sezon 2015/2016 14.04.2016 godz. 18:00 /1:1/
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
|
na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)
Video
Fotki
Relacja
Oficjalnie rundę mistrzowską możemy uznać za rozpoczętą. Niebiescy rozegrali pierwszy z siedmiu meczów w fazie finałowej, a ich rywalem była Pogoń Szczecin.
Z racji samego wyjazdu można odczuć typowe deja vu, bo przecież w Szczecinie ledwo co byliśmy 7 marca, a już trzeba było jechać ponownie, bo w końcu jesteśmy zawsze tam...
Pomimo niedawnej wizyty na stadionie "Portowców" oraz dalekiego wojażu do Gdańska, również i tym razem nie mogło zabraknąć nas w Szczecinie. Terminarz rundy finałowej poznaliśmy w poniedziałek wieczorem i w zasadzie można było się spodziewać, że tym razem do stolicy województwa zachodniopomorskiego zawita nas mniej niż poprzednio. Prawdziwy fanatyzm poznaje się jednak w trasie!
Szybka organizacja i około 9:30 w piątkowy poranek główna grupa wyjazdowa wyruszyła w kierunku Szczecina. Termin podobnie jak poprzednio mało atrakcyjny i wiążący się z urlopami, jednak jechać trzeba. Podróż przebiegła w miarę spokojnie - jedynym utrudnieniem były roboty drogowe i wypadek, jednak ostatecznie pod stadion w deszczowej atmosferze dotarliśmy praktycznie chwilę przed pierwszym gwizdkiem.
Rozdzielenie biletów i powoli zajęliśmy miejsca na sektorze gości, gdzie zasiadło 128 osób, w tym kilkunastoosobowa delegacja Widzewiaków z Bełchatowa, Drezdenka i Kalisza. Dwanaście osób z zakazami pozostało pod stadionem lub przeczekało mecz w okolicach. Nasza liczba wyjazdowa to 140 osób.
Wraz z nami na sektorze pojawiły się dwie flagi "Special Guest" oraz "Herman". Nie ma co się zbytnio rozpisywać w kwestii dopingu. Z naszej strony ograniczył się on praktycznie do okrzyków "Ruch, Ruch HKS" oraz "Jesteśmy zawsze tam..." po zdobytej bramce i na zakończenie meczu. Praktycznie większość spotkania spędziliśmy w gwarze wspólnych rozmów, znosząc deszczową pogodę, do której przez te wszystkie lata wyjazdów do Szczecina nadal trudno się przyzwyczaić.
Mecz ostatecznie zremisowaliśmy 1:1 i zdobyliśmy swój pierwszy cenny punkt w rundzie mistrzowskiej.
Jak zwykle chwilę zostaliśmy przytrzymani na sektorze, po czym ruszyliśmy w kierunku samochodów i generalnie nasza relacja mogłaby zakończyć się na powrotnej drodze w kierunku Chorzowa. Niestety tym razem happy endu nie będzie...
Znając z doświadczenia "gościnność" szczecińskich tzw. stróżów prawa, byliśmy zaskoczeni naszą ostatnią bezproblemową wizytą. Kwestia ewentualnych zmian na lepsze została jednak szybko zdementowana, gdy po ponad godzinie przetrzymywania w samochodach w przedsionku stadionu (bo parkingiem tego szerokiego chodnika nazwać nie można) zostaliśmy poinformowani o konieczności przeszukania naszych aut w celu znalezienia materiałów zakazanych. Dodatkowo jakiś smerf "Ważniak" wymyślił sobie, że będziemy przeszukiwani ponad 1,5 godziny po meczu oraz nasze dane będą inwigilowane. Czyli zostaniemy spisani w celu poprawienia statystyk.
No właśnie, statystyka i statyści. Generalnie dwa niezwiązane ze sobą słowa, jednak łączy je nasza dzielna policja, czego kolejnym przykładem jest nasze przetrzymanie w Szczecinie. W kwestii wyjaśnienia - Statyści czyli bandyci ze stadionów... Uups nazwa właściwa - stróże prawa czyli banda anonimowych zamaskowanych osób pełniąca służbę publiczną postanowiła bezpodstawnie ograniczyć naszą wolność w celu... poprawienia swoich statystyk.
Po dwóch godzinach przeszukiwania - zaznaczmy: po meczu - osób siedzących już w autach, zostali zatrzymani dwaj nasi koledzy koledzy po szalu za posiadanie scyzoryków, które na sam mecz wniesione nie były. Za sprawą tych dwóch ogólnie dostępnych przydatnych gadżetów, o których marzył każdy dzieciak oglądający MacGyvera, dwie osoby zostały zatrzymane i przewiezione na komendę w celu usłyszenia zarzutów. Jakby to absurdalnie nie brzmiało, statystyka wykrywalności przestępstw musi się zgadzać. Po takiej decyzji nie mogliśmy zostawić naszych kolegów i postanowiliśmy dalej pozostać pod stadionem, aby statyści dalej mieli zapłacone za swoje roboczogodziny, nie robiąc w tym czasie nic.
Aby wykorzystać i tak stracony już czas, część osób wybrała się na drobne zakupy, a inni zaczęli grać w piłkę, która akurat została zabrana na wyjazd. Niestety do dwójki zatrzymanych niebawem dołączyła również owa piłka, która popełniła przestępstwo i nielegalnie wtargnęła przez płot na teren stadionu. Na nic zdały się tłumaczenia, że młoda jest, głupia i żeby dać jej szansę poprawy. Statyści byli nieugięci i piłka trafiła do ciupy (także na sztywno - "Bal PDW") ;)
Około północy nasi koledzy zostali zwolnieni i mogliśmy wyruszyć w drogę powrotną, z opóźnieniem czterogodzinnym. Oczywiście sama kwestia wypuszczenia zatrzymanych nie została zakończona, ponieważ mieli zgłosić się na następny dzień na sprawę za tzw. nóż do listów, jak znaleziony arsenał nazwali statyści. Także po głośnej sprawie widelec przyszła kolej na akcję scyzoryk, którą, najłagodniej jak tylko idzie, można nazwać wielką kpiną.
Także dzięki dzielnym statystom nasza wizyta w Szczecinie zakończyła się ponad cztery godziny po meczu. W Chorzowie po długiej drodze główna grupa wyjazdowa zameldowała się dopiero po godz. 8:00.
I żeby podsumować całą kwestię wyjazdu z wszystkimi jego niedogodnościami, nadziei dodawał nam tylko Świebodziński Jezus, a w głowach potęgowała się myśl - "Bóg z Nami, ch.. z nimi".
Relacja dzięki uprzejmości portalu Niebiescy.pl