09.04.2016 - Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów (2:0)

sezon 2015/2016 09.04.2016 godz. 18:00 /2:0/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
1200

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Fotki


 

Relacja


Za nami ostatnie spotkanie rundy zasadniczej, w którym Niebiescy zmierzyli się na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Dla piłkarzy była to walka o pierwszą ósemkę w Ekstraklasie, dla nas kibiców to kolejna możliwość do pokazania się ponownie z jak najlepszej strony na wyjazdowym szlaku.

Gdańsk to już 8 mecz naszego wyjazdowego zakazu, a zatem z oficjalnego punktu widzenia Komisji Ligi, zorganizowanej grupy kibiców Ruchu na stadionie nie było. Na szpil wybrała się natomiast liczna niezorganizowana grupa.

Mobilizacja w szeregach Niebieskich trwała około 2 tygodnie i dostępne bilety szybko znalazły swoich nabywców. Również opcja internetowego zakupu wejściówek znalazła swoich miłośników. Ostatecznie w sobotni poranek bliżej nieokreślona liczba busików i samochodów wyruszyła w kierunku Wolnego Miasta. Część kibiców wybrała również inne środki transportu publicznego (pociągi, autokary), jednak cel był jeden - obecność na trybunach gdańskiego stadionu.

Wykorzystując fakt podróżowania przez Toruń, część osób wybrała się do naszych przyjaciół już w piątek, wspierając ich na domowym meczu z Centrą Ostrów Wielkopolski. Na meczu pojawiła się także część osób prosto z trasy i tak na meczu Elany przez cały mecz przewinęło się około 200 kibiców Ruchu z flagą "Special Guest".

Droga na Pomorze przebiegła dosyć spokojnie i główna grupa podróżująca od strony Torunia dotarła pod stadion ponad pół godziny przed meczem. Wchodzenie dosyć sprawne i ostatecznie praktycznie cała grupa zasiadła w sektorze około 25 minuty meczu. Co ciekawe pomimo zakazu ostatecznie i tak zasiedliśmy w sektorze gości, w którym pojawiło się 1240 fanów Ruchu Chorzów, w tym około 300 Widzewiaków i około 100 Elanowców, którym dziękujemy za wsparcie.

Na sektorze zawisły cztery flagi: "RUCH CHORZÓW", "Herman", "Special Guest", "Widzew Łódź" oraz dwa transparenty RTS-u: "Manhatan PDW" i "Łabędź".

Nie ma co ukrywać, nasza zakazowa liczba po raz kolejny potwierdza, że jesteśmy wyjazdowo najlepsi. Nie możemy jednak popadać w samozachwyt, tylko dalej się rozwijać i poprawiać mankamenty!

Wiadomo, że wyjazdy są specyficzną formą fanatyzmu i wymagają od nas maksymalnego poświęcenia czasu, pieniędzy i nerwów, ale wymagajmy od siebie ogarniania podstawowych spraw.

Po pierwsze, jak już się pije to z głową. Jeździmy wspierać naszą ukochaną drużynę, a nie na jakieś dożynki, żeby latać obwieszonym barwami! Takim zachowaniem nikt chluby nie przynosi, także najważniejsze jest tutaj przesłanie: "naje... to do domu, a nie na szpil"!

Po drugie, jedzie nas na zakazie 1240 osób, a doping stoi na niezbyt wysokim poziomie. Można zrozumieć, że piłkarze grają ostatnio słabiej, ale to my jesteśmy filarem tego klubu i gdy będziemy odpuszczać, to wszystko się posypie. Ruch to wielka Niebieska Rodzina, także dawajmy z siebie tyle, na ile ten klub zasługuje!

Pomijając już skalę naszego średniego dopingu, najważniejsze, że znów z dumą mogliśmy zaśpiewać "Jesteśmy zawsze tam...". Te kilka słów wykrzyczanych z setek gardeł na stadionie rekompensuje wszystkie niewygody podróży. To dla tych kilku chwil warto poświęcić wiele. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla wspierających nas przyjaciół z Widzewa i Elany oraz przyśpiewek dla dzielnej policji, która podczas meczu miała chyba jakąś wystawę albo półkolonie nad morzem, bo tylu się ich wszędzie kręciło.

Niestety gra piłkarzy nie dawała nam praktycznie żadnych powodów do radości, a wręcz przeciwnie. Przy takim stanie rzeczy każdy nerwowo sprawdzał, jak wyglądają pozostałe wyniki i niestety nie wyglądało to za dobrze. Wiele źródeł podawało, że to Podbeskidzie zajmie 8 lokatę, jednak po wycofaniu roszczeń Lechii co do punktu, sytuacja naszego miejsca w grupie mistrzowskiej wyklarowała się dopiero w poniedziałek. A przez weekend emocji było wiele.

Pomijając kwestię naszego "awansu", sama postawa piłkarzy podczas meczu była karygodna, a z sektora Ruchu na koniec meczu usłyszeli oni głośne "Ku... mać Chorzów grać" oraz "Co Wy robicie". Gdy piłkarze próbowali odejść, szybko zostali zawróceni i mogli usłyszeć "Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham Cię, w moim sercu jest Ruch i na dobre i na złe".

Spuszczone głowy i podziękowania oklaskami nijak mają się do postawy naszych zawodników przez 90 minut. To co powinniśmy usłyszeć z ich strony to przeprosiny, że nie zaprezentowali godnie herbu, który mają na koszulkach!

Po meczu jeszcze przez około godzinę zostaliśmy przetrzymani na sektorze, najprawdopodobniej po to byśmy mogli dłużej uraczyć się kuracją jodową.
Po godz. 21 powoli samochody wyruszały w drogę powrotną na Górny Śląsk. Pomimo jakiś rzekomych prób urozmaicenia podróży, sama droga przebiegła bardzo spokojnie.

Przed nami teraz cztery wyjazdy w rundzie mistrzowskiej, także chyba po takiej wyprawie nie możemy zwalniać tempa ;)

Ave RUCH!

Relacja dzięki uprzejmości portalu Niebiescy.pl