Widzew 2012/2013
2012/2013 Śląsk Wrocław - Widzew Łódź (2:1)
23.02.2013 (2:1)
Video
Relacja
1250 fanatyków Widzewa pojawiło się w sobotnie popołudnie w sektorze gości miejskiego stadionu we Wrocławiu. Niestety łódzka jedenastka zawiodła oczekiwania fanów przegrywając ze Śląskiem 1:2.
Od grudnia piłkarska ekstraklasa pauzowała, a do tego ostatnim legalnym wyjazdem dla fanów Widzewa była październikowa wizyta w Gliwicach. Nic więc dziwnego, że „Czerwona Armia” zdążyła zatęsknić za atmosferą stadionu i problemy z rozdysponowaniem przyznanej puli biletów polegały tylko na tym, jak rozdzielić wejściówki, skoro chętnych było dwa razy więcej niż miejsc. Do Wrocławia pojechało więc 1250 Widzewiaków, choć gdyby nie zabieg wrocławskich działaczy, którzy szukając oszczędności obniżyli pojemność trybun, a co za tym idzie także „klatki”, byłoby ich dużo więcej.
Podróż na Dolny Śląsk rozpoczęła zbiórka w centrum Łodzi, skąd przemaszerowano wspólnie na dworzec kaliski. Tam grupa zapakowała się do pociągu specjalnego i ruszyła na Wrocław. Przejazd wyjazdowiczom umilił fan club z Pabianic, który przygotował transparent „Elita Widzew wita” w asyście racy. Podróż przebiegła bardzo sprawnie i meta na stacji Wrocław-Dworzec została osiągnięta ze sporym zapasem czasowym. Dojście do bram obiektu, jak i sama procedura wchodzenia przyjezdnych na stadion również okazała się bezproblemowa. Być może wpływ miała na to zapowiedź ze strony „Fanatyków Widzewa” o tym, że osoby wydelegowane przez stowarzyszenie będą nagrywali na video pracę służ porządkowych. Być może także nowa dyrektywa PZPN obligująca kluby do przyjmowania grupy kibiców gości w czasie nie dłuższym niż 60min. Ciekawą sprawą było również wykorzystanie urządzeń do skanowania dowodów osobistych, co z pewnością wzmocniło przepustowość wejść. Tak, czy owak, w „klatce” dość szybko zaczęło przybywać fanatyków oczekujących na pierwszy gwizdek. Na płotach, barierkach i gdziekolwiek się dało zawisły flagi: ŚP. „Rysiek” i Troll”, debiutująca wizytówka fan clubów, „Żyrardów”, „WFCG”, „FCB ’91″, „Ultras Widzew”, „Visitors”, „Zgierz”, „Chojny”"Radogoszcz”, „Elita Pabianic”, „Kanzas”, „Górniak”, „Śródmieście”, „Dąbrowa”,”Aleksandrów” (debiut), „Łódzki Widzew”, „Koluszki”, „Bałuciarze”, „O&J”, „Łowicz”, „Żabieniec”, „Widzew Łódź”, „Władcy Miasta Włókniarzy”, a także okazjonalne transparenty: „Bila zawsze w grze”, „Bila, Mały – trzymajcie się”, „ŚP. Nagoda” oraz „Wiktor trzymaj się”.
Mecz rozpoczął się od wymiany uprzejmości pomiędzy gospodarzami a gośćmi, a najwięcej uśmiechów wywoływał okrzyk: „Niech się dowie cały Wrocław – waszą matką Anna Grodzka”. Po tym już obie ekipy skupiły się na wspieraniu swoich jedenastek.
Pierwsi powody do radości mięli Widzewiacy. W 11min gry kapitalne podanie od Łukasza Brozia na bramkę zamienił debiutujący w RTS-ie Bartek Pawłowski i nic nie zapowiadało, że łodzianie mogą wrócić do domu bez punktów. Zimny prysznic przyszedł jednak bardzo szybko, bo już pięć minut później Śląsk wyrównał za sprawą bramki Wasiluka.
Stracona bramka nieco podłamała gości i nie było tak wielkiej „korby”, jak chociażby ta z Lubina. Trochę to dziwne, wszak Widzew, nie będący przecież faworytem, utrzymywał remisowy wynik na boisku Mistrza Polski. W dodatku gra łódzkich piłkarzy wyglądała bardzo w porządku, a zwłaszcza spokój i łatwość w kombinacyjnej grze piłką po ziemi. Być może wyniki sparingów tak bardzo rozbudziły wśród kibiców apetyty na wygrywanie, że remis przyjęto z lekkim niedosytem.
Pierwsza połowa zakończyła się więc rezultatem 1:1, a mogła dużo korzystniej dla Widzewiaków. Pechowo jednak uderzenia Bartoszewicza i Brozia zamiast w siatce lądowały na poprzeczce bramki Kelemena.
Drugie 45min nie różniło się znacząco od pierwszej połowy. Widzewiacy nadal długo utrzymywali się przy piłce, a Śląsk groźnie kontrował. W sektorze gości doping nie stał na zbyt wysokim poziomie, a momenty mocniejszego uderzenia wywoływały tylko bramkowe okazje piłkarzy w czerwonych strojach. Ciekawie było natomiast po przeciwnej stronie trybun. W młynie WKS-u zaprezentowano prostą, aczkolwiek schludną, oprawę w skład której wszedł transparent: „TRZEBA KOCHAĆ COŚ, BY CZUĆ, ŻE SIĘ ŻYJE” oraz sektorówka przedstawiająca herb wrocławskiego klubu. Do tego gospodarze odpalili świece dymne w klubowych barwach, a co jakiś czas głośno wybuchały „achtungi”. Warto też podkreślić, że akustyka trybun jest we Wrocławiu fatalna i to, co intonował młyn było niemal nie do rozróżnienia w „klatce”. Zapewne z wzajemnością.
Mimo, że gra Widzewiaków prezentowała się bardzo solidnie i przyjemnie dla oka, to goście 10min przed końcem meczu zadali decydujący cios. Po błędzie w defensywie zwycięską dla Śląska, w jego tysięcznym meczu w Ekstraklasie, zdobył Sobota. Gospodarze sukcesem uczcili jubileusz, a goście mięli niewesołe miny. Zwłaszcza, że gra była na prawdę solidna, a po strzale Dudka wrocławian uratował słupek. Pozostało więc mieć nadzieję, że piłkarze czerwono-biał0-czerwonych wyczerpali limit pecha i los jeszcze w tej rundzie odda to, co zabrał w sobotę.
Po ostatnim gwizdku przyjezdni musieli odczekać jeszcze trochę czasu, zanim zostali wypuszczeni ze stadionu. Oczekiwanie na otwarcie bram skróciła jedna z nich, która dziwnym trafem sama się otworzyła ;-) Widzewiacy wysypali się w kierunku wyjścia napotykając na opuszczających obiekt kiboli WKS-u, jednak do powitań nie doszło, gdyż dookoła szybko zaroiło się od mundurowych i obie grupy mogły zabawić się jedynie w chuligańską bitwę na…śnieżki ;-)
Powrót fanów do Łodzi wyglądał podobnie, jak droga w pierwszą stronę. Pociąg sprawnie „łykał” kilometry i ok. 23:30 wjechał do celu.
PS. Na meczu ze Śląskiem pojawiło się gościnnie 9 kibiców praskiej Sparty, którym dziękujemy za wizytę.
Autor Ryan
2012/2013 Śląsk Wrocław - Widzew Łódź (2:1)
23.02.2013 (2:1)
Video
Relacja
1250 fanatyków Widzewa pojawiło się w sobotnie popołudnie w sektorze gości miejskiego stadionu we Wrocławiu. Niestety łódzka jedenastka zawiodła oczekiwania fanów przegrywając ze Śląskiem 1:2.
Od grudnia piłkarska ekstraklasa pauzowała, a do tego ostatnim legalnym wyjazdem dla fanów Widzewa była październikowa wizyta w Gliwicach. Nic więc dziwnego, że „Czerwona Armia” zdążyła zatęsknić za atmosferą stadionu i problemy z rozdysponowaniem przyznanej puli biletów polegały tylko na tym, jak rozdzielić wejściówki, skoro chętnych było dwa razy więcej niż miejsc. Do Wrocławia pojechało więc 1250 Widzewiaków, choć gdyby nie zabieg wrocławskich działaczy, którzy szukając oszczędności obniżyli pojemność trybun, a co za tym idzie także „klatki”, byłoby ich dużo więcej.
Podróż na Dolny Śląsk rozpoczęła zbiórka w centrum Łodzi, skąd przemaszerowano wspólnie na dworzec kaliski. Tam grupa zapakowała się do pociągu specjalnego i ruszyła na Wrocław. Przejazd wyjazdowiczom umilił fan club z Pabianic, który przygotował transparent „Elita Widzew wita” w asyście racy. Podróż przebiegła bardzo sprawnie i meta na stacji Wrocław-Dworzec została osiągnięta ze sporym zapasem czasowym. Dojście do bram obiektu, jak i sama procedura wchodzenia przyjezdnych na stadion również okazała się bezproblemowa. Być może wpływ miała na to zapowiedź ze strony „Fanatyków Widzewa” o tym, że osoby wydelegowane przez stowarzyszenie będą nagrywali na video pracę służ porządkowych. Być może także nowa dyrektywa PZPN obligująca kluby do przyjmowania grupy kibiców gości w czasie nie dłuższym niż 60min. Ciekawą sprawą było również wykorzystanie urządzeń do skanowania dowodów osobistych, co z pewnością wzmocniło przepustowość wejść. Tak, czy owak, w „klatce” dość szybko zaczęło przybywać fanatyków oczekujących na pierwszy gwizdek. Na płotach, barierkach i gdziekolwiek się dało zawisły flagi: ŚP. „Rysiek” i Troll”, debiutująca wizytówka fan clubów, „Żyrardów”, „WFCG”, „FCB ’91″, „Ultras Widzew”, „Visitors”, „Zgierz”, „Chojny”"Radogoszcz”, „Elita Pabianic”, „Kanzas”, „Górniak”, „Śródmieście”, „Dąbrowa”,”Aleksandrów” (debiut), „Łódzki Widzew”, „Koluszki”, „Bałuciarze”, „O&J”, „Łowicz”, „Żabieniec”, „Widzew Łódź”, „Władcy Miasta Włókniarzy”, a także okazjonalne transparenty: „Bila zawsze w grze”, „Bila, Mały – trzymajcie się”, „ŚP. Nagoda” oraz „Wiktor trzymaj się”.
Mecz rozpoczął się od wymiany uprzejmości pomiędzy gospodarzami a gośćmi, a najwięcej uśmiechów wywoływał okrzyk: „Niech się dowie cały Wrocław – waszą matką Anna Grodzka”. Po tym już obie ekipy skupiły się na wspieraniu swoich jedenastek.
Pierwsi powody do radości mięli Widzewiacy. W 11min gry kapitalne podanie od Łukasza Brozia na bramkę zamienił debiutujący w RTS-ie Bartek Pawłowski i nic nie zapowiadało, że łodzianie mogą wrócić do domu bez punktów. Zimny prysznic przyszedł jednak bardzo szybko, bo już pięć minut później Śląsk wyrównał za sprawą bramki Wasiluka.
Stracona bramka nieco podłamała gości i nie było tak wielkiej „korby”, jak chociażby ta z Lubina. Trochę to dziwne, wszak Widzew, nie będący przecież faworytem, utrzymywał remisowy wynik na boisku Mistrza Polski. W dodatku gra łódzkich piłkarzy wyglądała bardzo w porządku, a zwłaszcza spokój i łatwość w kombinacyjnej grze piłką po ziemi. Być może wyniki sparingów tak bardzo rozbudziły wśród kibiców apetyty na wygrywanie, że remis przyjęto z lekkim niedosytem.
Pierwsza połowa zakończyła się więc rezultatem 1:1, a mogła dużo korzystniej dla Widzewiaków. Pechowo jednak uderzenia Bartoszewicza i Brozia zamiast w siatce lądowały na poprzeczce bramki Kelemena.
Drugie 45min nie różniło się znacząco od pierwszej połowy. Widzewiacy nadal długo utrzymywali się przy piłce, a Śląsk groźnie kontrował. W sektorze gości doping nie stał na zbyt wysokim poziomie, a momenty mocniejszego uderzenia wywoływały tylko bramkowe okazje piłkarzy w czerwonych strojach. Ciekawie było natomiast po przeciwnej stronie trybun. W młynie WKS-u zaprezentowano prostą, aczkolwiek schludną, oprawę w skład której wszedł transparent: „TRZEBA KOCHAĆ COŚ, BY CZUĆ, ŻE SIĘ ŻYJE” oraz sektorówka przedstawiająca herb wrocławskiego klubu. Do tego gospodarze odpalili świece dymne w klubowych barwach, a co jakiś czas głośno wybuchały „achtungi”. Warto też podkreślić, że akustyka trybun jest we Wrocławiu fatalna i to, co intonował młyn było niemal nie do rozróżnienia w „klatce”. Zapewne z wzajemnością.
Mimo, że gra Widzewiaków prezentowała się bardzo solidnie i przyjemnie dla oka, to goście 10min przed końcem meczu zadali decydujący cios. Po błędzie w defensywie zwycięską dla Śląska, w jego tysięcznym meczu w Ekstraklasie, zdobył Sobota. Gospodarze sukcesem uczcili jubileusz, a goście mięli niewesołe miny. Zwłaszcza, że gra była na prawdę solidna, a po strzale Dudka wrocławian uratował słupek. Pozostało więc mieć nadzieję, że piłkarze czerwono-biał0-czerwonych wyczerpali limit pecha i los jeszcze w tej rundzie odda to, co zabrał w sobotę.
Po ostatnim gwizdku przyjezdni musieli odczekać jeszcze trochę czasu, zanim zostali wypuszczeni ze stadionu. Oczekiwanie na otwarcie bram skróciła jedna z nich, która dziwnym trafem sama się otworzyła ;-) Widzewiacy wysypali się w kierunku wyjścia napotykając na opuszczających obiekt kiboli WKS-u, jednak do powitań nie doszło, gdyż dookoła szybko zaroiło się od mundurowych i obie grupy mogły zabawić się jedynie w chuligańską bitwę na…śnieżki ;-)
Powrót fanów do Łodzi wyglądał podobnie, jak droga w pierwszą stronę. Pociąg sprawnie „łykał” kilometry i ok. 23:30 wjechał do celu.
PS. Na meczu ze Śląskiem pojawiło się gościnnie 9 kibiców praskiej Sparty, którym dziękujemy za wizytę.
Autor Ryan
2012/2013 Śląsk Wrocław - Widzew Łódź (2:1)
23.02.2013 (2:1)
Video
Relacja
1250 fanatyków Widzewa pojawiło się w sobotnie popołudnie w sektorze gości miejskiego stadionu we Wrocławiu. Niestety łódzka jedenastka zawiodła oczekiwania fanów przegrywając ze Śląskiem 1:2.
Od grudnia piłkarska ekstraklasa pauzowała, a do tego ostatnim legalnym wyjazdem dla fanów Widzewa była październikowa wizyta w Gliwicach. Nic więc dziwnego, że „Czerwona Armia” zdążyła zatęsknić za atmosferą stadionu i problemy z rozdysponowaniem przyznanej puli biletów polegały tylko na tym, jak rozdzielić wejściówki, skoro chętnych było dwa razy więcej niż miejsc. Do Wrocławia pojechało więc 1250 Widzewiaków, choć gdyby nie zabieg wrocławskich działaczy, którzy szukając oszczędności obniżyli pojemność trybun, a co za tym idzie także „klatki”, byłoby ich dużo więcej.
Podróż na Dolny Śląsk rozpoczęła zbiórka w centrum Łodzi, skąd przemaszerowano wspólnie na dworzec kaliski. Tam grupa zapakowała się do pociągu specjalnego i ruszyła na Wrocław. Przejazd wyjazdowiczom umilił fan club z Pabianic, który przygotował transparent „Elita Widzew wita” w asyście racy. Podróż przebiegła bardzo sprawnie i meta na stacji Wrocław-Dworzec została osiągnięta ze sporym zapasem czasowym. Dojście do bram obiektu, jak i sama procedura wchodzenia przyjezdnych na stadion również okazała się bezproblemowa. Być może wpływ miała na to zapowiedź ze strony „Fanatyków Widzewa” o tym, że osoby wydelegowane przez stowarzyszenie będą nagrywali na video pracę służ porządkowych. Być może także nowa dyrektywa PZPN obligująca kluby do przyjmowania grupy kibiców gości w czasie nie dłuższym niż 60min. Ciekawą sprawą było również wykorzystanie urządzeń do skanowania dowodów osobistych, co z pewnością wzmocniło przepustowość wejść. Tak, czy owak, w „klatce” dość szybko zaczęło przybywać fanatyków oczekujących na pierwszy gwizdek. Na płotach, barierkach i gdziekolwiek się dało zawisły flagi: ŚP. „Rysiek” i Troll”, debiutująca wizytówka fan clubów, „Żyrardów”, „WFCG”, „FCB ’91″, „Ultras Widzew”, „Visitors”, „Zgierz”, „Chojny”"Radogoszcz”, „Elita Pabianic”, „Kanzas”, „Górniak”, „Śródmieście”, „Dąbrowa”,”Aleksandrów” (debiut), „Łódzki Widzew”, „Koluszki”, „Bałuciarze”, „O&J”, „Łowicz”, „Żabieniec”, „Widzew Łódź”, „Władcy Miasta Włókniarzy”, a także okazjonalne transparenty: „Bila zawsze w grze”, „Bila, Mały – trzymajcie się”, „ŚP. Nagoda” oraz „Wiktor trzymaj się”.
Mecz rozpoczął się od wymiany uprzejmości pomiędzy gospodarzami a gośćmi, a najwięcej uśmiechów wywoływał okrzyk: „Niech się dowie cały Wrocław – waszą matką Anna Grodzka”. Po tym już obie ekipy skupiły się na wspieraniu swoich jedenastek.
Pierwsi powody do radości mięli Widzewiacy. W 11min gry kapitalne podanie od Łukasza Brozia na bramkę zamienił debiutujący w RTS-ie Bartek Pawłowski i nic nie zapowiadało, że łodzianie mogą wrócić do domu bez punktów. Zimny prysznic przyszedł jednak bardzo szybko, bo już pięć minut później Śląsk wyrównał za sprawą bramki Wasiluka.
Stracona bramka nieco podłamała gości i nie było tak wielkiej „korby”, jak chociażby ta z Lubina. Trochę to dziwne, wszak Widzew, nie będący przecież faworytem, utrzymywał remisowy wynik na boisku Mistrza Polski. W dodatku gra łódzkich piłkarzy wyglądała bardzo w porządku, a zwłaszcza spokój i łatwość w kombinacyjnej grze piłką po ziemi. Być może wyniki sparingów tak bardzo rozbudziły wśród kibiców apetyty na wygrywanie, że remis przyjęto z lekkim niedosytem.
Pierwsza połowa zakończyła się więc rezultatem 1:1, a mogła dużo korzystniej dla Widzewiaków. Pechowo jednak uderzenia Bartoszewicza i Brozia zamiast w siatce lądowały na poprzeczce bramki Kelemena.
Drugie 45min nie różniło się znacząco od pierwszej połowy. Widzewiacy nadal długo utrzymywali się przy piłce, a Śląsk groźnie kontrował. W sektorze gości doping nie stał na zbyt wysokim poziomie, a momenty mocniejszego uderzenia wywoływały tylko bramkowe okazje piłkarzy w czerwonych strojach. Ciekawie było natomiast po przeciwnej stronie trybun. W młynie WKS-u zaprezentowano prostą, aczkolwiek schludną, oprawę w skład której wszedł transparent: „TRZEBA KOCHAĆ COŚ, BY CZUĆ, ŻE SIĘ ŻYJE” oraz sektorówka przedstawiająca herb wrocławskiego klubu. Do tego gospodarze odpalili świece dymne w klubowych barwach, a co jakiś czas głośno wybuchały „achtungi”. Warto też podkreślić, że akustyka trybun jest we Wrocławiu fatalna i to, co intonował młyn było niemal nie do rozróżnienia w „klatce”. Zapewne z wzajemnością.
Mimo, że gra Widzewiaków prezentowała się bardzo solidnie i przyjemnie dla oka, to goście 10min przed końcem meczu zadali decydujący cios. Po błędzie w defensywie zwycięską dla Śląska, w jego tysięcznym meczu w Ekstraklasie, zdobył Sobota. Gospodarze sukcesem uczcili jubileusz, a goście mięli niewesołe miny. Zwłaszcza, że gra była na prawdę solidna, a po strzale Dudka wrocławian uratował słupek. Pozostało więc mieć nadzieję, że piłkarze czerwono-biał0-czerwonych wyczerpali limit pecha i los jeszcze w tej rundzie odda to, co zabrał w sobotę.
Po ostatnim gwizdku przyjezdni musieli odczekać jeszcze trochę czasu, zanim zostali wypuszczeni ze stadionu. Oczekiwanie na otwarcie bram skróciła jedna z nich, która dziwnym trafem sama się otworzyła ;-) Widzewiacy wysypali się w kierunku wyjścia napotykając na opuszczających obiekt kiboli WKS-u, jednak do powitań nie doszło, gdyż dookoła szybko zaroiło się od mundurowych i obie grupy mogły zabawić się jedynie w chuligańską bitwę na…śnieżki ;-)
Powrót fanów do Łodzi wyglądał podobnie, jak droga w pierwszą stronę. Pociąg sprawnie „łykał” kilometry i ok. 23:30 wjechał do celu.
PS. Na meczu ze Śląskiem pojawiło się gościnnie 9 kibiców praskiej Sparty, którym dziękujemy za wizytę.
Autor Ryan
2012/2013 Śląsk Wrocław - Widzew Łódź (2:1)
23.02.2013 (2:1)
Video
Relacja
1250 fanatyków Widzewa pojawiło się w sobotnie popołudnie w sektorze gości miejskiego stadionu we Wrocławiu. Niestety łódzka jedenastka zawiodła oczekiwania fanów przegrywając ze Śląskiem 1:2.
Od grudnia piłkarska ekstraklasa pauzowała, a do tego ostatnim legalnym wyjazdem dla fanów Widzewa była październikowa wizyta w Gliwicach. Nic więc dziwnego, że „Czerwona Armia” zdążyła zatęsknić za atmosferą stadionu i problemy z rozdysponowaniem przyznanej puli biletów polegały tylko na tym, jak rozdzielić wejściówki, skoro chętnych było dwa razy więcej niż miejsc. Do Wrocławia pojechało więc 1250 Widzewiaków, choć gdyby nie zabieg wrocławskich działaczy, którzy szukając oszczędności obniżyli pojemność trybun, a co za tym idzie także „klatki”, byłoby ich dużo więcej.
Podróż na Dolny Śląsk rozpoczęła zbiórka w centrum Łodzi, skąd przemaszerowano wspólnie na dworzec kaliski. Tam grupa zapakowała się do pociągu specjalnego i ruszyła na Wrocław. Przejazd wyjazdowiczom umilił fan club z Pabianic, który przygotował transparent „Elita Widzew wita” w asyście racy. Podróż przebiegła bardzo sprawnie i meta na stacji Wrocław-Dworzec została osiągnięta ze sporym zapasem czasowym. Dojście do bram obiektu, jak i sama procedura wchodzenia przyjezdnych na stadion również okazała się bezproblemowa. Być może wpływ miała na to zapowiedź ze strony „Fanatyków Widzewa” o tym, że osoby wydelegowane przez stowarzyszenie będą nagrywali na video pracę służ porządkowych. Być może także nowa dyrektywa PZPN obligująca kluby do przyjmowania grupy kibiców gości w czasie nie dłuższym niż 60min. Ciekawą sprawą było również wykorzystanie urządzeń do skanowania dowodów osobistych, co z pewnością wzmocniło przepustowość wejść. Tak, czy owak, w „klatce” dość szybko zaczęło przybywać fanatyków oczekujących na pierwszy gwizdek. Na płotach, barierkach i gdziekolwiek się dało zawisły flagi: ŚP. „Rysiek” i Troll”, debiutująca wizytówka fan clubów, „Żyrardów”, „WFCG”, „FCB ’91″, „Ultras Widzew”, „Visitors”, „Zgierz”, „Chojny”"Radogoszcz”, „Elita Pabianic”, „Kanzas”, „Górniak”, „Śródmieście”, „Dąbrowa”,”Aleksandrów” (debiut), „Łódzki Widzew”, „Koluszki”, „Bałuciarze”, „O&J”, „Łowicz”, „Żabieniec”, „Widzew Łódź”, „Władcy Miasta Włókniarzy”, a także okazjonalne transparenty: „Bila zawsze w grze”, „Bila, Mały – trzymajcie się”, „ŚP. Nagoda” oraz „Wiktor trzymaj się”.
Mecz rozpoczął się od wymiany uprzejmości pomiędzy gospodarzami a gośćmi, a najwięcej uśmiechów wywoływał okrzyk: „Niech się dowie cały Wrocław – waszą matką Anna Grodzka”. Po tym już obie ekipy skupiły się na wspieraniu swoich jedenastek.
Pierwsi powody do radości mięli Widzewiacy. W 11min gry kapitalne podanie od Łukasza Brozia na bramkę zamienił debiutujący w RTS-ie Bartek Pawłowski i nic nie zapowiadało, że łodzianie mogą wrócić do domu bez punktów. Zimny prysznic przyszedł jednak bardzo szybko, bo już pięć minut później Śląsk wyrównał za sprawą bramki Wasiluka.
Stracona bramka nieco podłamała gości i nie było tak wielkiej „korby”, jak chociażby ta z Lubina. Trochę to dziwne, wszak Widzew, nie będący przecież faworytem, utrzymywał remisowy wynik na boisku Mistrza Polski. W dodatku gra łódzkich piłkarzy wyglądała bardzo w porządku, a zwłaszcza spokój i łatwość w kombinacyjnej grze piłką po ziemi. Być może wyniki sparingów tak bardzo rozbudziły wśród kibiców apetyty na wygrywanie, że remis przyjęto z lekkim niedosytem.
Pierwsza połowa zakończyła się więc rezultatem 1:1, a mogła dużo korzystniej dla Widzewiaków. Pechowo jednak uderzenia Bartoszewicza i Brozia zamiast w siatce lądowały na poprzeczce bramki Kelemena.
Drugie 45min nie różniło się znacząco od pierwszej połowy. Widzewiacy nadal długo utrzymywali się przy piłce, a Śląsk groźnie kontrował. W sektorze gości doping nie stał na zbyt wysokim poziomie, a momenty mocniejszego uderzenia wywoływały tylko bramkowe okazje piłkarzy w czerwonych strojach. Ciekawie było natomiast po przeciwnej stronie trybun. W młynie WKS-u zaprezentowano prostą, aczkolwiek schludną, oprawę w skład której wszedł transparent: „TRZEBA KOCHAĆ COŚ, BY CZUĆ, ŻE SIĘ ŻYJE” oraz sektorówka przedstawiająca herb wrocławskiego klubu. Do tego gospodarze odpalili świece dymne w klubowych barwach, a co jakiś czas głośno wybuchały „achtungi”. Warto też podkreślić, że akustyka trybun jest we Wrocławiu fatalna i to, co intonował młyn było niemal nie do rozróżnienia w „klatce”. Zapewne z wzajemnością.
Mimo, że gra Widzewiaków prezentowała się bardzo solidnie i przyjemnie dla oka, to goście 10min przed końcem meczu zadali decydujący cios. Po błędzie w defensywie zwycięską dla Śląska, w jego tysięcznym meczu w Ekstraklasie, zdobył Sobota. Gospodarze sukcesem uczcili jubileusz, a goście mięli niewesołe miny. Zwłaszcza, że gra była na prawdę solidna, a po strzale Dudka wrocławian uratował słupek. Pozostało więc mieć nadzieję, że piłkarze czerwono-biał0-czerwonych wyczerpali limit pecha i los jeszcze w tej rundzie odda to, co zabrał w sobotę.
Po ostatnim gwizdku przyjezdni musieli odczekać jeszcze trochę czasu, zanim zostali wypuszczeni ze stadionu. Oczekiwanie na otwarcie bram skróciła jedna z nich, która dziwnym trafem sama się otworzyła ;-) Widzewiacy wysypali się w kierunku wyjścia napotykając na opuszczających obiekt kiboli WKS-u, jednak do powitań nie doszło, gdyż dookoła szybko zaroiło się od mundurowych i obie grupy mogły zabawić się jedynie w chuligańską bitwę na…śnieżki ;-)
Powrót fanów do Łodzi wyglądał podobnie, jak droga w pierwszą stronę. Pociąg sprawnie „łykał” kilometry i ok. 23:30 wjechał do celu.
PS. Na meczu ze Śląskiem pojawiło się gościnnie 9 kibiców praskiej Sparty, którym dziękujemy za wizytę.
Autor Ryan
2012/2013 Widzew Łódź - Ruch Chorzów (3:0)
02.03.2013 (3:0)
Video
Relacja
Ruch Chorzów lepszy od Widzewa w „meczu przyjaźni”. Niebiescy rozbili łodzian, którzy zawody kończyli w dziesiątkę aż 3:0. Na stadionie i w najbliższych jego okolicach pojawiło się ok. 1500 fanatyków RTS.
Wyjazd do Chorzowa był już drugim z rzędu w rundzie wiosennej, a w planach jest jeszcze potyczka w Bełchatowie, zanim dane będzie Widzewiakom powrócić na Piłsudskiego. Ale, że konfidenckimi zapałami działacze GKS uniemożliwili łodzianom pojawienie się w sektorze gości, przyjacielska wizyta na Górnym Śląsku przyciągnęła ok. półtora tysiąca fanów RTS-u.
Po raz kolejny mecz przy Cichej ustalono na sobotę, godz. 13:30, co nie sprzyjało atmosferze. Dodatkowo pamiętać trzeba o wyjątkowej specyfice meczów zgodowych. W konsekwencji trybuny wysłużonego stadionu zapełniły się łącznie na ok. 6000 osób. Tradycyjne oblężenie kas przed pierwszym gwizdkiem spowodowało spore zatory i część ludzi odpuściła przeciągające się stanie w kolejce i wybrała zacieśnianie przyjaznych stosunków w okolicznych knajpach.
Na stadionie Widzewiacy zasiedli głównie w sektorze nr 6 oraz wspólnie z Niebieskimi w młynie. Pozostali rozsiani byli grupkami w pozostałych miejscach trybun. Kibole z Łodzi powiesili 8 swoich flag: „Żyrardów”, „ŚP. Rysiek”, „Łódzki Widzew”, „Visitors”, „Zgierz”, „London”, „Rogów” (debiut) oraz „Łódź” (z orzełkiem) + zgodowa „Criminal Family”, a także transparenty: „Podlaś, Johny – Trzymajcie się. ZFH”, „Wiktor, trzymaj się”, „Heski, jesteśmy z tobą” oraz „ŚP. Wasyl”.
Wybiegającym na boisko piłkarzom towarzyszyli młodzi chłopcy ubrani w barwy Widzewa i Ruchu, którzy następnie przez mikrofon spikera wykrzyczeli całemu stadionowi: „Jest nas dwóch: Widzew i Ruch”. Dwie koszulki, obu klubów, w których pojawiły się dzieciaki, zostały podpisane przez piłkarzy z przeznaczeniem na licytację. Zysk z niej zasili konta dwóch domów dziecka: z Łodzi i z Chorzowa!
Od początku spotkania niebiesko-czerwony młyn ruszył z dopingiem, ale nie był on porywający. Jak to przy zgodowych pojedynkach było sennie, monotonnie i ze sporą ilością przestojów. Towarzystwo zrywało się jedynie przy bramkach, a te padały w sobotę popołudnie jedynie dla gospodarzy.
Worek z bramkami dla Ruchu rozwiązał w 17 minucie Jankowski po szybkiej kontrze. Jeszcze w pierwszej połowie, za dotknięcie piłki rękoma poza polem karnym, wyleciał Dragojevic i zrobiło się bardzo nieciekawie. Na początku drugiej odsłony na 2:0 z karnego podwyższył Zieńczuk, a w jednej z ostatnich akcji wynik ustalił…Mindaugas Panka.
Nie zważając na niekorzystny rezultat fani Widzewa starali się wspólnie bawić z Niebieskimi. W pewnym momencie doszło nawet do odtańczenia popularnej wśród kibiców Ruchu „Ciuchci”, którą zainicjowała…grupka pozytywnych wariatów bawiących się „bez cerat” w sektorze gości ;-)
Kolejny „mecz przyjaźni” przeszedł do historii, ale jak to zwykle bywa, nie będzie jakoś specjalnie zapamiętany. Po spotkaniu spora grupa kibiców gości pozostała w Chorzowie oraz miastach-FC Ruchu, aby wspólnie oblewać „najlepszą w Polsce zgodę!”
Natomiast o godz. 16:00 na bocznym boisku swój mecz zgodowy rozegrali chłopcy z juniorskich zespołów Ruchu i Widzewa z rocznika 2000. Lepsi okazali się tym razem łodzianie wygrywając 2:0 i trochę rewanżując chorzowianom za porażkę pierwszego zespołu :-)
Autor: Ryan
2012/2013 Widzew Łódź - Ruch Chorzów (3:0)
02.03.2013 (3:0)
Video
Relacja
Ruch Chorzów lepszy od Widzewa w „meczu przyjaźni”. Niebiescy rozbili łodzian, którzy zawody kończyli w dziesiątkę aż 3:0. Na stadionie i w najbliższych jego okolicach pojawiło się ok. 1500 fanatyków RTS.
Wyjazd do Chorzowa był już drugim z rzędu w rundzie wiosennej, a w planach jest jeszcze potyczka w Bełchatowie, zanim dane będzie Widzewiakom powrócić na Piłsudskiego. Ale, że konfidenckimi zapałami działacze GKS uniemożliwili łodzianom pojawienie się w sektorze gości, przyjacielska wizyta na Górnym Śląsku przyciągnęła ok. półtora tysiąca fanów RTS-u.
Po raz kolejny mecz przy Cichej ustalono na sobotę, godz. 13:30, co nie sprzyjało atmosferze. Dodatkowo pamiętać trzeba o wyjątkowej specyfice meczów zgodowych. W konsekwencji trybuny wysłużonego stadionu zapełniły się łącznie na ok. 6000 osób. Tradycyjne oblężenie kas przed pierwszym gwizdkiem spowodowało spore zatory i część ludzi odpuściła przeciągające się stanie w kolejce i wybrała zacieśnianie przyjaznych stosunków w okolicznych knajpach.
Na stadionie Widzewiacy zasiedli głównie w sektorze nr 6 oraz wspólnie z Niebieskimi w młynie. Pozostali rozsiani byli grupkami w pozostałych miejscach trybun. Kibole z Łodzi powiesili 8 swoich flag: „Żyrardów”, „ŚP. Rysiek”, „Łódzki Widzew”, „Visitors”, „Zgierz”, „London”, „Rogów” (debiut) oraz „Łódź” (z orzełkiem) + zgodowa „Criminal Family”, a także transparenty: „Podlaś, Johny – Trzymajcie się. ZFH”, „Wiktor, trzymaj się”, „Heski, jesteśmy z tobą” oraz „ŚP. Wasyl”.
Wybiegającym na boisko piłkarzom towarzyszyli młodzi chłopcy ubrani w barwy Widzewa i Ruchu, którzy następnie przez mikrofon spikera wykrzyczeli całemu stadionowi: „Jest nas dwóch: Widzew i Ruch”. Dwie koszulki, obu klubów, w których pojawiły się dzieciaki, zostały podpisane przez piłkarzy z przeznaczeniem na licytację. Zysk z niej zasili konta dwóch domów dziecka: z Łodzi i z Chorzowa!
Od początku spotkania niebiesko-czerwony młyn ruszył z dopingiem, ale nie był on porywający. Jak to przy zgodowych pojedynkach było sennie, monotonnie i ze sporą ilością przestojów. Towarzystwo zrywało się jedynie przy bramkach, a te padały w sobotę popołudnie jedynie dla gospodarzy.
Worek z bramkami dla Ruchu rozwiązał w 17 minucie Jankowski po szybkiej kontrze. Jeszcze w pierwszej połowie, za dotknięcie piłki rękoma poza polem karnym, wyleciał Dragojevic i zrobiło się bardzo nieciekawie. Na początku drugiej odsłony na 2:0 z karnego podwyższył Zieńczuk, a w jednej z ostatnich akcji wynik ustalił…Mindaugas Panka.
Nie zważając na niekorzystny rezultat fani Widzewa starali się wspólnie bawić z Niebieskimi. W pewnym momencie doszło nawet do odtańczenia popularnej wśród kibiców Ruchu „Ciuchci”, którą zainicjowała…grupka pozytywnych wariatów bawiących się „bez cerat” w sektorze gości ;-)
Kolejny „mecz przyjaźni” przeszedł do historii, ale jak to zwykle bywa, nie będzie jakoś specjalnie zapamiętany. Po spotkaniu spora grupa kibiców gości pozostała w Chorzowie oraz miastach-FC Ruchu, aby wspólnie oblewać „najlepszą w Polsce zgodę!”
Natomiast o godz. 16:00 na bocznym boisku swój mecz zgodowy rozegrali chłopcy z juniorskich zespołów Ruchu i Widzewa z rocznika 2000. Lepsi okazali się tym razem łodzianie wygrywając 2:0 i trochę rewanżując chorzowianom za porażkę pierwszego zespołu :-)
Autor: Ryan
2012/2013 Widzew Łódź - Ruch Chorzów (3:0)
02.03.2013 (3:0)
Video
Relacja
Ruch Chorzów lepszy od Widzewa w „meczu przyjaźni”. Niebiescy rozbili łodzian, którzy zawody kończyli w dziesiątkę aż 3:0. Na stadionie i w najbliższych jego okolicach pojawiło się ok. 1500 fanatyków RTS.
Wyjazd do Chorzowa był już drugim z rzędu w rundzie wiosennej, a w planach jest jeszcze potyczka w Bełchatowie, zanim dane będzie Widzewiakom powrócić na Piłsudskiego. Ale, że konfidenckimi zapałami działacze GKS uniemożliwili łodzianom pojawienie się w sektorze gości, przyjacielska wizyta na Górnym Śląsku przyciągnęła ok. półtora tysiąca fanów RTS-u.
Po raz kolejny mecz przy Cichej ustalono na sobotę, godz. 13:30, co nie sprzyjało atmosferze. Dodatkowo pamiętać trzeba o wyjątkowej specyfice meczów zgodowych. W konsekwencji trybuny wysłużonego stadionu zapełniły się łącznie na ok. 6000 osób. Tradycyjne oblężenie kas przed pierwszym gwizdkiem spowodowało spore zatory i część ludzi odpuściła przeciągające się stanie w kolejce i wybrała zacieśnianie przyjaznych stosunków w okolicznych knajpach.
Na stadionie Widzewiacy zasiedli głównie w sektorze nr 6 oraz wspólnie z Niebieskimi w młynie. Pozostali rozsiani byli grupkami w pozostałych miejscach trybun. Kibole z Łodzi powiesili 8 swoich flag: „Żyrardów”, „ŚP. Rysiek”, „Łódzki Widzew”, „Visitors”, „Zgierz”, „London”, „Rogów” (debiut) oraz „Łódź” (z orzełkiem) + zgodowa „Criminal Family”, a także transparenty: „Podlaś, Johny – Trzymajcie się. ZFH”, „Wiktor, trzymaj się”, „Heski, jesteśmy z tobą” oraz „ŚP. Wasyl”.
Wybiegającym na boisko piłkarzom towarzyszyli młodzi chłopcy ubrani w barwy Widzewa i Ruchu, którzy następnie przez mikrofon spikera wykrzyczeli całemu stadionowi: „Jest nas dwóch: Widzew i Ruch”. Dwie koszulki, obu klubów, w których pojawiły się dzieciaki, zostały podpisane przez piłkarzy z przeznaczeniem na licytację. Zysk z niej zasili konta dwóch domów dziecka: z Łodzi i z Chorzowa!
Od początku spotkania niebiesko-czerwony młyn ruszył z dopingiem, ale nie był on porywający. Jak to przy zgodowych pojedynkach było sennie, monotonnie i ze sporą ilością przestojów. Towarzystwo zrywało się jedynie przy bramkach, a te padały w sobotę popołudnie jedynie dla gospodarzy.
Worek z bramkami dla Ruchu rozwiązał w 17 minucie Jankowski po szybkiej kontrze. Jeszcze w pierwszej połowie, za dotknięcie piłki rękoma poza polem karnym, wyleciał Dragojevic i zrobiło się bardzo nieciekawie. Na początku drugiej odsłony na 2:0 z karnego podwyższył Zieńczuk, a w jednej z ostatnich akcji wynik ustalił…Mindaugas Panka.
Nie zważając na niekorzystny rezultat fani Widzewa starali się wspólnie bawić z Niebieskimi. W pewnym momencie doszło nawet do odtańczenia popularnej wśród kibiców Ruchu „Ciuchci”, którą zainicjowała…grupka pozytywnych wariatów bawiących się „bez cerat” w sektorze gości ;-)
Kolejny „mecz przyjaźni” przeszedł do historii, ale jak to zwykle bywa, nie będzie jakoś specjalnie zapamiętany. Po spotkaniu spora grupa kibiców gości pozostała w Chorzowie oraz miastach-FC Ruchu, aby wspólnie oblewać „najlepszą w Polsce zgodę!”
Natomiast o godz. 16:00 na bocznym boisku swój mecz zgodowy rozegrali chłopcy z juniorskich zespołów Ruchu i Widzewa z rocznika 2000. Lepsi okazali się tym razem łodzianie wygrywając 2:0 i trochę rewanżując chorzowianom za porażkę pierwszego zespołu :-)
Autor: Ryan
2012/2013 Widzew Łódź - Ruch Chorzów (3:0)
02.03.2013 (3:0)
Video
Relacja
Ruch Chorzów lepszy od Widzewa w „meczu przyjaźni”. Niebiescy rozbili łodzian, którzy zawody kończyli w dziesiątkę aż 3:0. Na stadionie i w najbliższych jego okolicach pojawiło się ok. 1500 fanatyków RTS.
Wyjazd do Chorzowa był już drugim z rzędu w rundzie wiosennej, a w planach jest jeszcze potyczka w Bełchatowie, zanim dane będzie Widzewiakom powrócić na Piłsudskiego. Ale, że konfidenckimi zapałami działacze GKS uniemożliwili łodzianom pojawienie się w sektorze gości, przyjacielska wizyta na Górnym Śląsku przyciągnęła ok. półtora tysiąca fanów RTS-u.
Po raz kolejny mecz przy Cichej ustalono na sobotę, godz. 13:30, co nie sprzyjało atmosferze. Dodatkowo pamiętać trzeba o wyjątkowej specyfice meczów zgodowych. W konsekwencji trybuny wysłużonego stadionu zapełniły się łącznie na ok. 6000 osób. Tradycyjne oblężenie kas przed pierwszym gwizdkiem spowodowało spore zatory i część ludzi odpuściła przeciągające się stanie w kolejce i wybrała zacieśnianie przyjaznych stosunków w okolicznych knajpach.
Na stadionie Widzewiacy zasiedli głównie w sektorze nr 6 oraz wspólnie z Niebieskimi w młynie. Pozostali rozsiani byli grupkami w pozostałych miejscach trybun. Kibole z Łodzi powiesili 8 swoich flag: „Żyrardów”, „ŚP. Rysiek”, „Łódzki Widzew”, „Visitors”, „Zgierz”, „London”, „Rogów” (debiut) oraz „Łódź” (z orzełkiem) + zgodowa „Criminal Family”, a także transparenty: „Podlaś, Johny – Trzymajcie się. ZFH”, „Wiktor, trzymaj się”, „Heski, jesteśmy z tobą” oraz „ŚP. Wasyl”.
Wybiegającym na boisko piłkarzom towarzyszyli młodzi chłopcy ubrani w barwy Widzewa i Ruchu, którzy następnie przez mikrofon spikera wykrzyczeli całemu stadionowi: „Jest nas dwóch: Widzew i Ruch”. Dwie koszulki, obu klubów, w których pojawiły się dzieciaki, zostały podpisane przez piłkarzy z przeznaczeniem na licytację. Zysk z niej zasili konta dwóch domów dziecka: z Łodzi i z Chorzowa!
Od początku spotkania niebiesko-czerwony młyn ruszył z dopingiem, ale nie był on porywający. Jak to przy zgodowych pojedynkach było sennie, monotonnie i ze sporą ilością przestojów. Towarzystwo zrywało się jedynie przy bramkach, a te padały w sobotę popołudnie jedynie dla gospodarzy.
Worek z bramkami dla Ruchu rozwiązał w 17 minucie Jankowski po szybkiej kontrze. Jeszcze w pierwszej połowie, za dotknięcie piłki rękoma poza polem karnym, wyleciał Dragojevic i zrobiło się bardzo nieciekawie. Na początku drugiej odsłony na 2:0 z karnego podwyższył Zieńczuk, a w jednej z ostatnich akcji wynik ustalił…Mindaugas Panka.
Nie zważając na niekorzystny rezultat fani Widzewa starali się wspólnie bawić z Niebieskimi. W pewnym momencie doszło nawet do odtańczenia popularnej wśród kibiców Ruchu „Ciuchci”, którą zainicjowała…grupka pozytywnych wariatów bawiących się „bez cerat” w sektorze gości ;-)
Kolejny „mecz przyjaźni” przeszedł do historii, ale jak to zwykle bywa, nie będzie jakoś specjalnie zapamiętany. Po spotkaniu spora grupa kibiców gości pozostała w Chorzowie oraz miastach-FC Ruchu, aby wspólnie oblewać „najlepszą w Polsce zgodę!”
Natomiast o godz. 16:00 na bocznym boisku swój mecz zgodowy rozegrali chłopcy z juniorskich zespołów Ruchu i Widzewa z rocznika 2000. Lepsi okazali się tym razem łodzianie wygrywając 2:0 i trochę rewanżując chorzowianom za porażkę pierwszego zespołu :-)
Autor: Ryan
2012/2013 Piast Gliwice - Widzew Łódź (1:2)
19.10.2012 (1:2)
Video
Relacja
W obecności 7000 widzów rozegrano mecz 8 kolejki Ekstraklasy pomiędzy Piastem Gliwice a Widzewem. W sektorze gości i jego najbliższych okolicach zasiadło tym razem ok. 1000 Widzewiaków + silna ekipa Ruchu wspomagająca nas w ok. 300 osób. Fani Widzewa na to spotkanie udali się wypełnionym pociągiem specjalnym. Piłkarskie święto próbowała nam zakłócić dziwnie zachowująca się ochrona, która w sposób odbiegający od utartych standardów próbowała utrudniać wejście fanów RTSu na obiekt. Gdy w końcu grupa zasiadła w klatce rozpoczął się dobry doping, który zakończył się eksplozją radości w 91 minucie meczu kiedy to Łukasz Broź zdobył zwycięską bramkę. Widzew spotkanie wygrał 2:1 i powrócił do walki o Mistrzostwo Polski :) Fani Piasta z niezwykle aktualnym przesłaniem ZAKAZY NAM DAJECIE, USTA NAM NIE ZAMKNIECIE.
Na koniec dziękujemy kibolom Ruchu za wsparcie podczas jaki i po meczu !
Chłopaki TRZYMAJCIE SIĘ !!!
2012/2013 Piast Gliwice - Widzew Łódź (1:2)
19.10.2012 (1:2)
Video
Relacja
W obecności 7000 widzów rozegrano mecz 8 kolejki Ekstraklasy pomiędzy Piastem Gliwice a Widzewem. W sektorze gości i jego najbliższych okolicach zasiadło tym razem ok. 1000 Widzewiaków + silna ekipa Ruchu wspomagająca nas w ok. 300 osób. Fani Widzewa na to spotkanie udali się wypełnionym pociągiem specjalnym. Piłkarskie święto próbowała nam zakłócić dziwnie zachowująca się ochrona, która w sposób odbiegający od utartych standardów próbowała utrudniać wejście fanów RTSu na obiekt. Gdy w końcu grupa zasiadła w klatce rozpoczął się dobry doping, który zakończył się eksplozją radości w 91 minucie meczu kiedy to Łukasz Broź zdobył zwycięską bramkę. Widzew spotkanie wygrał 2:1 i powrócił do walki o Mistrzostwo Polski :) Fani Piasta z niezwykle aktualnym przesłaniem ZAKAZY NAM DAJECIE, USTA NAM NIE ZAMKNIECIE.
Na koniec dziękujemy kibolom Ruchu za wsparcie podczas jaki i po meczu !
Chłopaki TRZYMAJCIE SIĘ !!!
2012/2013 Piast Gliwice - Widzew Łódź (1:2)
19.10.2012 (1:2)
Video
Relacja
W obecności 7000 widzów rozegrano mecz 8 kolejki Ekstraklasy pomiędzy Piastem Gliwice a Widzewem. W sektorze gości i jego najbliższych okolicach zasiadło tym razem ok. 1000 Widzewiaków + silna ekipa Ruchu wspomagająca nas w ok. 300 osób. Fani Widzewa na to spotkanie udali się wypełnionym pociągiem specjalnym. Piłkarskie święto próbowała nam zakłócić dziwnie zachowująca się ochrona, która w sposób odbiegający od utartych standardów próbowała utrudniać wejście fanów RTSu na obiekt. Gdy w końcu grupa zasiadła w klatce rozpoczął się dobry doping, który zakończył się eksplozją radości w 91 minucie meczu kiedy to Łukasz Broź zdobył zwycięską bramkę. Widzew spotkanie wygrał 2:1 i powrócił do walki o Mistrzostwo Polski :) Fani Piasta z niezwykle aktualnym przesłaniem ZAKAZY NAM DAJECIE, USTA NAM NIE ZAMKNIECIE.
Na koniec dziękujemy kibolom Ruchu za wsparcie podczas jaki i po meczu !
Chłopaki TRZYMAJCIE SIĘ !!!
2012/2013 Piast Gliwice - Widzew Łódź (1:2)
19.10.2012 (1:2)
Video
Relacja
W obecności 7000 widzów rozegrano mecz 8 kolejki Ekstraklasy pomiędzy Piastem Gliwice a Widzewem. W sektorze gości i jego najbliższych okolicach zasiadło tym razem ok. 1000 Widzewiaków + silna ekipa Ruchu wspomagająca nas w ok. 300 osób. Fani Widzewa na to spotkanie udali się wypełnionym pociągiem specjalnym. Piłkarskie święto próbowała nam zakłócić dziwnie zachowująca się ochrona, która w sposób odbiegający od utartych standardów próbowała utrudniać wejście fanów RTSu na obiekt. Gdy w końcu grupa zasiadła w klatce rozpoczął się dobry doping, który zakończył się eksplozją radości w 91 minucie meczu kiedy to Łukasz Broź zdobył zwycięską bramkę. Widzew spotkanie wygrał 2:1 i powrócił do walki o Mistrzostwo Polski :) Fani Piasta z niezwykle aktualnym przesłaniem ZAKAZY NAM DAJECIE, USTA NAM NIE ZAMKNIECIE.
Na koniec dziękujemy kibolom Ruchu za wsparcie podczas jaki i po meczu !
Chłopaki TRZYMAJCIE SIĘ !!!
2012/2013 Polonia Warszawa - Widzew Łódź (3:1)
28.09.2012 (3:1)
Video
Relacja
Fantastyczna passa Widzewa została przerwana. Łodzianie znaleźli swojego pogromcę w Warszawie, gdzie przegrali pierwszy mecz w tym sezonie. Spotkanie z Polonią oglądało z trybun ok. 700 kibiców RTS-u z dwóch różnych miejsc na stadionie!
Wyjazd do stolicy był dopiero drugim w bieżących rozgrywkach. Korba i "duch w narodzie" po Lubinie nie gasły, a że piłkarze wciąż liderowali w lidze, spodziewać się było można sporego zainteresowania wyjazdem do Warszawy. Niestety działacze Polonii nie mogli, decyzją policji, udostępnić fanom Widzewa więcej, niż 350 biletów na sektor dla gości, o co prosili przyjezdni. Wiadomo jednak, że dla Widzewiaków nie istnieją takie terminy, jak: "nie da się", "nie można". Konwiktorską nawiedziło ok. 700 fanatyków, czyli dwa razy więcej, niż wyniosła pula przyznanych wejściówek!
W piątkowy wieczór, pod muranowski stadion, zajechało kilkadziesiąt samochodów i kilka busików z wyjazdowiczami. Pojazdy zaparkowano na prowizorycznym parkingu i przez mały park ruszono pod wejście. Tam nastąpiła jednak niemiła niespodzianka. Organizator zamierzał wpuścić 350-osobową grupę...jedną bramką, obsługiwaną przez dwóch średnio inteligentnych ochroniarzy. Jeden rzut okiem i było wiadomo, że dostanie się do sektora gości nie będzie prostą i przyjemną sprawą. Na dodatek dojście do bramki wiodło przez ciasny korytarz między ogrodzeniem a murkiem, w którym ktoś "bystry inaczej" ustawił jeszcze zasieki w postaci płotków. Jednak i to nie był koniec cyrków. Otóż nie popisali się również i łódzcy działacze, którzy wysłali do Warszawy listę imienną niekompletną, z poprzestawianymi numerami PESEL oraz z zupełnie nie chronologicznym zapisem danych. Łatwo więc sobie wyobrazić jak "sprawnie" przebiegał proces odnajdywania konkretnego wyjazdowicza i odhaczanie go na liście. Na przesłanych dokumentach widniała pieczątka dyr. d/s bezpieczeństwa Grażyny Dziegieckiej. Bez komentarza.
W końcu, po nerwowym wyczekiwaniu "klatka" zaczęła się zapełniać. Na jej płocie zawisły flagi: "Żyrardów","ŚP. Rysiek", "ŚP. Trol", "Ultras Widzew", "Widzew Łódź", "Red Bulls Warszawa" oraz debiutująca wyjazdówka "Visitors" we właściwych barwach :-) Pojawienie się tego płótna wywołało oczywiście szereg negatywnych komentarzy ze strony fanów Legii, co oczywiście było widzewskim zamiarem i zostało przyjęte z dużą radością. :-)
Fani Widzewa, którzy zasiedli w sektorze gości, nie byli jednak jedyną grupą sympatyzującą z czerwono-biało-czerwonymi. Otóż na trybunie głównej, w sąsiedztwie "klatki", pojawiła się druga delegacja Widzewiaków, nie mniej liczna. Fani ci nauczeni doświadczeniem z ostatnich dwóch "zakazanych" wyjazdów na Konwiktorską i zaopatrzeni dawno w polonijne karty kibica, bez problemu wykupili bilety w kasie i usiedli nieopodal kolegów. Tym samym fanatycy RTS-u zostali ojcami "nowej, świeckiej tradycji" tworząc na meczu wyjazdowym dwa młyny !!! Co prawda bywały już w historii polskiego ruchu kibicowskiego podobne przypadki, kiedy m.in. Lech wykupował większość miejsc na stadionie Amici, czy część w Bełchatowie, ale z pewnością teren w podpoznańskich Wronkach nie jest tak gorący, jak stolica dla Widzewiaków.
Z początkiem meczu, w obu młynach, ruszył doping dla piłkarzy w żółto-czarnych strojach. Głośniejsi siłą rzeczy musieli być fani z trybuny głównej. Byli oni zbici w "jeden organizm" oraz przede wszystkim pomagał im dach. Goście "w klatce" mięli utrudnione zadanie, bowiem rozsiani na łuku musieli zmierzyć się z fatalną akustyką wysłużonego sektora. Mimo to wszyscy starali się jak najgłośniej wspierać swoją drużynę. Często bawiono się z podziałem na dwie grupy, rywalizowano i śmiano się zarazem. Jedna ekipa śpiewała drugiej: "Coście tak cicho?", na co słyszała ripostę: "Jak wy wrócicie do domu?" lub zachętę w postaci kultowego już: "Zróbcie zasadzkę"; wszystko to wywoływało mnóstwo śmiechu i pozytywnej korby. ;-)
Niestety świętowanie popsuli piłkarze Polonii strzelając bramkę na 1:0 w 22min meczu. Śpiewy wówczas nieco osłabły, ale nadal próbowano motywować Łodzian do walki o wyrównanie.
W drugiej połowie łódzka jedenastka miała swoje okazje do strzelenia bramki, ale to "Czarne Koszule" znów miały więcej okazji do radości. Na 2:0 podwyższył Wszołek i towarzystwo zapomniało na chwilę o murawie, olało niekorzystny wynik i zaczęła się niezła jazda :-)
Paradoksalnie właśnie wtedy i do Widzewa uśmiechnął się los. Sędzia Musiał wskazał na wapno, a rzut karny na kontaktowego gola zamienił Łukasz Broź i nadzieje odżyły. Zdobyta bramka jeszcze bardziej poniosła "Czerwoną Armię" i śpiewy chwalące RTS niosły się głośno po Muranowie. Niestety upragniony remis nie nastąpił, a Widzew dobił w 83min meczu Gołębiewski ustalając wynik meczu na 3:1 dla Polonii.
Cóż, porażka kiedyś musiała przyjść i nikt oczywiście nie ma do zawodników większych pretensji. Zmierzyli się oni z bardzo silnym przeciwnikiem i nie dali rady. Miejmy nadzieję, że trener Mroczkowski wyciągnie z tej porażki odpowiednie wnioski i jego "Dzieciaki" znów będą wygrywać.
Wyjazd na Polonię był bardzo specyficzny i na pewno na dłużej zapadnie w pamięć. Głównie z uwagi na numer, jaki wykręcili Widzewiacy przyjeżdżając do Warszawy w dwa razy większej liczbie niż ilość przyznanych im biletów i tworząc dwa - czasem niezależne, a czasem współgrające ze sobą - młyny na stadionie rywala!
Humory poprawiły w sobotę i niedzielę Legia z Lechem remisując i przegrywając swoje mecze, toteż łódzki Widzew pozostał liderem T-Mobile Ekstraklasy!
2012/2013 Polonia Warszawa - Widzew Łódź (3:1)
28.09.2012 (3:1)
Video
Relacja
Fantastyczna passa Widzewa została przerwana. Łodzianie znaleźli swojego pogromcę w Warszawie, gdzie przegrali pierwszy mecz w tym sezonie. Spotkanie z Polonią oglądało z trybun ok. 700 kibiców RTS-u z dwóch różnych miejsc na stadionie!
Wyjazd do stolicy był dopiero drugim w bieżących rozgrywkach. Korba i "duch w narodzie" po Lubinie nie gasły, a że piłkarze wciąż liderowali w lidze, spodziewać się było można sporego zainteresowania wyjazdem do Warszawy. Niestety działacze Polonii nie mogli, decyzją policji, udostępnić fanom Widzewa więcej, niż 350 biletów na sektor dla gości, o co prosili przyjezdni. Wiadomo jednak, że dla Widzewiaków nie istnieją takie terminy, jak: "nie da się", "nie można". Konwiktorską nawiedziło ok. 700 fanatyków, czyli dwa razy więcej, niż wyniosła pula przyznanych wejściówek!
W piątkowy wieczór, pod muranowski stadion, zajechało kilkadziesiąt samochodów i kilka busików z wyjazdowiczami. Pojazdy zaparkowano na prowizorycznym parkingu i przez mały park ruszono pod wejście. Tam nastąpiła jednak niemiła niespodzianka. Organizator zamierzał wpuścić 350-osobową grupę...jedną bramką, obsługiwaną przez dwóch średnio inteligentnych ochroniarzy. Jeden rzut okiem i było wiadomo, że dostanie się do sektora gości nie będzie prostą i przyjemną sprawą. Na dodatek dojście do bramki wiodło przez ciasny korytarz między ogrodzeniem a murkiem, w którym ktoś "bystry inaczej" ustawił jeszcze zasieki w postaci płotków. Jednak i to nie był koniec cyrków. Otóż nie popisali się również i łódzcy działacze, którzy wysłali do Warszawy listę imienną niekompletną, z poprzestawianymi numerami PESEL oraz z zupełnie nie chronologicznym zapisem danych. Łatwo więc sobie wyobrazić jak "sprawnie" przebiegał proces odnajdywania konkretnego wyjazdowicza i odhaczanie go na liście. Na przesłanych dokumentach widniała pieczątka dyr. d/s bezpieczeństwa Grażyny Dziegieckiej. Bez komentarza.
W końcu, po nerwowym wyczekiwaniu "klatka" zaczęła się zapełniać. Na jej płocie zawisły flagi: "Żyrardów","ŚP. Rysiek", "ŚP. Trol", "Ultras Widzew", "Widzew Łódź", "Red Bulls Warszawa" oraz debiutująca wyjazdówka "Visitors" we właściwych barwach :-) Pojawienie się tego płótna wywołało oczywiście szereg negatywnych komentarzy ze strony fanów Legii, co oczywiście było widzewskim zamiarem i zostało przyjęte z dużą radością. :-)
Fani Widzewa, którzy zasiedli w sektorze gości, nie byli jednak jedyną grupą sympatyzującą z czerwono-biało-czerwonymi. Otóż na trybunie głównej, w sąsiedztwie "klatki", pojawiła się druga delegacja Widzewiaków, nie mniej liczna. Fani ci nauczeni doświadczeniem z ostatnich dwóch "zakazanych" wyjazdów na Konwiktorską i zaopatrzeni dawno w polonijne karty kibica, bez problemu wykupili bilety w kasie i usiedli nieopodal kolegów. Tym samym fanatycy RTS-u zostali ojcami "nowej, świeckiej tradycji" tworząc na meczu wyjazdowym dwa młyny !!! Co prawda bywały już w historii polskiego ruchu kibicowskiego podobne przypadki, kiedy m.in. Lech wykupował większość miejsc na stadionie Amici, czy część w Bełchatowie, ale z pewnością teren w podpoznańskich Wronkach nie jest tak gorący, jak stolica dla Widzewiaków.
Z początkiem meczu, w obu młynach, ruszył doping dla piłkarzy w żółto-czarnych strojach. Głośniejsi siłą rzeczy musieli być fani z trybuny głównej. Byli oni zbici w "jeden organizm" oraz przede wszystkim pomagał im dach. Goście "w klatce" mięli utrudnione zadanie, bowiem rozsiani na łuku musieli zmierzyć się z fatalną akustyką wysłużonego sektora. Mimo to wszyscy starali się jak najgłośniej wspierać swoją drużynę. Często bawiono się z podziałem na dwie grupy, rywalizowano i śmiano się zarazem. Jedna ekipa śpiewała drugiej: "Coście tak cicho?", na co słyszała ripostę: "Jak wy wrócicie do domu?" lub zachętę w postaci kultowego już: "Zróbcie zasadzkę"; wszystko to wywoływało mnóstwo śmiechu i pozytywnej korby. ;-)
Niestety świętowanie popsuli piłkarze Polonii strzelając bramkę na 1:0 w 22min meczu. Śpiewy wówczas nieco osłabły, ale nadal próbowano motywować Łodzian do walki o wyrównanie.
W drugiej połowie łódzka jedenastka miała swoje okazje do strzelenia bramki, ale to "Czarne Koszule" znów miały więcej okazji do radości. Na 2:0 podwyższył Wszołek i towarzystwo zapomniało na chwilę o murawie, olało niekorzystny wynik i zaczęła się niezła jazda :-)
Paradoksalnie właśnie wtedy i do Widzewa uśmiechnął się los. Sędzia Musiał wskazał na wapno, a rzut karny na kontaktowego gola zamienił Łukasz Broź i nadzieje odżyły. Zdobyta bramka jeszcze bardziej poniosła "Czerwoną Armię" i śpiewy chwalące RTS niosły się głośno po Muranowie. Niestety upragniony remis nie nastąpił, a Widzew dobił w 83min meczu Gołębiewski ustalając wynik meczu na 3:1 dla Polonii.
Cóż, porażka kiedyś musiała przyjść i nikt oczywiście nie ma do zawodników większych pretensji. Zmierzyli się oni z bardzo silnym przeciwnikiem i nie dali rady. Miejmy nadzieję, że trener Mroczkowski wyciągnie z tej porażki odpowiednie wnioski i jego "Dzieciaki" znów będą wygrywać.
Wyjazd na Polonię był bardzo specyficzny i na pewno na dłużej zapadnie w pamięć. Głównie z uwagi na numer, jaki wykręcili Widzewiacy przyjeżdżając do Warszawy w dwa razy większej liczbie niż ilość przyznanych im biletów i tworząc dwa - czasem niezależne, a czasem współgrające ze sobą - młyny na stadionie rywala!
Humory poprawiły w sobotę i niedzielę Legia z Lechem remisując i przegrywając swoje mecze, toteż łódzki Widzew pozostał liderem T-Mobile Ekstraklasy!
2012/2013 Polonia Warszawa - Widzew Łódź (3:1)
28.09.2012 (3:1)
Video
Relacja
Fantastyczna passa Widzewa została przerwana. Łodzianie znaleźli swojego pogromcę w Warszawie, gdzie przegrali pierwszy mecz w tym sezonie. Spotkanie z Polonią oglądało z trybun ok. 700 kibiców RTS-u z dwóch różnych miejsc na stadionie!
Wyjazd do stolicy był dopiero drugim w bieżących rozgrywkach. Korba i "duch w narodzie" po Lubinie nie gasły, a że piłkarze wciąż liderowali w lidze, spodziewać się było można sporego zainteresowania wyjazdem do Warszawy. Niestety działacze Polonii nie mogli, decyzją policji, udostępnić fanom Widzewa więcej, niż 350 biletów na sektor dla gości, o co prosili przyjezdni. Wiadomo jednak, że dla Widzewiaków nie istnieją takie terminy, jak: "nie da się", "nie można". Konwiktorską nawiedziło ok. 700 fanatyków, czyli dwa razy więcej, niż wyniosła pula przyznanych wejściówek!
W piątkowy wieczór, pod muranowski stadion, zajechało kilkadziesiąt samochodów i kilka busików z wyjazdowiczami. Pojazdy zaparkowano na prowizorycznym parkingu i przez mały park ruszono pod wejście. Tam nastąpiła jednak niemiła niespodzianka. Organizator zamierzał wpuścić 350-osobową grupę...jedną bramką, obsługiwaną przez dwóch średnio inteligentnych ochroniarzy. Jeden rzut okiem i było wiadomo, że dostanie się do sektora gości nie będzie prostą i przyjemną sprawą. Na dodatek dojście do bramki wiodło przez ciasny korytarz między ogrodzeniem a murkiem, w którym ktoś "bystry inaczej" ustawił jeszcze zasieki w postaci płotków. Jednak i to nie był koniec cyrków. Otóż nie popisali się również i łódzcy działacze, którzy wysłali do Warszawy listę imienną niekompletną, z poprzestawianymi numerami PESEL oraz z zupełnie nie chronologicznym zapisem danych. Łatwo więc sobie wyobrazić jak "sprawnie" przebiegał proces odnajdywania konkretnego wyjazdowicza i odhaczanie go na liście. Na przesłanych dokumentach widniała pieczątka dyr. d/s bezpieczeństwa Grażyny Dziegieckiej. Bez komentarza.
W końcu, po nerwowym wyczekiwaniu "klatka" zaczęła się zapełniać. Na jej płocie zawisły flagi: "Żyrardów","ŚP. Rysiek", "ŚP. Trol", "Ultras Widzew", "Widzew Łódź", "Red Bulls Warszawa" oraz debiutująca wyjazdówka "Visitors" we właściwych barwach :-) Pojawienie się tego płótna wywołało oczywiście szereg negatywnych komentarzy ze strony fanów Legii, co oczywiście było widzewskim zamiarem i zostało przyjęte z dużą radością. :-)
Fani Widzewa, którzy zasiedli w sektorze gości, nie byli jednak jedyną grupą sympatyzującą z czerwono-biało-czerwonymi. Otóż na trybunie głównej, w sąsiedztwie "klatki", pojawiła się druga delegacja Widzewiaków, nie mniej liczna. Fani ci nauczeni doświadczeniem z ostatnich dwóch "zakazanych" wyjazdów na Konwiktorską i zaopatrzeni dawno w polonijne karty kibica, bez problemu wykupili bilety w kasie i usiedli nieopodal kolegów. Tym samym fanatycy RTS-u zostali ojcami "nowej, świeckiej tradycji" tworząc na meczu wyjazdowym dwa młyny !!! Co prawda bywały już w historii polskiego ruchu kibicowskiego podobne przypadki, kiedy m.in. Lech wykupował większość miejsc na stadionie Amici, czy część w Bełchatowie, ale z pewnością teren w podpoznańskich Wronkach nie jest tak gorący, jak stolica dla Widzewiaków.
Z początkiem meczu, w obu młynach, ruszył doping dla piłkarzy w żółto-czarnych strojach. Głośniejsi siłą rzeczy musieli być fani z trybuny głównej. Byli oni zbici w "jeden organizm" oraz przede wszystkim pomagał im dach. Goście "w klatce" mięli utrudnione zadanie, bowiem rozsiani na łuku musieli zmierzyć się z fatalną akustyką wysłużonego sektora. Mimo to wszyscy starali się jak najgłośniej wspierać swoją drużynę. Często bawiono się z podziałem na dwie grupy, rywalizowano i śmiano się zarazem. Jedna ekipa śpiewała drugiej: "Coście tak cicho?", na co słyszała ripostę: "Jak wy wrócicie do domu?" lub zachętę w postaci kultowego już: "Zróbcie zasadzkę"; wszystko to wywoływało mnóstwo śmiechu i pozytywnej korby. ;-)
Niestety świętowanie popsuli piłkarze Polonii strzelając bramkę na 1:0 w 22min meczu. Śpiewy wówczas nieco osłabły, ale nadal próbowano motywować Łodzian do walki o wyrównanie.
W drugiej połowie łódzka jedenastka miała swoje okazje do strzelenia bramki, ale to "Czarne Koszule" znów miały więcej okazji do radości. Na 2:0 podwyższył Wszołek i towarzystwo zapomniało na chwilę o murawie, olało niekorzystny wynik i zaczęła się niezła jazda :-)
Paradoksalnie właśnie wtedy i do Widzewa uśmiechnął się los. Sędzia Musiał wskazał na wapno, a rzut karny na kontaktowego gola zamienił Łukasz Broź i nadzieje odżyły. Zdobyta bramka jeszcze bardziej poniosła "Czerwoną Armię" i śpiewy chwalące RTS niosły się głośno po Muranowie. Niestety upragniony remis nie nastąpił, a Widzew dobił w 83min meczu Gołębiewski ustalając wynik meczu na 3:1 dla Polonii.
Cóż, porażka kiedyś musiała przyjść i nikt oczywiście nie ma do zawodników większych pretensji. Zmierzyli się oni z bardzo silnym przeciwnikiem i nie dali rady. Miejmy nadzieję, że trener Mroczkowski wyciągnie z tej porażki odpowiednie wnioski i jego "Dzieciaki" znów będą wygrywać.
Wyjazd na Polonię był bardzo specyficzny i na pewno na dłużej zapadnie w pamięć. Głównie z uwagi na numer, jaki wykręcili Widzewiacy przyjeżdżając do Warszawy w dwa razy większej liczbie niż ilość przyznanych im biletów i tworząc dwa - czasem niezależne, a czasem współgrające ze sobą - młyny na stadionie rywala!
Humory poprawiły w sobotę i niedzielę Legia z Lechem remisując i przegrywając swoje mecze, toteż łódzki Widzew pozostał liderem T-Mobile Ekstraklasy!
2012/2013 Polonia Warszawa - Widzew Łódź (3:1)
28.09.2012 (3:1)
Video
Relacja
Fantastyczna passa Widzewa została przerwana. Łodzianie znaleźli swojego pogromcę w Warszawie, gdzie przegrali pierwszy mecz w tym sezonie. Spotkanie z Polonią oglądało z trybun ok. 700 kibiców RTS-u z dwóch różnych miejsc na stadionie!
Wyjazd do stolicy był dopiero drugim w bieżących rozgrywkach. Korba i "duch w narodzie" po Lubinie nie gasły, a że piłkarze wciąż liderowali w lidze, spodziewać się było można sporego zainteresowania wyjazdem do Warszawy. Niestety działacze Polonii nie mogli, decyzją policji, udostępnić fanom Widzewa więcej, niż 350 biletów na sektor dla gości, o co prosili przyjezdni. Wiadomo jednak, że dla Widzewiaków nie istnieją takie terminy, jak: "nie da się", "nie można". Konwiktorską nawiedziło ok. 700 fanatyków, czyli dwa razy więcej, niż wyniosła pula przyznanych wejściówek!
W piątkowy wieczór, pod muranowski stadion, zajechało kilkadziesiąt samochodów i kilka busików z wyjazdowiczami. Pojazdy zaparkowano na prowizorycznym parkingu i przez mały park ruszono pod wejście. Tam nastąpiła jednak niemiła niespodzianka. Organizator zamierzał wpuścić 350-osobową grupę...jedną bramką, obsługiwaną przez dwóch średnio inteligentnych ochroniarzy. Jeden rzut okiem i było wiadomo, że dostanie się do sektora gości nie będzie prostą i przyjemną sprawą. Na dodatek dojście do bramki wiodło przez ciasny korytarz między ogrodzeniem a murkiem, w którym ktoś "bystry inaczej" ustawił jeszcze zasieki w postaci płotków. Jednak i to nie był koniec cyrków. Otóż nie popisali się również i łódzcy działacze, którzy wysłali do Warszawy listę imienną niekompletną, z poprzestawianymi numerami PESEL oraz z zupełnie nie chronologicznym zapisem danych. Łatwo więc sobie wyobrazić jak "sprawnie" przebiegał proces odnajdywania konkretnego wyjazdowicza i odhaczanie go na liście. Na przesłanych dokumentach widniała pieczątka dyr. d/s bezpieczeństwa Grażyny Dziegieckiej. Bez komentarza.
W końcu, po nerwowym wyczekiwaniu "klatka" zaczęła się zapełniać. Na jej płocie zawisły flagi: "Żyrardów","ŚP. Rysiek", "ŚP. Trol", "Ultras Widzew", "Widzew Łódź", "Red Bulls Warszawa" oraz debiutująca wyjazdówka "Visitors" we właściwych barwach :-) Pojawienie się tego płótna wywołało oczywiście szereg negatywnych komentarzy ze strony fanów Legii, co oczywiście było widzewskim zamiarem i zostało przyjęte z dużą radością. :-)
Fani Widzewa, którzy zasiedli w sektorze gości, nie byli jednak jedyną grupą sympatyzującą z czerwono-biało-czerwonymi. Otóż na trybunie głównej, w sąsiedztwie "klatki", pojawiła się druga delegacja Widzewiaków, nie mniej liczna. Fani ci nauczeni doświadczeniem z ostatnich dwóch "zakazanych" wyjazdów na Konwiktorską i zaopatrzeni dawno w polonijne karty kibica, bez problemu wykupili bilety w kasie i usiedli nieopodal kolegów. Tym samym fanatycy RTS-u zostali ojcami "nowej, świeckiej tradycji" tworząc na meczu wyjazdowym dwa młyny !!! Co prawda bywały już w historii polskiego ruchu kibicowskiego podobne przypadki, kiedy m.in. Lech wykupował większość miejsc na stadionie Amici, czy część w Bełchatowie, ale z pewnością teren w podpoznańskich Wronkach nie jest tak gorący, jak stolica dla Widzewiaków.
Z początkiem meczu, w obu młynach, ruszył doping dla piłkarzy w żółto-czarnych strojach. Głośniejsi siłą rzeczy musieli być fani z trybuny głównej. Byli oni zbici w "jeden organizm" oraz przede wszystkim pomagał im dach. Goście "w klatce" mięli utrudnione zadanie, bowiem rozsiani na łuku musieli zmierzyć się z fatalną akustyką wysłużonego sektora. Mimo to wszyscy starali się jak najgłośniej wspierać swoją drużynę. Często bawiono się z podziałem na dwie grupy, rywalizowano i śmiano się zarazem. Jedna ekipa śpiewała drugiej: "Coście tak cicho?", na co słyszała ripostę: "Jak wy wrócicie do domu?" lub zachętę w postaci kultowego już: "Zróbcie zasadzkę"; wszystko to wywoływało mnóstwo śmiechu i pozytywnej korby. ;-)
Niestety świętowanie popsuli piłkarze Polonii strzelając bramkę na 1:0 w 22min meczu. Śpiewy wówczas nieco osłabły, ale nadal próbowano motywować Łodzian do walki o wyrównanie.
W drugiej połowie łódzka jedenastka miała swoje okazje do strzelenia bramki, ale to "Czarne Koszule" znów miały więcej okazji do radości. Na 2:0 podwyższył Wszołek i towarzystwo zapomniało na chwilę o murawie, olało niekorzystny wynik i zaczęła się niezła jazda :-)
Paradoksalnie właśnie wtedy i do Widzewa uśmiechnął się los. Sędzia Musiał wskazał na wapno, a rzut karny na kontaktowego gola zamienił Łukasz Broź i nadzieje odżyły. Zdobyta bramka jeszcze bardziej poniosła "Czerwoną Armię" i śpiewy chwalące RTS niosły się głośno po Muranowie. Niestety upragniony remis nie nastąpił, a Widzew dobił w 83min meczu Gołębiewski ustalając wynik meczu na 3:1 dla Polonii.
Cóż, porażka kiedyś musiała przyjść i nikt oczywiście nie ma do zawodników większych pretensji. Zmierzyli się oni z bardzo silnym przeciwnikiem i nie dali rady. Miejmy nadzieję, że trener Mroczkowski wyciągnie z tej porażki odpowiednie wnioski i jego "Dzieciaki" znów będą wygrywać.
Wyjazd na Polonię był bardzo specyficzny i na pewno na dłużej zapadnie w pamięć. Głównie z uwagi na numer, jaki wykręcili Widzewiacy przyjeżdżając do Warszawy w dwa razy większej liczbie niż ilość przyznanych im biletów i tworząc dwa - czasem niezależne, a czasem współgrające ze sobą - młyny na stadionie rywala!
Humory poprawiły w sobotę i niedzielę Legia z Lechem remisując i przegrywając swoje mecze, toteż łódzki Widzew pozostał liderem T-Mobile Ekstraklasy!
2012/2013 Zagłębie Lubin - Widzew Łódź (0:1)
17.09.2012 (0:1) video i relacja
Video
2012/2013 Zagłębie Lubin - Widzew Łódź (0:1)
17.09.2012 (0:1) video i relacja
Video
2012/2013 Zagłębie Lubin - Widzew Łódź (0:1)
17.09.2012 (0:1) video i relacja
Video
2012/2013 Zagłębie Lubin - Widzew Łódź (0:1)
17.09.2012 (0:1) video i relacja
Video