2015/2016

Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów (4:1)

sezon 2015/2016 22.04.2016 godz. 18:00 /4:1/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
 

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

 

Fotki


 

Relacja

Wyjazdowa korba cały czas jest nakręcona, musi zrozumieć to szef w pracy, dziewczyna, rodzina czy ukochana żona...

Karlusy, nie odpuszczamy, za nami 11 z 13 otrzymanych tzw. zakazów wyjazdowych. Kolejny raz udowodniliśmy, że pojęcie fanatyzmu nie jest nam obce i nadal dumnie reprezentujemy Niebieską eRkę. Lubin to jeden z tych punktów na kibicowskiej mapie, który zaprawieni w boju wyjazdowicze mają zaliczony w dwucyfrowej liczbie, jednak i tak nadal chętnie się tam jeździ, nawet już ten enty raz.

Nie inaczej było i tym razem, pomimo że już tydzień temu w piątek byliśmy w Lubinie, jednak tylko przejazdem w drodze do Szczecina. Tym razem zagościliśmy na dłużej w sektorze gości.

Do miasta zagłębia miedziowego pojechaliśmy samochodami i ostatecznie zameldowaliśmy się na stadionie w 510 osób. Liczba niższa w porównaniu do naszych poprzednich wizyt w Lubinie, jednak pamiętajmy, że to zakaz i każda liczba jest satysfakcjonująca.

Wejście przebiegło bez problemu i po pierwszym gwizdku na stadion wchodzili jedynie spóźnialscy. Na sektorze zawisły dwie flagi Ruchu - "Special Guest", która towarzyszy nam na wszystkich zakazach oraz "Herman", który nadal w pamięci towarzyszy nam na kolejnych wojażach. Dodatkowo na meczu wsparło nas około 20 Widzewiaków z flagą "RTS", którym po raz kolejny dziękujemy za obecność!

Co do naszej wokalnej postawy, uczciwie można powiedzieć, że było dobrze. Kolejny raz dumnie mogliśmy odśpiewać "Jesteśmy zawsze tam...". Sam doping bez problemu przebijał się przez gospodarzy i niósł się po pustawym stadionie.

Piłkarze pomimo dobrego początku udokumentowanego bramką nie spisali się na miarę swoich możliwości. Zazwyczaj w takiej sytuacji zawodnicy powinni się liczyć z falą "krytyki" z trybun, jednak to jest Ruch i kolejny raz udowadniamy, że przy niekorzystnym wyniku jesteśmy w stanie rozpalić prawdziwy dopingowy ogień, godnie reprezentując naszą Niebieską Rodzinę. Teoretycznie to Zagłębie powinno nas zagłuszyć, mając rozdane wszystkie karty na boisku. Jednak Niebiescy, jak ten wyrwany z talii kart Joker, nieprzewidywalny As, pomimo przegranej pozycji czysto sportowej na trybunach bezapelacyjnie odnieśli zwycięstwo. Udowadniając tym samym, że to nie zwycięstwa, a często porażki kształtują prawdziwą duszę fanatyka.

Podczas poprzedniego meczu ze stołeczną Legią nasi piłkarze, w porównaniu z standardami panującymi w innych klubach, otrzymali od nas koszulki z napisami "Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce" oraz "Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham Cię". Te hasła nie są tylko pustymi sloganami, ale są dowodem naszego przywiązania do barw i wierności nawet w trudnych chwilach.

W momencie gdy okazuje się, że jesteśmy w końcówce głośniejsi niż gospodarze, którzy de facto powinni "zjeść" nas wokalnie, aż serce pęka z radości i dumnie można intonować "O Chorzowie, o Chorzowie, nigdy nie opuszczę Cię, zawszę będę tu przy Tobie, dopingował głośno Cię".

Co dziwne i mocno zastanawiające, gdy dopingowa korba trwała na sektorze Ruchu do samego końca, część kibiców Zagłębia o dziwo zaczęła wychodzić przed ostatnim gwizdkiem ze stadionu, inni natomiast schodzili na dół w oczekiwaniu na przybicie piątek z piłkarzami. Aż dziwnie spoglądało się na wyludniające się trybuny i garstkę kibiców w młynie, których obecność sygnalizowały jedynie licznie wywieszone przed pustymi krzesełkami flagi (można było naliczyć około 16).

Ze swojej strony możemy być dumni, że pomimo wszystko cały czas pokazujemy, że jesteśmy wyjazdowo najlepsi i potrafimy zmobilizować się oraz wspierać piłkarzy nawet w tak beznadziejnych sytuacjach jak ta, którą oglądaliśmy w Lubinie. Na boisku skończyło się przecież 1:4.

Po meczu zawodnicy usłyszeli z naszej strony głośne "Czy wygrywasz czy nie" oraz nadal kontynuowana była piosenka "O Chorzowie, o Chorzowie". Dodatkowo zaintonowano "Piłka nożna dla kibiców", "Zawsze i wszędzie" i podziękowano kibicom Zagłębia za możliwość obejrzenia meczu z perspektywy trybun, dumnie prezentując Ruch chorzowski na zakazie. Po meczu około pół godziny oczekiwania i powrotna droga w kierunku Górnego Śląska.

Co by nie mówić, wyjazdy to coś na co każdy kibic czeka. Odliczamy dni i godziny do momentu, kiedy znów możemy poświęcić wszystko, by wesprzeć swoją drużynę i dumnie zaśpiewać "Jesteśmy zawsze tam, gdzie Nasz Ruch Chorzów gra". To właśnie te kilka chwil dodaje nam siły i działa niczym terapia relaksująca.

Fanatyzm wymaga poświęceń, ale jest tego wart, bo jak wiadomo "Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez wyjazdów to ch..".

AVE RUCH!

Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów (4:1)

sezon 2015/2016 22.04.2016 godz. 18:00 /4:1/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
 

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

 

Fotki


 

Relacja

Wyjazdowa korba cały czas jest nakręcona, musi zrozumieć to szef w pracy, dziewczyna, rodzina czy ukochana żona...

Karlusy, nie odpuszczamy, za nami 11 z 13 otrzymanych tzw. zakazów wyjazdowych. Kolejny raz udowodniliśmy, że pojęcie fanatyzmu nie jest nam obce i nadal dumnie reprezentujemy Niebieską eRkę. Lubin to jeden z tych punktów na kibicowskiej mapie, który zaprawieni w boju wyjazdowicze mają zaliczony w dwucyfrowej liczbie, jednak i tak nadal chętnie się tam jeździ, nawet już ten enty raz.

Nie inaczej było i tym razem, pomimo że już tydzień temu w piątek byliśmy w Lubinie, jednak tylko przejazdem w drodze do Szczecina. Tym razem zagościliśmy na dłużej w sektorze gości.

Do miasta zagłębia miedziowego pojechaliśmy samochodami i ostatecznie zameldowaliśmy się na stadionie w 510 osób. Liczba niższa w porównaniu do naszych poprzednich wizyt w Lubinie, jednak pamiętajmy, że to zakaz i każda liczba jest satysfakcjonująca.

Wejście przebiegło bez problemu i po pierwszym gwizdku na stadion wchodzili jedynie spóźnialscy. Na sektorze zawisły dwie flagi Ruchu - "Special Guest", która towarzyszy nam na wszystkich zakazach oraz "Herman", który nadal w pamięci towarzyszy nam na kolejnych wojażach. Dodatkowo na meczu wsparło nas około 20 Widzewiaków z flagą "RTS", którym po raz kolejny dziękujemy za obecność!

Co do naszej wokalnej postawy, uczciwie można powiedzieć, że było dobrze. Kolejny raz dumnie mogliśmy odśpiewać "Jesteśmy zawsze tam...". Sam doping bez problemu przebijał się przez gospodarzy i niósł się po pustawym stadionie.

Piłkarze pomimo dobrego początku udokumentowanego bramką nie spisali się na miarę swoich możliwości. Zazwyczaj w takiej sytuacji zawodnicy powinni się liczyć z falą "krytyki" z trybun, jednak to jest Ruch i kolejny raz udowadniamy, że przy niekorzystnym wyniku jesteśmy w stanie rozpalić prawdziwy dopingowy ogień, godnie reprezentując naszą Niebieską Rodzinę. Teoretycznie to Zagłębie powinno nas zagłuszyć, mając rozdane wszystkie karty na boisku. Jednak Niebiescy, jak ten wyrwany z talii kart Joker, nieprzewidywalny As, pomimo przegranej pozycji czysto sportowej na trybunach bezapelacyjnie odnieśli zwycięstwo. Udowadniając tym samym, że to nie zwycięstwa, a często porażki kształtują prawdziwą duszę fanatyka.

Podczas poprzedniego meczu ze stołeczną Legią nasi piłkarze, w porównaniu z standardami panującymi w innych klubach, otrzymali od nas koszulki z napisami "Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce" oraz "Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham Cię". Te hasła nie są tylko pustymi sloganami, ale są dowodem naszego przywiązania do barw i wierności nawet w trudnych chwilach.

W momencie gdy okazuje się, że jesteśmy w końcówce głośniejsi niż gospodarze, którzy de facto powinni "zjeść" nas wokalnie, aż serce pęka z radości i dumnie można intonować "O Chorzowie, o Chorzowie, nigdy nie opuszczę Cię, zawszę będę tu przy Tobie, dopingował głośno Cię".

Co dziwne i mocno zastanawiające, gdy dopingowa korba trwała na sektorze Ruchu do samego końca, część kibiców Zagłębia o dziwo zaczęła wychodzić przed ostatnim gwizdkiem ze stadionu, inni natomiast schodzili na dół w oczekiwaniu na przybicie piątek z piłkarzami. Aż dziwnie spoglądało się na wyludniające się trybuny i garstkę kibiców w młynie, których obecność sygnalizowały jedynie licznie wywieszone przed pustymi krzesełkami flagi (można było naliczyć około 16).

Ze swojej strony możemy być dumni, że pomimo wszystko cały czas pokazujemy, że jesteśmy wyjazdowo najlepsi i potrafimy zmobilizować się oraz wspierać piłkarzy nawet w tak beznadziejnych sytuacjach jak ta, którą oglądaliśmy w Lubinie. Na boisku skończyło się przecież 1:4.

Po meczu zawodnicy usłyszeli z naszej strony głośne "Czy wygrywasz czy nie" oraz nadal kontynuowana była piosenka "O Chorzowie, o Chorzowie". Dodatkowo zaintonowano "Piłka nożna dla kibiców", "Zawsze i wszędzie" i podziękowano kibicom Zagłębia za możliwość obejrzenia meczu z perspektywy trybun, dumnie prezentując Ruch chorzowski na zakazie. Po meczu około pół godziny oczekiwania i powrotna droga w kierunku Górnego Śląska.

Co by nie mówić, wyjazdy to coś na co każdy kibic czeka. Odliczamy dni i godziny do momentu, kiedy znów możemy poświęcić wszystko, by wesprzeć swoją drużynę i dumnie zaśpiewać "Jesteśmy zawsze tam, gdzie Nasz Ruch Chorzów gra". To właśnie te kilka chwil dodaje nam siły i działa niczym terapia relaksująca.

Fanatyzm wymaga poświęceń, ale jest tego wart, bo jak wiadomo "Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez wyjazdów to ch..".

AVE RUCH!

Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów (4:1)

sezon 2015/2016 22.04.2016 godz. 18:00 /4:1/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
 

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

 

Fotki


 

Relacja

Wyjazdowa korba cały czas jest nakręcona, musi zrozumieć to szef w pracy, dziewczyna, rodzina czy ukochana żona...

Karlusy, nie odpuszczamy, za nami 11 z 13 otrzymanych tzw. zakazów wyjazdowych. Kolejny raz udowodniliśmy, że pojęcie fanatyzmu nie jest nam obce i nadal dumnie reprezentujemy Niebieską eRkę. Lubin to jeden z tych punktów na kibicowskiej mapie, który zaprawieni w boju wyjazdowicze mają zaliczony w dwucyfrowej liczbie, jednak i tak nadal chętnie się tam jeździ, nawet już ten enty raz.

Nie inaczej było i tym razem, pomimo że już tydzień temu w piątek byliśmy w Lubinie, jednak tylko przejazdem w drodze do Szczecina. Tym razem zagościliśmy na dłużej w sektorze gości.

Do miasta zagłębia miedziowego pojechaliśmy samochodami i ostatecznie zameldowaliśmy się na stadionie w 510 osób. Liczba niższa w porównaniu do naszych poprzednich wizyt w Lubinie, jednak pamiętajmy, że to zakaz i każda liczba jest satysfakcjonująca.

Wejście przebiegło bez problemu i po pierwszym gwizdku na stadion wchodzili jedynie spóźnialscy. Na sektorze zawisły dwie flagi Ruchu - "Special Guest", która towarzyszy nam na wszystkich zakazach oraz "Herman", który nadal w pamięci towarzyszy nam na kolejnych wojażach. Dodatkowo na meczu wsparło nas około 20 Widzewiaków z flagą "RTS", którym po raz kolejny dziękujemy za obecność!

Co do naszej wokalnej postawy, uczciwie można powiedzieć, że było dobrze. Kolejny raz dumnie mogliśmy odśpiewać "Jesteśmy zawsze tam...". Sam doping bez problemu przebijał się przez gospodarzy i niósł się po pustawym stadionie.

Piłkarze pomimo dobrego początku udokumentowanego bramką nie spisali się na miarę swoich możliwości. Zazwyczaj w takiej sytuacji zawodnicy powinni się liczyć z falą "krytyki" z trybun, jednak to jest Ruch i kolejny raz udowadniamy, że przy niekorzystnym wyniku jesteśmy w stanie rozpalić prawdziwy dopingowy ogień, godnie reprezentując naszą Niebieską Rodzinę. Teoretycznie to Zagłębie powinno nas zagłuszyć, mając rozdane wszystkie karty na boisku. Jednak Niebiescy, jak ten wyrwany z talii kart Joker, nieprzewidywalny As, pomimo przegranej pozycji czysto sportowej na trybunach bezapelacyjnie odnieśli zwycięstwo. Udowadniając tym samym, że to nie zwycięstwa, a często porażki kształtują prawdziwą duszę fanatyka.

Podczas poprzedniego meczu ze stołeczną Legią nasi piłkarze, w porównaniu z standardami panującymi w innych klubach, otrzymali od nas koszulki z napisami "Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce" oraz "Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham Cię". Te hasła nie są tylko pustymi sloganami, ale są dowodem naszego przywiązania do barw i wierności nawet w trudnych chwilach.

W momencie gdy okazuje się, że jesteśmy w końcówce głośniejsi niż gospodarze, którzy de facto powinni "zjeść" nas wokalnie, aż serce pęka z radości i dumnie można intonować "O Chorzowie, o Chorzowie, nigdy nie opuszczę Cię, zawszę będę tu przy Tobie, dopingował głośno Cię".

Co dziwne i mocno zastanawiające, gdy dopingowa korba trwała na sektorze Ruchu do samego końca, część kibiców Zagłębia o dziwo zaczęła wychodzić przed ostatnim gwizdkiem ze stadionu, inni natomiast schodzili na dół w oczekiwaniu na przybicie piątek z piłkarzami. Aż dziwnie spoglądało się na wyludniające się trybuny i garstkę kibiców w młynie, których obecność sygnalizowały jedynie licznie wywieszone przed pustymi krzesełkami flagi (można było naliczyć około 16).

Ze swojej strony możemy być dumni, że pomimo wszystko cały czas pokazujemy, że jesteśmy wyjazdowo najlepsi i potrafimy zmobilizować się oraz wspierać piłkarzy nawet w tak beznadziejnych sytuacjach jak ta, którą oglądaliśmy w Lubinie. Na boisku skończyło się przecież 1:4.

Po meczu zawodnicy usłyszeli z naszej strony głośne "Czy wygrywasz czy nie" oraz nadal kontynuowana była piosenka "O Chorzowie, o Chorzowie". Dodatkowo zaintonowano "Piłka nożna dla kibiców", "Zawsze i wszędzie" i podziękowano kibicom Zagłębia za możliwość obejrzenia meczu z perspektywy trybun, dumnie prezentując Ruch chorzowski na zakazie. Po meczu około pół godziny oczekiwania i powrotna droga w kierunku Górnego Śląska.

Co by nie mówić, wyjazdy to coś na co każdy kibic czeka. Odliczamy dni i godziny do momentu, kiedy znów możemy poświęcić wszystko, by wesprzeć swoją drużynę i dumnie zaśpiewać "Jesteśmy zawsze tam, gdzie Nasz Ruch Chorzów gra". To właśnie te kilka chwil dodaje nam siły i działa niczym terapia relaksująca.

Fanatyzm wymaga poświęceń, ale jest tego wart, bo jak wiadomo "Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez wyjazdów to ch..".

AVE RUCH!

Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów (4:1)

sezon 2015/2016 22.04.2016 godz. 18:00 /4:1/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
 

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

 

Fotki


 

Relacja

Wyjazdowa korba cały czas jest nakręcona, musi zrozumieć to szef w pracy, dziewczyna, rodzina czy ukochana żona...

Karlusy, nie odpuszczamy, za nami 11 z 13 otrzymanych tzw. zakazów wyjazdowych. Kolejny raz udowodniliśmy, że pojęcie fanatyzmu nie jest nam obce i nadal dumnie reprezentujemy Niebieską eRkę. Lubin to jeden z tych punktów na kibicowskiej mapie, który zaprawieni w boju wyjazdowicze mają zaliczony w dwucyfrowej liczbie, jednak i tak nadal chętnie się tam jeździ, nawet już ten enty raz.

Nie inaczej było i tym razem, pomimo że już tydzień temu w piątek byliśmy w Lubinie, jednak tylko przejazdem w drodze do Szczecina. Tym razem zagościliśmy na dłużej w sektorze gości.

Do miasta zagłębia miedziowego pojechaliśmy samochodami i ostatecznie zameldowaliśmy się na stadionie w 510 osób. Liczba niższa w porównaniu do naszych poprzednich wizyt w Lubinie, jednak pamiętajmy, że to zakaz i każda liczba jest satysfakcjonująca.

Wejście przebiegło bez problemu i po pierwszym gwizdku na stadion wchodzili jedynie spóźnialscy. Na sektorze zawisły dwie flagi Ruchu - "Special Guest", która towarzyszy nam na wszystkich zakazach oraz "Herman", który nadal w pamięci towarzyszy nam na kolejnych wojażach. Dodatkowo na meczu wsparło nas około 20 Widzewiaków z flagą "RTS", którym po raz kolejny dziękujemy za obecność!

Co do naszej wokalnej postawy, uczciwie można powiedzieć, że było dobrze. Kolejny raz dumnie mogliśmy odśpiewać "Jesteśmy zawsze tam...". Sam doping bez problemu przebijał się przez gospodarzy i niósł się po pustawym stadionie.

Piłkarze pomimo dobrego początku udokumentowanego bramką nie spisali się na miarę swoich możliwości. Zazwyczaj w takiej sytuacji zawodnicy powinni się liczyć z falą "krytyki" z trybun, jednak to jest Ruch i kolejny raz udowadniamy, że przy niekorzystnym wyniku jesteśmy w stanie rozpalić prawdziwy dopingowy ogień, godnie reprezentując naszą Niebieską Rodzinę. Teoretycznie to Zagłębie powinno nas zagłuszyć, mając rozdane wszystkie karty na boisku. Jednak Niebiescy, jak ten wyrwany z talii kart Joker, nieprzewidywalny As, pomimo przegranej pozycji czysto sportowej na trybunach bezapelacyjnie odnieśli zwycięstwo. Udowadniając tym samym, że to nie zwycięstwa, a często porażki kształtują prawdziwą duszę fanatyka.

Podczas poprzedniego meczu ze stołeczną Legią nasi piłkarze, w porównaniu z standardami panującymi w innych klubach, otrzymali od nas koszulki z napisami "Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce" oraz "Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham Cię". Te hasła nie są tylko pustymi sloganami, ale są dowodem naszego przywiązania do barw i wierności nawet w trudnych chwilach.

W momencie gdy okazuje się, że jesteśmy w końcówce głośniejsi niż gospodarze, którzy de facto powinni "zjeść" nas wokalnie, aż serce pęka z radości i dumnie można intonować "O Chorzowie, o Chorzowie, nigdy nie opuszczę Cię, zawszę będę tu przy Tobie, dopingował głośno Cię".

Co dziwne i mocno zastanawiające, gdy dopingowa korba trwała na sektorze Ruchu do samego końca, część kibiców Zagłębia o dziwo zaczęła wychodzić przed ostatnim gwizdkiem ze stadionu, inni natomiast schodzili na dół w oczekiwaniu na przybicie piątek z piłkarzami. Aż dziwnie spoglądało się na wyludniające się trybuny i garstkę kibiców w młynie, których obecność sygnalizowały jedynie licznie wywieszone przed pustymi krzesełkami flagi (można było naliczyć około 16).

Ze swojej strony możemy być dumni, że pomimo wszystko cały czas pokazujemy, że jesteśmy wyjazdowo najlepsi i potrafimy zmobilizować się oraz wspierać piłkarzy nawet w tak beznadziejnych sytuacjach jak ta, którą oglądaliśmy w Lubinie. Na boisku skończyło się przecież 1:4.

Po meczu zawodnicy usłyszeli z naszej strony głośne "Czy wygrywasz czy nie" oraz nadal kontynuowana była piosenka "O Chorzowie, o Chorzowie". Dodatkowo zaintonowano "Piłka nożna dla kibiców", "Zawsze i wszędzie" i podziękowano kibicom Zagłębia za możliwość obejrzenia meczu z perspektywy trybun, dumnie prezentując Ruch chorzowski na zakazie. Po meczu około pół godziny oczekiwania i powrotna droga w kierunku Górnego Śląska.

Co by nie mówić, wyjazdy to coś na co każdy kibic czeka. Odliczamy dni i godziny do momentu, kiedy znów możemy poświęcić wszystko, by wesprzeć swoją drużynę i dumnie zaśpiewać "Jesteśmy zawsze tam, gdzie Nasz Ruch Chorzów gra". To właśnie te kilka chwil dodaje nam siły i działa niczym terapia relaksująca.

Fanatyzm wymaga poświęceń, ale jest tego wart, bo jak wiadomo "Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez wyjazdów to ch..".

AVE RUCH!

Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów (1:1)

sezon 2015/2016 14.04.2016 godz. 18:00 /1:1/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
 

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

 

Fotki


 

Relacja

Oficjalnie rundę mistrzowską możemy uznać za rozpoczętą. Niebiescy rozegrali pierwszy z siedmiu meczów w fazie finałowej, a ich rywalem była Pogoń Szczecin.

Z racji samego wyjazdu można odczuć typowe deja vu, bo przecież w Szczecinie ledwo co byliśmy 7 marca, a już trzeba było jechać ponownie, bo w końcu jesteśmy zawsze tam...

Pomimo niedawnej wizyty na stadionie "Portowców" oraz dalekiego wojażu do Gdańska, również i tym razem nie mogło zabraknąć nas w Szczecinie. Terminarz rundy finałowej poznaliśmy w poniedziałek wieczorem i w zasadzie można było się spodziewać, że tym razem do stolicy województwa zachodniopomorskiego zawita nas mniej niż poprzednio. Prawdziwy fanatyzm poznaje się jednak w trasie!

Szybka organizacja i około 9:30 w piątkowy poranek główna grupa wyjazdowa wyruszyła w kierunku Szczecina. Termin podobnie jak poprzednio mało atrakcyjny i wiążący się z urlopami, jednak jechać trzeba. Podróż przebiegła w miarę spokojnie - jedynym utrudnieniem były roboty drogowe i wypadek, jednak ostatecznie pod stadion w deszczowej atmosferze dotarliśmy praktycznie chwilę przed pierwszym gwizdkiem.

Rozdzielenie biletów i powoli zajęliśmy miejsca na sektorze gości, gdzie zasiadło 128 osób, w tym kilkunastoosobowa delegacja Widzewiaków z Bełchatowa, Drezdenka i Kalisza. Dwanaście osób z zakazami pozostało pod stadionem lub przeczekało mecz w okolicach. Nasza liczba wyjazdowa to 140 osób.

Wraz z nami na sektorze pojawiły się dwie flagi "Special Guest" oraz "Herman". Nie ma co się zbytnio rozpisywać w kwestii dopingu. Z naszej strony ograniczył się on praktycznie do okrzyków "Ruch, Ruch HKS" oraz "Jesteśmy zawsze tam..." po zdobytej bramce i na zakończenie meczu. Praktycznie większość spotkania spędziliśmy w gwarze wspólnych rozmów, znosząc deszczową pogodę, do której przez te wszystkie lata wyjazdów do Szczecina nadal trudno się przyzwyczaić.

Mecz ostatecznie zremisowaliśmy 1:1 i zdobyliśmy swój pierwszy cenny punkt w rundzie mistrzowskiej.

Jak zwykle chwilę zostaliśmy przytrzymani na sektorze, po czym ruszyliśmy w kierunku samochodów i generalnie nasza relacja mogłaby zakończyć się na powrotnej drodze w kierunku Chorzowa. Niestety tym razem happy endu nie będzie...

Znając z doświadczenia "gościnność" szczecińskich tzw. stróżów prawa, byliśmy zaskoczeni naszą ostatnią bezproblemową wizytą. Kwestia ewentualnych zmian na lepsze została jednak szybko zdementowana, gdy po ponad godzinie przetrzymywania w samochodach w przedsionku stadionu (bo parkingiem tego szerokiego chodnika nazwać nie można) zostaliśmy poinformowani o konieczności przeszukania naszych aut w celu znalezienia materiałów zakazanych. Dodatkowo jakiś smerf "Ważniak" wymyślił sobie, że będziemy przeszukiwani ponad 1,5 godziny po meczu oraz nasze dane będą inwigilowane. Czyli zostaniemy spisani w celu poprawienia statystyk.

No właśnie, statystyka i statyści. Generalnie dwa niezwiązane ze sobą słowa, jednak łączy je nasza dzielna policja, czego kolejnym przykładem jest nasze przetrzymanie w Szczecinie. W kwestii wyjaśnienia - Statyści czyli bandyci ze stadionów... Uups nazwa właściwa - stróże prawa czyli banda anonimowych zamaskowanych osób pełniąca służbę publiczną postanowiła bezpodstawnie ograniczyć naszą wolność w celu... poprawienia swoich statystyk.

Po dwóch godzinach przeszukiwania - zaznaczmy: po meczu - osób siedzących już w autach, zostali zatrzymani dwaj nasi koledzy koledzy po szalu za posiadanie scyzoryków, które na sam mecz wniesione nie były. Za sprawą tych dwóch ogólnie dostępnych przydatnych gadżetów, o których marzył każdy dzieciak oglądający MacGyvera, dwie osoby zostały zatrzymane i przewiezione na komendę w celu usłyszenia zarzutów. Jakby to absurdalnie nie brzmiało, statystyka wykrywalności przestępstw musi się zgadzać. Po takiej decyzji nie mogliśmy zostawić naszych kolegów i postanowiliśmy dalej pozostać pod stadionem, aby statyści dalej mieli zapłacone za swoje roboczogodziny, nie robiąc w tym czasie nic.

Aby wykorzystać i tak stracony już czas, część osób wybrała się na drobne zakupy, a inni zaczęli grać w piłkę, która akurat została zabrana na wyjazd. Niestety do dwójki zatrzymanych niebawem dołączyła również owa piłka, która popełniła przestępstwo i nielegalnie wtargnęła przez płot na teren stadionu. Na nic zdały się tłumaczenia, że młoda jest, głupia i żeby dać jej szansę poprawy. Statyści byli nieugięci i piłka trafiła do ciupy (także na sztywno - "Bal PDW") ;)

Około północy nasi koledzy zostali zwolnieni i mogliśmy wyruszyć w drogę powrotną, z opóźnieniem czterogodzinnym. Oczywiście sama kwestia wypuszczenia zatrzymanych nie została zakończona, ponieważ mieli zgłosić się na następny dzień na sprawę za tzw. nóż do listów, jak znaleziony arsenał nazwali statyści. Także po głośnej sprawie widelec przyszła kolej na akcję scyzoryk, którą, najłagodniej jak tylko idzie, można nazwać wielką kpiną.

Także dzięki dzielnym statystom nasza wizyta w Szczecinie zakończyła się ponad cztery godziny po meczu. W Chorzowie po długiej drodze główna grupa wyjazdowa zameldowała się dopiero po godz. 8:00.

I żeby podsumować całą kwestię wyjazdu z wszystkimi jego niedogodnościami, nadziei dodawał nam tylko Świebodziński Jezus, a w głowach potęgowała się myśl - "Bóg z Nami, ch.. z nimi".

Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów (1:1)

sezon 2015/2016 14.04.2016 godz. 18:00 /1:1/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
 

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

 

Fotki


 

Relacja

Oficjalnie rundę mistrzowską możemy uznać za rozpoczętą. Niebiescy rozegrali pierwszy z siedmiu meczów w fazie finałowej, a ich rywalem była Pogoń Szczecin.

Z racji samego wyjazdu można odczuć typowe deja vu, bo przecież w Szczecinie ledwo co byliśmy 7 marca, a już trzeba było jechać ponownie, bo w końcu jesteśmy zawsze tam...

Pomimo niedawnej wizyty na stadionie "Portowców" oraz dalekiego wojażu do Gdańska, również i tym razem nie mogło zabraknąć nas w Szczecinie. Terminarz rundy finałowej poznaliśmy w poniedziałek wieczorem i w zasadzie można było się spodziewać, że tym razem do stolicy województwa zachodniopomorskiego zawita nas mniej niż poprzednio. Prawdziwy fanatyzm poznaje się jednak w trasie!

Szybka organizacja i około 9:30 w piątkowy poranek główna grupa wyjazdowa wyruszyła w kierunku Szczecina. Termin podobnie jak poprzednio mało atrakcyjny i wiążący się z urlopami, jednak jechać trzeba. Podróż przebiegła w miarę spokojnie - jedynym utrudnieniem były roboty drogowe i wypadek, jednak ostatecznie pod stadion w deszczowej atmosferze dotarliśmy praktycznie chwilę przed pierwszym gwizdkiem.

Rozdzielenie biletów i powoli zajęliśmy miejsca na sektorze gości, gdzie zasiadło 128 osób, w tym kilkunastoosobowa delegacja Widzewiaków z Bełchatowa, Drezdenka i Kalisza. Dwanaście osób z zakazami pozostało pod stadionem lub przeczekało mecz w okolicach. Nasza liczba wyjazdowa to 140 osób.

Wraz z nami na sektorze pojawiły się dwie flagi "Special Guest" oraz "Herman". Nie ma co się zbytnio rozpisywać w kwestii dopingu. Z naszej strony ograniczył się on praktycznie do okrzyków "Ruch, Ruch HKS" oraz "Jesteśmy zawsze tam..." po zdobytej bramce i na zakończenie meczu. Praktycznie większość spotkania spędziliśmy w gwarze wspólnych rozmów, znosząc deszczową pogodę, do której przez te wszystkie lata wyjazdów do Szczecina nadal trudno się przyzwyczaić.

Mecz ostatecznie zremisowaliśmy 1:1 i zdobyliśmy swój pierwszy cenny punkt w rundzie mistrzowskiej.

Jak zwykle chwilę zostaliśmy przytrzymani na sektorze, po czym ruszyliśmy w kierunku samochodów i generalnie nasza relacja mogłaby zakończyć się na powrotnej drodze w kierunku Chorzowa. Niestety tym razem happy endu nie będzie...

Znając z doświadczenia "gościnność" szczecińskich tzw. stróżów prawa, byliśmy zaskoczeni naszą ostatnią bezproblemową wizytą. Kwestia ewentualnych zmian na lepsze została jednak szybko zdementowana, gdy po ponad godzinie przetrzymywania w samochodach w przedsionku stadionu (bo parkingiem tego szerokiego chodnika nazwać nie można) zostaliśmy poinformowani o konieczności przeszukania naszych aut w celu znalezienia materiałów zakazanych. Dodatkowo jakiś smerf "Ważniak" wymyślił sobie, że będziemy przeszukiwani ponad 1,5 godziny po meczu oraz nasze dane będą inwigilowane. Czyli zostaniemy spisani w celu poprawienia statystyk.

No właśnie, statystyka i statyści. Generalnie dwa niezwiązane ze sobą słowa, jednak łączy je nasza dzielna policja, czego kolejnym przykładem jest nasze przetrzymanie w Szczecinie. W kwestii wyjaśnienia - Statyści czyli bandyci ze stadionów... Uups nazwa właściwa - stróże prawa czyli banda anonimowych zamaskowanych osób pełniąca służbę publiczną postanowiła bezpodstawnie ograniczyć naszą wolność w celu... poprawienia swoich statystyk.

Po dwóch godzinach przeszukiwania - zaznaczmy: po meczu - osób siedzących już w autach, zostali zatrzymani dwaj nasi koledzy koledzy po szalu za posiadanie scyzoryków, które na sam mecz wniesione nie były. Za sprawą tych dwóch ogólnie dostępnych przydatnych gadżetów, o których marzył każdy dzieciak oglądający MacGyvera, dwie osoby zostały zatrzymane i przewiezione na komendę w celu usłyszenia zarzutów. Jakby to absurdalnie nie brzmiało, statystyka wykrywalności przestępstw musi się zgadzać. Po takiej decyzji nie mogliśmy zostawić naszych kolegów i postanowiliśmy dalej pozostać pod stadionem, aby statyści dalej mieli zapłacone za swoje roboczogodziny, nie robiąc w tym czasie nic.

Aby wykorzystać i tak stracony już czas, część osób wybrała się na drobne zakupy, a inni zaczęli grać w piłkę, która akurat została zabrana na wyjazd. Niestety do dwójki zatrzymanych niebawem dołączyła również owa piłka, która popełniła przestępstwo i nielegalnie wtargnęła przez płot na teren stadionu. Na nic zdały się tłumaczenia, że młoda jest, głupia i żeby dać jej szansę poprawy. Statyści byli nieugięci i piłka trafiła do ciupy (także na sztywno - "Bal PDW") ;)

Około północy nasi koledzy zostali zwolnieni i mogliśmy wyruszyć w drogę powrotną, z opóźnieniem czterogodzinnym. Oczywiście sama kwestia wypuszczenia zatrzymanych nie została zakończona, ponieważ mieli zgłosić się na następny dzień na sprawę za tzw. nóż do listów, jak znaleziony arsenał nazwali statyści. Także po głośnej sprawie widelec przyszła kolej na akcję scyzoryk, którą, najłagodniej jak tylko idzie, można nazwać wielką kpiną.

Także dzięki dzielnym statystom nasza wizyta w Szczecinie zakończyła się ponad cztery godziny po meczu. W Chorzowie po długiej drodze główna grupa wyjazdowa zameldowała się dopiero po godz. 8:00.

I żeby podsumować całą kwestię wyjazdu z wszystkimi jego niedogodnościami, nadziei dodawał nam tylko Świebodziński Jezus, a w głowach potęgowała się myśl - "Bóg z Nami, ch.. z nimi".

Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów (1:1)

sezon 2015/2016 14.04.2016 godz. 18:00 /1:1/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
 

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

 

Fotki


 

Relacja

Oficjalnie rundę mistrzowską możemy uznać za rozpoczętą. Niebiescy rozegrali pierwszy z siedmiu meczów w fazie finałowej, a ich rywalem była Pogoń Szczecin.

Z racji samego wyjazdu można odczuć typowe deja vu, bo przecież w Szczecinie ledwo co byliśmy 7 marca, a już trzeba było jechać ponownie, bo w końcu jesteśmy zawsze tam...

Pomimo niedawnej wizyty na stadionie "Portowców" oraz dalekiego wojażu do Gdańska, również i tym razem nie mogło zabraknąć nas w Szczecinie. Terminarz rundy finałowej poznaliśmy w poniedziałek wieczorem i w zasadzie można było się spodziewać, że tym razem do stolicy województwa zachodniopomorskiego zawita nas mniej niż poprzednio. Prawdziwy fanatyzm poznaje się jednak w trasie!

Szybka organizacja i około 9:30 w piątkowy poranek główna grupa wyjazdowa wyruszyła w kierunku Szczecina. Termin podobnie jak poprzednio mało atrakcyjny i wiążący się z urlopami, jednak jechać trzeba. Podróż przebiegła w miarę spokojnie - jedynym utrudnieniem były roboty drogowe i wypadek, jednak ostatecznie pod stadion w deszczowej atmosferze dotarliśmy praktycznie chwilę przed pierwszym gwizdkiem.

Rozdzielenie biletów i powoli zajęliśmy miejsca na sektorze gości, gdzie zasiadło 128 osób, w tym kilkunastoosobowa delegacja Widzewiaków z Bełchatowa, Drezdenka i Kalisza. Dwanaście osób z zakazami pozostało pod stadionem lub przeczekało mecz w okolicach. Nasza liczba wyjazdowa to 140 osób.

Wraz z nami na sektorze pojawiły się dwie flagi "Special Guest" oraz "Herman". Nie ma co się zbytnio rozpisywać w kwestii dopingu. Z naszej strony ograniczył się on praktycznie do okrzyków "Ruch, Ruch HKS" oraz "Jesteśmy zawsze tam..." po zdobytej bramce i na zakończenie meczu. Praktycznie większość spotkania spędziliśmy w gwarze wspólnych rozmów, znosząc deszczową pogodę, do której przez te wszystkie lata wyjazdów do Szczecina nadal trudno się przyzwyczaić.

Mecz ostatecznie zremisowaliśmy 1:1 i zdobyliśmy swój pierwszy cenny punkt w rundzie mistrzowskiej.

Jak zwykle chwilę zostaliśmy przytrzymani na sektorze, po czym ruszyliśmy w kierunku samochodów i generalnie nasza relacja mogłaby zakończyć się na powrotnej drodze w kierunku Chorzowa. Niestety tym razem happy endu nie będzie...

Znając z doświadczenia "gościnność" szczecińskich tzw. stróżów prawa, byliśmy zaskoczeni naszą ostatnią bezproblemową wizytą. Kwestia ewentualnych zmian na lepsze została jednak szybko zdementowana, gdy po ponad godzinie przetrzymywania w samochodach w przedsionku stadionu (bo parkingiem tego szerokiego chodnika nazwać nie można) zostaliśmy poinformowani o konieczności przeszukania naszych aut w celu znalezienia materiałów zakazanych. Dodatkowo jakiś smerf "Ważniak" wymyślił sobie, że będziemy przeszukiwani ponad 1,5 godziny po meczu oraz nasze dane będą inwigilowane. Czyli zostaniemy spisani w celu poprawienia statystyk.

No właśnie, statystyka i statyści. Generalnie dwa niezwiązane ze sobą słowa, jednak łączy je nasza dzielna policja, czego kolejnym przykładem jest nasze przetrzymanie w Szczecinie. W kwestii wyjaśnienia - Statyści czyli bandyci ze stadionów... Uups nazwa właściwa - stróże prawa czyli banda anonimowych zamaskowanych osób pełniąca służbę publiczną postanowiła bezpodstawnie ograniczyć naszą wolność w celu... poprawienia swoich statystyk.

Po dwóch godzinach przeszukiwania - zaznaczmy: po meczu - osób siedzących już w autach, zostali zatrzymani dwaj nasi koledzy koledzy po szalu za posiadanie scyzoryków, które na sam mecz wniesione nie były. Za sprawą tych dwóch ogólnie dostępnych przydatnych gadżetów, o których marzył każdy dzieciak oglądający MacGyvera, dwie osoby zostały zatrzymane i przewiezione na komendę w celu usłyszenia zarzutów. Jakby to absurdalnie nie brzmiało, statystyka wykrywalności przestępstw musi się zgadzać. Po takiej decyzji nie mogliśmy zostawić naszych kolegów i postanowiliśmy dalej pozostać pod stadionem, aby statyści dalej mieli zapłacone za swoje roboczogodziny, nie robiąc w tym czasie nic.

Aby wykorzystać i tak stracony już czas, część osób wybrała się na drobne zakupy, a inni zaczęli grać w piłkę, która akurat została zabrana na wyjazd. Niestety do dwójki zatrzymanych niebawem dołączyła również owa piłka, która popełniła przestępstwo i nielegalnie wtargnęła przez płot na teren stadionu. Na nic zdały się tłumaczenia, że młoda jest, głupia i żeby dać jej szansę poprawy. Statyści byli nieugięci i piłka trafiła do ciupy (także na sztywno - "Bal PDW") ;)

Około północy nasi koledzy zostali zwolnieni i mogliśmy wyruszyć w drogę powrotną, z opóźnieniem czterogodzinnym. Oczywiście sama kwestia wypuszczenia zatrzymanych nie została zakończona, ponieważ mieli zgłosić się na następny dzień na sprawę za tzw. nóż do listów, jak znaleziony arsenał nazwali statyści. Także po głośnej sprawie widelec przyszła kolej na akcję scyzoryk, którą, najłagodniej jak tylko idzie, można nazwać wielką kpiną.

Także dzięki dzielnym statystom nasza wizyta w Szczecinie zakończyła się ponad cztery godziny po meczu. W Chorzowie po długiej drodze główna grupa wyjazdowa zameldowała się dopiero po godz. 8:00.

I żeby podsumować całą kwestię wyjazdu z wszystkimi jego niedogodnościami, nadziei dodawał nam tylko Świebodziński Jezus, a w głowach potęgowała się myśl - "Bóg z Nami, ch.. z nimi".

Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów (1:1)

sezon 2015/2016 14.04.2016 godz. 18:00 /1:1/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
 

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

 

Fotki


 

Relacja

Oficjalnie rundę mistrzowską możemy uznać za rozpoczętą. Niebiescy rozegrali pierwszy z siedmiu meczów w fazie finałowej, a ich rywalem była Pogoń Szczecin.

Z racji samego wyjazdu można odczuć typowe deja vu, bo przecież w Szczecinie ledwo co byliśmy 7 marca, a już trzeba było jechać ponownie, bo w końcu jesteśmy zawsze tam...

Pomimo niedawnej wizyty na stadionie "Portowców" oraz dalekiego wojażu do Gdańska, również i tym razem nie mogło zabraknąć nas w Szczecinie. Terminarz rundy finałowej poznaliśmy w poniedziałek wieczorem i w zasadzie można było się spodziewać, że tym razem do stolicy województwa zachodniopomorskiego zawita nas mniej niż poprzednio. Prawdziwy fanatyzm poznaje się jednak w trasie!

Szybka organizacja i około 9:30 w piątkowy poranek główna grupa wyjazdowa wyruszyła w kierunku Szczecina. Termin podobnie jak poprzednio mało atrakcyjny i wiążący się z urlopami, jednak jechać trzeba. Podróż przebiegła w miarę spokojnie - jedynym utrudnieniem były roboty drogowe i wypadek, jednak ostatecznie pod stadion w deszczowej atmosferze dotarliśmy praktycznie chwilę przed pierwszym gwizdkiem.

Rozdzielenie biletów i powoli zajęliśmy miejsca na sektorze gości, gdzie zasiadło 128 osób, w tym kilkunastoosobowa delegacja Widzewiaków z Bełchatowa, Drezdenka i Kalisza. Dwanaście osób z zakazami pozostało pod stadionem lub przeczekało mecz w okolicach. Nasza liczba wyjazdowa to 140 osób.

Wraz z nami na sektorze pojawiły się dwie flagi "Special Guest" oraz "Herman". Nie ma co się zbytnio rozpisywać w kwestii dopingu. Z naszej strony ograniczył się on praktycznie do okrzyków "Ruch, Ruch HKS" oraz "Jesteśmy zawsze tam..." po zdobytej bramce i na zakończenie meczu. Praktycznie większość spotkania spędziliśmy w gwarze wspólnych rozmów, znosząc deszczową pogodę, do której przez te wszystkie lata wyjazdów do Szczecina nadal trudno się przyzwyczaić.

Mecz ostatecznie zremisowaliśmy 1:1 i zdobyliśmy swój pierwszy cenny punkt w rundzie mistrzowskiej.

Jak zwykle chwilę zostaliśmy przytrzymani na sektorze, po czym ruszyliśmy w kierunku samochodów i generalnie nasza relacja mogłaby zakończyć się na powrotnej drodze w kierunku Chorzowa. Niestety tym razem happy endu nie będzie...

Znając z doświadczenia "gościnność" szczecińskich tzw. stróżów prawa, byliśmy zaskoczeni naszą ostatnią bezproblemową wizytą. Kwestia ewentualnych zmian na lepsze została jednak szybko zdementowana, gdy po ponad godzinie przetrzymywania w samochodach w przedsionku stadionu (bo parkingiem tego szerokiego chodnika nazwać nie można) zostaliśmy poinformowani o konieczności przeszukania naszych aut w celu znalezienia materiałów zakazanych. Dodatkowo jakiś smerf "Ważniak" wymyślił sobie, że będziemy przeszukiwani ponad 1,5 godziny po meczu oraz nasze dane będą inwigilowane. Czyli zostaniemy spisani w celu poprawienia statystyk.

No właśnie, statystyka i statyści. Generalnie dwa niezwiązane ze sobą słowa, jednak łączy je nasza dzielna policja, czego kolejnym przykładem jest nasze przetrzymanie w Szczecinie. W kwestii wyjaśnienia - Statyści czyli bandyci ze stadionów... Uups nazwa właściwa - stróże prawa czyli banda anonimowych zamaskowanych osób pełniąca służbę publiczną postanowiła bezpodstawnie ograniczyć naszą wolność w celu... poprawienia swoich statystyk.

Po dwóch godzinach przeszukiwania - zaznaczmy: po meczu - osób siedzących już w autach, zostali zatrzymani dwaj nasi koledzy koledzy po szalu za posiadanie scyzoryków, które na sam mecz wniesione nie były. Za sprawą tych dwóch ogólnie dostępnych przydatnych gadżetów, o których marzył każdy dzieciak oglądający MacGyvera, dwie osoby zostały zatrzymane i przewiezione na komendę w celu usłyszenia zarzutów. Jakby to absurdalnie nie brzmiało, statystyka wykrywalności przestępstw musi się zgadzać. Po takiej decyzji nie mogliśmy zostawić naszych kolegów i postanowiliśmy dalej pozostać pod stadionem, aby statyści dalej mieli zapłacone za swoje roboczogodziny, nie robiąc w tym czasie nic.

Aby wykorzystać i tak stracony już czas, część osób wybrała się na drobne zakupy, a inni zaczęli grać w piłkę, która akurat została zabrana na wyjazd. Niestety do dwójki zatrzymanych niebawem dołączyła również owa piłka, która popełniła przestępstwo i nielegalnie wtargnęła przez płot na teren stadionu. Na nic zdały się tłumaczenia, że młoda jest, głupia i żeby dać jej szansę poprawy. Statyści byli nieugięci i piłka trafiła do ciupy (także na sztywno - "Bal PDW") ;)

Około północy nasi koledzy zostali zwolnieni i mogliśmy wyruszyć w drogę powrotną, z opóźnieniem czterogodzinnym. Oczywiście sama kwestia wypuszczenia zatrzymanych nie została zakończona, ponieważ mieli zgłosić się na następny dzień na sprawę za tzw. nóż do listów, jak znaleziony arsenał nazwali statyści. Także po głośnej sprawie widelec przyszła kolej na akcję scyzoryk, którą, najłagodniej jak tylko idzie, można nazwać wielką kpiną.

Także dzięki dzielnym statystom nasza wizyta w Szczecinie zakończyła się ponad cztery godziny po meczu. W Chorzowie po długiej drodze główna grupa wyjazdowa zameldowała się dopiero po godz. 8:00.

I żeby podsumować całą kwestię wyjazdu z wszystkimi jego niedogodnościami, nadziei dodawał nam tylko Świebodziński Jezus, a w głowach potęgowała się myśl - "Bóg z Nami, ch.. z nimi".

Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów (2:0)

sezon 2015/2016 09.04.2016 godz. 18:00 /2:0/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
1200

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Fotki


 

Relacja


Za nami ostatnie spotkanie rundy zasadniczej, w którym Niebiescy zmierzyli się na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Dla piłkarzy była to walka o pierwszą ósemkę w Ekstraklasie, dla nas kibiców to kolejna możliwość do pokazania się ponownie z jak najlepszej strony na wyjazdowym szlaku.

Gdańsk to już 8 mecz naszego wyjazdowego zakazu, a zatem z oficjalnego punktu widzenia Komisji Ligi, zorganizowanej grupy kibiców Ruchu na stadionie nie było. Na szpil wybrała się natomiast liczna niezorganizowana grupa.

Mobilizacja w szeregach Niebieskich trwała około 2 tygodnie i dostępne bilety szybko znalazły swoich nabywców. Również opcja internetowego zakupu wejściówek znalazła swoich miłośników. Ostatecznie w sobotni poranek bliżej nieokreślona liczba busików i samochodów wyruszyła w kierunku Wolnego Miasta. Część kibiców wybrała również inne środki transportu publicznego (pociągi, autokary), jednak cel był jeden - obecność na trybunach gdańskiego stadionu.

Wykorzystując fakt podróżowania przez Toruń, część osób wybrała się do naszych przyjaciół już w piątek, wspierając ich na domowym meczu z Centrą Ostrów Wielkopolski. Na meczu pojawiła się także część osób prosto z trasy i tak na meczu Elany przez cały mecz przewinęło się około 200 kibiców Ruchu z flagą "Special Guest".

Droga na Pomorze przebiegła dosyć spokojnie i główna grupa podróżująca od strony Torunia dotarła pod stadion ponad pół godziny przed meczem. Wchodzenie dosyć sprawne i ostatecznie praktycznie cała grupa zasiadła w sektorze około 25 minuty meczu. Co ciekawe pomimo zakazu ostatecznie i tak zasiedliśmy w sektorze gości, w którym pojawiło się 1240 fanów Ruchu Chorzów, w tym około 300 Widzewiaków i około 100 Elanowców, którym dziękujemy za wsparcie.

Na sektorze zawisły cztery flagi: "RUCH CHORZÓW", "Herman", "Special Guest", "Widzew Łódź" oraz dwa transparenty RTS-u: "Manhatan PDW" i "Łabędź".

Nie ma co ukrywać, nasza zakazowa liczba po raz kolejny potwierdza, że jesteśmy wyjazdowo najlepsi. Nie możemy jednak popadać w samozachwyt, tylko dalej się rozwijać i poprawiać mankamenty!

Wiadomo, że wyjazdy są specyficzną formą fanatyzmu i wymagają od nas maksymalnego poświęcenia czasu, pieniędzy i nerwów, ale wymagajmy od siebie ogarniania podstawowych spraw.

Po pierwsze, jak już się pije to z głową. Jeździmy wspierać naszą ukochaną drużynę, a nie na jakieś dożynki, żeby latać obwieszonym barwami! Takim zachowaniem nikt chluby nie przynosi, także najważniejsze jest tutaj przesłanie: "naje... to do domu, a nie na szpil"!

Po drugie, jedzie nas na zakazie 1240 osób, a doping stoi na niezbyt wysokim poziomie. Można zrozumieć, że piłkarze grają ostatnio słabiej, ale to my jesteśmy filarem tego klubu i gdy będziemy odpuszczać, to wszystko się posypie. Ruch to wielka Niebieska Rodzina, także dawajmy z siebie tyle, na ile ten klub zasługuje!

Pomijając już skalę naszego średniego dopingu, najważniejsze, że znów z dumą mogliśmy zaśpiewać "Jesteśmy zawsze tam...". Te kilka słów wykrzyczanych z setek gardeł na stadionie rekompensuje wszystkie niewygody podróży. To dla tych kilku chwil warto poświęcić wiele. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla wspierających nas przyjaciół z Widzewa i Elany oraz przyśpiewek dla dzielnej policji, która podczas meczu miała chyba jakąś wystawę albo półkolonie nad morzem, bo tylu się ich wszędzie kręciło.

Niestety gra piłkarzy nie dawała nam praktycznie żadnych powodów do radości, a wręcz przeciwnie. Przy takim stanie rzeczy każdy nerwowo sprawdzał, jak wyglądają pozostałe wyniki i niestety nie wyglądało to za dobrze. Wiele źródeł podawało, że to Podbeskidzie zajmie 8 lokatę, jednak po wycofaniu roszczeń Lechii co do punktu, sytuacja naszego miejsca w grupie mistrzowskiej wyklarowała się dopiero w poniedziałek. A przez weekend emocji było wiele.

Pomijając kwestię naszego "awansu", sama postawa piłkarzy podczas meczu była karygodna, a z sektora Ruchu na koniec meczu usłyszeli oni głośne "Ku... mać Chorzów grać" oraz "Co Wy robicie". Gdy piłkarze próbowali odejść, szybko zostali zawróceni i mogli usłyszeć "Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham Cię, w moim sercu jest Ruch i na dobre i na złe".

Spuszczone głowy i podziękowania oklaskami nijak mają się do postawy naszych zawodników przez 90 minut. To co powinniśmy usłyszeć z ich strony to przeprosiny, że nie zaprezentowali godnie herbu, który mają na koszulkach!

Po meczu jeszcze przez około godzinę zostaliśmy przetrzymani na sektorze, najprawdopodobniej po to byśmy mogli dłużej uraczyć się kuracją jodową.
Po godz. 21 powoli samochody wyruszały w drogę powrotną na Górny Śląsk. Pomimo jakiś rzekomych prób urozmaicenia podróży, sama droga przebiegła bardzo spokojnie.

Przed nami teraz cztery wyjazdy w rundzie mistrzowskiej, także chyba po takiej wyprawie nie możemy zwalniać tempa ;)

Ave RUCH!

Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów (2:0)

sezon 2015/2016 09.04.2016 godz. 18:00 /2:0/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
1200

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Fotki


 

Relacja


Za nami ostatnie spotkanie rundy zasadniczej, w którym Niebiescy zmierzyli się na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Dla piłkarzy była to walka o pierwszą ósemkę w Ekstraklasie, dla nas kibiców to kolejna możliwość do pokazania się ponownie z jak najlepszej strony na wyjazdowym szlaku.

Gdańsk to już 8 mecz naszego wyjazdowego zakazu, a zatem z oficjalnego punktu widzenia Komisji Ligi, zorganizowanej grupy kibiców Ruchu na stadionie nie było. Na szpil wybrała się natomiast liczna niezorganizowana grupa.

Mobilizacja w szeregach Niebieskich trwała około 2 tygodnie i dostępne bilety szybko znalazły swoich nabywców. Również opcja internetowego zakupu wejściówek znalazła swoich miłośników. Ostatecznie w sobotni poranek bliżej nieokreślona liczba busików i samochodów wyruszyła w kierunku Wolnego Miasta. Część kibiców wybrała również inne środki transportu publicznego (pociągi, autokary), jednak cel był jeden - obecność na trybunach gdańskiego stadionu.

Wykorzystując fakt podróżowania przez Toruń, część osób wybrała się do naszych przyjaciół już w piątek, wspierając ich na domowym meczu z Centrą Ostrów Wielkopolski. Na meczu pojawiła się także część osób prosto z trasy i tak na meczu Elany przez cały mecz przewinęło się około 200 kibiców Ruchu z flagą "Special Guest".

Droga na Pomorze przebiegła dosyć spokojnie i główna grupa podróżująca od strony Torunia dotarła pod stadion ponad pół godziny przed meczem. Wchodzenie dosyć sprawne i ostatecznie praktycznie cała grupa zasiadła w sektorze około 25 minuty meczu. Co ciekawe pomimo zakazu ostatecznie i tak zasiedliśmy w sektorze gości, w którym pojawiło się 1240 fanów Ruchu Chorzów, w tym około 300 Widzewiaków i około 100 Elanowców, którym dziękujemy za wsparcie.

Na sektorze zawisły cztery flagi: "RUCH CHORZÓW", "Herman", "Special Guest", "Widzew Łódź" oraz dwa transparenty RTS-u: "Manhatan PDW" i "Łabędź".

Nie ma co ukrywać, nasza zakazowa liczba po raz kolejny potwierdza, że jesteśmy wyjazdowo najlepsi. Nie możemy jednak popadać w samozachwyt, tylko dalej się rozwijać i poprawiać mankamenty!

Wiadomo, że wyjazdy są specyficzną formą fanatyzmu i wymagają od nas maksymalnego poświęcenia czasu, pieniędzy i nerwów, ale wymagajmy od siebie ogarniania podstawowych spraw.

Po pierwsze, jak już się pije to z głową. Jeździmy wspierać naszą ukochaną drużynę, a nie na jakieś dożynki, żeby latać obwieszonym barwami! Takim zachowaniem nikt chluby nie przynosi, także najważniejsze jest tutaj przesłanie: "naje... to do domu, a nie na szpil"!

Po drugie, jedzie nas na zakazie 1240 osób, a doping stoi na niezbyt wysokim poziomie. Można zrozumieć, że piłkarze grają ostatnio słabiej, ale to my jesteśmy filarem tego klubu i gdy będziemy odpuszczać, to wszystko się posypie. Ruch to wielka Niebieska Rodzina, także dawajmy z siebie tyle, na ile ten klub zasługuje!

Pomijając już skalę naszego średniego dopingu, najważniejsze, że znów z dumą mogliśmy zaśpiewać "Jesteśmy zawsze tam...". Te kilka słów wykrzyczanych z setek gardeł na stadionie rekompensuje wszystkie niewygody podróży. To dla tych kilku chwil warto poświęcić wiele. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla wspierających nas przyjaciół z Widzewa i Elany oraz przyśpiewek dla dzielnej policji, która podczas meczu miała chyba jakąś wystawę albo półkolonie nad morzem, bo tylu się ich wszędzie kręciło.

Niestety gra piłkarzy nie dawała nam praktycznie żadnych powodów do radości, a wręcz przeciwnie. Przy takim stanie rzeczy każdy nerwowo sprawdzał, jak wyglądają pozostałe wyniki i niestety nie wyglądało to za dobrze. Wiele źródeł podawało, że to Podbeskidzie zajmie 8 lokatę, jednak po wycofaniu roszczeń Lechii co do punktu, sytuacja naszego miejsca w grupie mistrzowskiej wyklarowała się dopiero w poniedziałek. A przez weekend emocji było wiele.

Pomijając kwestię naszego "awansu", sama postawa piłkarzy podczas meczu była karygodna, a z sektora Ruchu na koniec meczu usłyszeli oni głośne "Ku... mać Chorzów grać" oraz "Co Wy robicie". Gdy piłkarze próbowali odejść, szybko zostali zawróceni i mogli usłyszeć "Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham Cię, w moim sercu jest Ruch i na dobre i na złe".

Spuszczone głowy i podziękowania oklaskami nijak mają się do postawy naszych zawodników przez 90 minut. To co powinniśmy usłyszeć z ich strony to przeprosiny, że nie zaprezentowali godnie herbu, który mają na koszulkach!

Po meczu jeszcze przez około godzinę zostaliśmy przetrzymani na sektorze, najprawdopodobniej po to byśmy mogli dłużej uraczyć się kuracją jodową.
Po godz. 21 powoli samochody wyruszały w drogę powrotną na Górny Śląsk. Pomimo jakiś rzekomych prób urozmaicenia podróży, sama droga przebiegła bardzo spokojnie.

Przed nami teraz cztery wyjazdy w rundzie mistrzowskiej, także chyba po takiej wyprawie nie możemy zwalniać tempa ;)

Ave RUCH!

Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów (2:0)

sezon 2015/2016 09.04.2016 godz. 18:00 /2:0/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
1200

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Fotki


 

Relacja


Za nami ostatnie spotkanie rundy zasadniczej, w którym Niebiescy zmierzyli się na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Dla piłkarzy była to walka o pierwszą ósemkę w Ekstraklasie, dla nas kibiców to kolejna możliwość do pokazania się ponownie z jak najlepszej strony na wyjazdowym szlaku.

Gdańsk to już 8 mecz naszego wyjazdowego zakazu, a zatem z oficjalnego punktu widzenia Komisji Ligi, zorganizowanej grupy kibiców Ruchu na stadionie nie było. Na szpil wybrała się natomiast liczna niezorganizowana grupa.

Mobilizacja w szeregach Niebieskich trwała około 2 tygodnie i dostępne bilety szybko znalazły swoich nabywców. Również opcja internetowego zakupu wejściówek znalazła swoich miłośników. Ostatecznie w sobotni poranek bliżej nieokreślona liczba busików i samochodów wyruszyła w kierunku Wolnego Miasta. Część kibiców wybrała również inne środki transportu publicznego (pociągi, autokary), jednak cel był jeden - obecność na trybunach gdańskiego stadionu.

Wykorzystując fakt podróżowania przez Toruń, część osób wybrała się do naszych przyjaciół już w piątek, wspierając ich na domowym meczu z Centrą Ostrów Wielkopolski. Na meczu pojawiła się także część osób prosto z trasy i tak na meczu Elany przez cały mecz przewinęło się około 200 kibiców Ruchu z flagą "Special Guest".

Droga na Pomorze przebiegła dosyć spokojnie i główna grupa podróżująca od strony Torunia dotarła pod stadion ponad pół godziny przed meczem. Wchodzenie dosyć sprawne i ostatecznie praktycznie cała grupa zasiadła w sektorze około 25 minuty meczu. Co ciekawe pomimo zakazu ostatecznie i tak zasiedliśmy w sektorze gości, w którym pojawiło się 1240 fanów Ruchu Chorzów, w tym około 300 Widzewiaków i około 100 Elanowców, którym dziękujemy za wsparcie.

Na sektorze zawisły cztery flagi: "RUCH CHORZÓW", "Herman", "Special Guest", "Widzew Łódź" oraz dwa transparenty RTS-u: "Manhatan PDW" i "Łabędź".

Nie ma co ukrywać, nasza zakazowa liczba po raz kolejny potwierdza, że jesteśmy wyjazdowo najlepsi. Nie możemy jednak popadać w samozachwyt, tylko dalej się rozwijać i poprawiać mankamenty!

Wiadomo, że wyjazdy są specyficzną formą fanatyzmu i wymagają od nas maksymalnego poświęcenia czasu, pieniędzy i nerwów, ale wymagajmy od siebie ogarniania podstawowych spraw.

Po pierwsze, jak już się pije to z głową. Jeździmy wspierać naszą ukochaną drużynę, a nie na jakieś dożynki, żeby latać obwieszonym barwami! Takim zachowaniem nikt chluby nie przynosi, także najważniejsze jest tutaj przesłanie: "naje... to do domu, a nie na szpil"!

Po drugie, jedzie nas na zakazie 1240 osób, a doping stoi na niezbyt wysokim poziomie. Można zrozumieć, że piłkarze grają ostatnio słabiej, ale to my jesteśmy filarem tego klubu i gdy będziemy odpuszczać, to wszystko się posypie. Ruch to wielka Niebieska Rodzina, także dawajmy z siebie tyle, na ile ten klub zasługuje!

Pomijając już skalę naszego średniego dopingu, najważniejsze, że znów z dumą mogliśmy zaśpiewać "Jesteśmy zawsze tam...". Te kilka słów wykrzyczanych z setek gardeł na stadionie rekompensuje wszystkie niewygody podróży. To dla tych kilku chwil warto poświęcić wiele. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla wspierających nas przyjaciół z Widzewa i Elany oraz przyśpiewek dla dzielnej policji, która podczas meczu miała chyba jakąś wystawę albo półkolonie nad morzem, bo tylu się ich wszędzie kręciło.

Niestety gra piłkarzy nie dawała nam praktycznie żadnych powodów do radości, a wręcz przeciwnie. Przy takim stanie rzeczy każdy nerwowo sprawdzał, jak wyglądają pozostałe wyniki i niestety nie wyglądało to za dobrze. Wiele źródeł podawało, że to Podbeskidzie zajmie 8 lokatę, jednak po wycofaniu roszczeń Lechii co do punktu, sytuacja naszego miejsca w grupie mistrzowskiej wyklarowała się dopiero w poniedziałek. A przez weekend emocji było wiele.

Pomijając kwestię naszego "awansu", sama postawa piłkarzy podczas meczu była karygodna, a z sektora Ruchu na koniec meczu usłyszeli oni głośne "Ku... mać Chorzów grać" oraz "Co Wy robicie". Gdy piłkarze próbowali odejść, szybko zostali zawróceni i mogli usłyszeć "Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham Cię, w moim sercu jest Ruch i na dobre i na złe".

Spuszczone głowy i podziękowania oklaskami nijak mają się do postawy naszych zawodników przez 90 minut. To co powinniśmy usłyszeć z ich strony to przeprosiny, że nie zaprezentowali godnie herbu, który mają na koszulkach!

Po meczu jeszcze przez około godzinę zostaliśmy przetrzymani na sektorze, najprawdopodobniej po to byśmy mogli dłużej uraczyć się kuracją jodową.
Po godz. 21 powoli samochody wyruszały w drogę powrotną na Górny Śląsk. Pomimo jakiś rzekomych prób urozmaicenia podróży, sama droga przebiegła bardzo spokojnie.

Przed nami teraz cztery wyjazdy w rundzie mistrzowskiej, także chyba po takiej wyprawie nie możemy zwalniać tempa ;)

Ave RUCH!

Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów (2:0)

sezon 2015/2016 09.04.2016 godz. 18:00 /2:0/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
1200

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Fotki


 

Relacja


Za nami ostatnie spotkanie rundy zasadniczej, w którym Niebiescy zmierzyli się na wyjeździe z Lechią Gdańsk. Dla piłkarzy była to walka o pierwszą ósemkę w Ekstraklasie, dla nas kibiców to kolejna możliwość do pokazania się ponownie z jak najlepszej strony na wyjazdowym szlaku.

Gdańsk to już 8 mecz naszego wyjazdowego zakazu, a zatem z oficjalnego punktu widzenia Komisji Ligi, zorganizowanej grupy kibiców Ruchu na stadionie nie było. Na szpil wybrała się natomiast liczna niezorganizowana grupa.

Mobilizacja w szeregach Niebieskich trwała około 2 tygodnie i dostępne bilety szybko znalazły swoich nabywców. Również opcja internetowego zakupu wejściówek znalazła swoich miłośników. Ostatecznie w sobotni poranek bliżej nieokreślona liczba busików i samochodów wyruszyła w kierunku Wolnego Miasta. Część kibiców wybrała również inne środki transportu publicznego (pociągi, autokary), jednak cel był jeden - obecność na trybunach gdańskiego stadionu.

Wykorzystując fakt podróżowania przez Toruń, część osób wybrała się do naszych przyjaciół już w piątek, wspierając ich na domowym meczu z Centrą Ostrów Wielkopolski. Na meczu pojawiła się także część osób prosto z trasy i tak na meczu Elany przez cały mecz przewinęło się około 200 kibiców Ruchu z flagą "Special Guest".

Droga na Pomorze przebiegła dosyć spokojnie i główna grupa podróżująca od strony Torunia dotarła pod stadion ponad pół godziny przed meczem. Wchodzenie dosyć sprawne i ostatecznie praktycznie cała grupa zasiadła w sektorze około 25 minuty meczu. Co ciekawe pomimo zakazu ostatecznie i tak zasiedliśmy w sektorze gości, w którym pojawiło się 1240 fanów Ruchu Chorzów, w tym około 300 Widzewiaków i około 100 Elanowców, którym dziękujemy za wsparcie.

Na sektorze zawisły cztery flagi: "RUCH CHORZÓW", "Herman", "Special Guest", "Widzew Łódź" oraz dwa transparenty RTS-u: "Manhatan PDW" i "Łabędź".

Nie ma co ukrywać, nasza zakazowa liczba po raz kolejny potwierdza, że jesteśmy wyjazdowo najlepsi. Nie możemy jednak popadać w samozachwyt, tylko dalej się rozwijać i poprawiać mankamenty!

Wiadomo, że wyjazdy są specyficzną formą fanatyzmu i wymagają od nas maksymalnego poświęcenia czasu, pieniędzy i nerwów, ale wymagajmy od siebie ogarniania podstawowych spraw.

Po pierwsze, jak już się pije to z głową. Jeździmy wspierać naszą ukochaną drużynę, a nie na jakieś dożynki, żeby latać obwieszonym barwami! Takim zachowaniem nikt chluby nie przynosi, także najważniejsze jest tutaj przesłanie: "naje... to do domu, a nie na szpil"!

Po drugie, jedzie nas na zakazie 1240 osób, a doping stoi na niezbyt wysokim poziomie. Można zrozumieć, że piłkarze grają ostatnio słabiej, ale to my jesteśmy filarem tego klubu i gdy będziemy odpuszczać, to wszystko się posypie. Ruch to wielka Niebieska Rodzina, także dawajmy z siebie tyle, na ile ten klub zasługuje!

Pomijając już skalę naszego średniego dopingu, najważniejsze, że znów z dumą mogliśmy zaśpiewać "Jesteśmy zawsze tam...". Te kilka słów wykrzyczanych z setek gardeł na stadionie rekompensuje wszystkie niewygody podróży. To dla tych kilku chwil warto poświęcić wiele. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla wspierających nas przyjaciół z Widzewa i Elany oraz przyśpiewek dla dzielnej policji, która podczas meczu miała chyba jakąś wystawę albo półkolonie nad morzem, bo tylu się ich wszędzie kręciło.

Niestety gra piłkarzy nie dawała nam praktycznie żadnych powodów do radości, a wręcz przeciwnie. Przy takim stanie rzeczy każdy nerwowo sprawdzał, jak wyglądają pozostałe wyniki i niestety nie wyglądało to za dobrze. Wiele źródeł podawało, że to Podbeskidzie zajmie 8 lokatę, jednak po wycofaniu roszczeń Lechii co do punktu, sytuacja naszego miejsca w grupie mistrzowskiej wyklarowała się dopiero w poniedziałek. A przez weekend emocji było wiele.

Pomijając kwestię naszego "awansu", sama postawa piłkarzy podczas meczu była karygodna, a z sektora Ruchu na koniec meczu usłyszeli oni głośne "Ku... mać Chorzów grać" oraz "Co Wy robicie". Gdy piłkarze próbowali odejść, szybko zostali zawróceni i mogli usłyszeć "Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham Cię, w moim sercu jest Ruch i na dobre i na złe".

Spuszczone głowy i podziękowania oklaskami nijak mają się do postawy naszych zawodników przez 90 minut. To co powinniśmy usłyszeć z ich strony to przeprosiny, że nie zaprezentowali godnie herbu, który mają na koszulkach!

Po meczu jeszcze przez około godzinę zostaliśmy przetrzymani na sektorze, najprawdopodobniej po to byśmy mogli dłużej uraczyć się kuracją jodową.
Po godz. 21 powoli samochody wyruszały w drogę powrotną na Górny Śląsk. Pomimo jakiś rzekomych prób urozmaicenia podróży, sama droga przebiegła bardzo spokojnie.

Przed nami teraz cztery wyjazdy w rundzie mistrzowskiej, także chyba po takiej wyprawie nie możemy zwalniać tempa ;)

Ave RUCH!

Śląsk Wrocław - Ruch chorzów (0:0)

sezon 2015/2016 19.03.2016 godz. 18:00 /0:0/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
1300

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Śląsk Wrocław - Ruch chorzów (0:0)

sezon 2015/2016 19.03.2016 godz. 18:00 /0:0/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
1300

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Śląsk Wrocław - Ruch chorzów (0:0)

sezon 2015/2016 19.03.2016 godz. 18:00 /0:0/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
1300

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Śląsk Wrocław - Ruch chorzów (0:0)

sezon 2015/2016 19.03.2016 godz. 18:00 /0:0/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
1300

 



 

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów (2:3)

sezon 2015/2016 07.03.2016 godz. 18:00 /2:2/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
240

 delegacja Widzewa

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów (2:3)

sezon 2015/2016 07.03.2016 godz. 18:00 /2:2/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
240

 delegacja Widzewa

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów (2:3)

sezon 2015/2016 07.03.2016 godz. 18:00 /2:2/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
240

 delegacja Widzewa

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video

 

Pogoń Szczecin - Ruch Chorzów (2:3)

sezon 2015/2016 07.03.2016 godz. 18:00 /2:2/

osób w tym Braci cena zbiórka powrót
240

 delegacja Widzewa

 na ten mecz nie było zorganizowanego wyjazdu ze względu na zakaz :)

Video