną. Z drugiej strony im lepszy był doping, tym lepiej szło zawodnikom. Można więc powiedzieć, że gra zawodników i doping kibiców to połączony organizm.
W drugiej połowie piłkarze kontrolowali wynik meczu, a na sektorze C3 trwała fiesta. Bardzo długo i głośno "katowane" było "Z chuliganki się wyrwało..." (z podziałem na 2 strony), co dało świetny efekt. Za komentarz mogą robić słowa Polonistów z trybuny głównej, którzy stwierdzili, że w tym miejscu stadionu słychać było wyłącznie Widzewiaków!
Pod koniec meczu zrobiło się nerwowo i cofnięty do obrony zespół z Łodzi popełnił w końcu błąd dający gospodarzom bramkę kontaktową. Drugą chciał im podarować pośrednio sędzia Dawid Piasecki, który przedłużył mecz o 5min, a po raz ostatni i tak gwizdnął po ponad 7 minutach (choć gol na 1:2 padł i tak po dodatkowym czasie)! Ostatecznie jednak szczęśliwie Widzewiacy dowieźli kapitalny wynik do końca meczu, choć co bardziej spostrzegawczy mogli zauważyć, że w pewnym momencie czerwono-biało-czerwoni wygrywali już 9:0! Niestety była to tylko awaria zegara :-)
Po wspólnej radości z piłkarzami dziękującymi za doping sympatycy piłki nożnej z Łodzi rozjechali się do domów.
Na osobną wzmiankę zasługuje jeszcze fakt, iż po raz drugi z rzędu na trybunie VIP stadionu Polonii mecz oglądał Sylwester Cacek, w towarzystwie swoich biznesowych przyjaciół w krawatach. Już rok temu zaprosił on na mecz KSP-RTS kilkudziesięciu znajomych, przed którymi mógł grać Pana Właćiciela. Mamy nadzieję, że gromkie "hej Cacek zapłać piłkarzom", jakie przyjezdni zaintonowali w 80min, nieco zgasiło pewność siebie Sylwestra Cacka, który chce być wielkim Panem, a nie potrafi uregulować należności wobec własnych pracowników.
Na koniec kilka słów na temat postawy kibiców z "Kamiennej". Szczerze i bez wdzięcznego lizania pewnych miejsc ciała, należy oddać Polonistom, że pokazali się z dobrej strony. Zaprezentowali się o niebo lepiej, niż rok wcześniej. Choć na stadion przybyli z nastawieniem na łatwe 3pkt, a cały mecz przegrywali 0:2, dopingowali do ostatnich chwil. W drugiej połowie pokazali też oprawę, na którą złożyła się sektorówka z napisem "POLONIA AŻ PO GRÓB" oraz transparent na płocie będący dokończeniem "TAK NAM DOPOMÓŻ BÓG". Efekt fajny, jednak biało-czarnej tonacji blasku dodałyby jeszcze czerwone race...
Kończąc dziękujemy fanom Polonii za zrozumienie sytuacji i solidarność!