2011/2012
Legia Warszawa - Ruch Chorzów (3:0)
Finał Pucharu Polski Legia Warszawa - Ruch Chorzów 3-0
(Kielce 24.04.2012 godz. 1800)
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
3300 | 190 Widzewa 60 Slovana 20 Elany delegacja Igloopolu |
130zł w tym koszulka "Blue Life" |
dworzec 1100 dworzec 1130 |
dworzec 100 dworzec 130 |
Video
Relacja
Trzy lata kibice "Niebieskich" czekali na finał Pucharu Polski po przegranej 0:1 z Lechem Poznań na Stadionie Śląskim. Tym razem po wyczerpującej i emocjonującej rywalizacji pucharowej piłkarze Ruchu Chorzów w finale zmierzyli się ze stołeczną Legią. Organizacja tegorocznego finału przysparzała wielu problemów, z których najważniejszym było to, gdzie ten mecz w ogóle zostanie rozegrany. Nowy Stadion Narodowy w Warszawie się nie nadawał, więc na myśl nasuwa się pytanie, jakim cudem mają być tam rozgrywane mecze Euro 2012. Wybór obiektu zastępczego także nie był taki łatwy, ostatecznie wybrano Stadion Miejski w Kielcach, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywa Korona. Kolejnym problemem była możliwość uczestnictwa w meczu kibiców chorzowskiego Ruchu, którym chciano utrudnić to po wydarzeniach derbowych.
Na szczęście finał odbył się z udziałem fanów obu drużyn, którzy otrzymali po 3.100 biletów w astronomicznej cenie 60 zł. Jak widać, władze PZPN po raz kolejny chciały zarobić jak najwięcej jak najmniejszym kosztem, żerując na kibicach. Wracając do organizacji wyjazdu w szeregach "Niebieskich"... Już od zwycięstwa w rzutach karnych z krakowską Wisłą w półfinale fanatycy Niebieskiej eRki mocno mobilizowali się na wyjazd do Kielc. Jedyną przeszkodą była decyzja, czy dane nam będzie pojechać tam po derbach, jednak wszystko potoczyło się po naszej myśli. Również Legia, na której wisiał zakaz wyjazdowy za poprzedni finał mogła zjawić się na meczu, bo została wylosowana jako... gospodarz. "Dzielna polska policja" bardzo starała się, by zabrakło nas w finale, ale w czwartek około godziny 14 dotarła do nas informacja, że jedziemy. Od piątku zapisy ruszyły pełną parą i przez cztery dni sprzedaży chętnych nie brakowało, pomimo wysokiej ceny wyjazdu, bo aż 130 zł. Na finał do Kielc kibice Ruchu udali się 2 pociągami specjalnymi, które wyjeżdżały z Chorzowa Batorego. Zbiórki zaplanowano na godzinę 11:00 i na 11:30 w zależności od tego, kto w jakim pociągu jechał, co ułatwiały otrzymane przy kupnie biletu białe i niebieskie opaski.
Pociągi z odpowiednich zbiórek wyjeżdżały 30 minut później. Część kibiców, która nie mogła wyruszyć pociągami z powodu pracy, szkoły itd. udała się transportem kołowym. Kilka minut po godz. 14 pierwszy pociąg z kibicami "Niebieskich" dojechał do Kielc, skąd autobusami przetransportowani zostali pod stadion, gdzie zameldowali się około 14:40. Około 15:30 pod stadion dojechali kibice z drugiego pociągu. W międzyczasie pojawiały się także grupy zmotoryzowane. Od tego momentu kibice Ruchu powoli zaczęli zajmować miejsca na stadionie i do rozpoczęcia spotkania praktycznie wszyscy kibice chorzowskiego Ruchu obecni byli na sektorze w okazjonalnych niebieskich koszulkach z motywem "Blue Life". Ostatecznie w Kielcach zameldowało się 3.300 kibiców "Niebieskich" obecnych w wytyczonych sektorach oraz w sektorach neutralnych. Fanów chorzowskiego Ruchu wspierało 190 Widzewiaków, 60 kibiców Slovanu Bratysława (w tym kilku sympatyków Zbrojovki Brno), około 20 Elanowców oraz delegacja Igloopolu Dębica. Na stadionie licznie stawił się także świętokrzyski FC Ruchu ze Staszowa z 3 flagami. Sektory Ruchu podczas meczu przyozdobiło 19 flag, w tym m.in. "Ruch Chorzów", "P /R\ F", "RUCH", "Wielkie Hajduki", "19 /R\ 20", "Myszków" (debiut), "Łódzki Widzew & Chorzowski Ruch", "Zawiercie", "Radlin", "FCD", "FC Ireland", "Chropaczów on touR", "19 [E] 68" (Elany), "Devinsky Masaker", "Hooligans" (obie Slovana), "Staszów", "Tylko Pogoń" (Pogoni Staszów) oraz baner "Waldek King".
Dodatkowo zawisło kilka małych fanek Górnego Śląska oraz mała flaga Łodzi. Przed meczem nastąpiła pierwsza mała wymiana "uprzejmości" z sektorem "Legionistów". Z naszej strony usłyszeli, kim jest Legia oraz co sądzimy o ich matkach ;) Podczas odegrania Mazurka Dąbrowskiego część kibiców Ruchu śpiewała, część stała w milczeniu, a większość biła brawo, po czym wszyscy głośno krzyknęli "GÓRNY ŚLONSK!", akcentując naszą mocną przynależność i miłość do regionu. Od pierwszych minut w sektorach zajmowanych przez Ruch rozpoczął się pokaz możliwości wokalnych, które były na całkiem przyzwoitym poziomie z naprawdę konkretnymi momentami. Legia również z dobrym dopingiem, jednak z perspektywy sektorów neutralnych prezentowała się wokalnie słabiej niż fanatycy Niebieskiej eRki. "Legioniści" na początku spotkania rozwinęli transparenty "Obrońcy Pucharu" oraz odpalili pirotechnikę, bengale czerwone i białe, ognie wrocławskie, petardy hukowe oraz świece dymne w barwach klubu. Część pirotechniki wylądowała na murawie, jednak mecz nie został przerwany. Sektor gości przyozdobiło kilkanaście flag, w tym m.in. "Wielkie Księstwo Warszawskie", "Żyleta jest zawsze z wami", "Legia", "Warriors", "Nieznani sprawcy", "A melanż trwa" oraz herb. Pomimo szybko straconej bramki kibice Ruchu nie odpuścili i nadal głośno wspierali swoich piłkarzy.
Przyśpiewka "Więc wstań do góry głowę wznieś" robiła ogromne wrażenie. Równie głośno brzmiało "W pewnym śląskim mieście przy ulicy Cichej 6..." oraz "Ruchu nasz ukochany...". Do końca pierwszej polowy doping "Niebieskich" nie ustawał. Nawet przy stanie 2:0 dla Legi niosło się głośne "Niebiescy hej!". W drugiej połowie w sektorze zajmowanym przez kibiców Ruchu pojawił się transparent "Bo gryfnie jest paczeć jak chłopcy w bal grajom i walczom o berło, korona i tron" z motywem lwów po bokach i herbu połączonego ze starą futbolówką na środku. Niestety, reszta przygotowanej na ten mecz oprawy nie została wpuszczona na stadion, więc została odpalona jedynie pirotechnika, która miała być dodatkiem do całości prezentacji. W sektorze Ruchu na tle rozwieszonego transparentu zostały odpalone race, stroboskopy, ognie wrocławskie oraz petardy hukowe. Chwilę później "Legioniści" strzelili kolejna bramkę, podwyższając wynik na 3:0, co ożywiło atmosferę i doping fanów CWKS-u. Dziesięć minut później warszawianie po raz kolejny odpalili pirotechnikę. Tym razem odpalono też fajerwerki, które odbijały się i rozbłyskiwały pod dachem kieleckiego stadionu. Po tym "incydencie" mecz został przerwany, a przebywające na stadionie od początku spotkania wzmożone siły policji wkroczyły na sektory oraz pod płotki dzielące trybuny od boiska z obu stron stadionu. Z sektorów "Niebieskich" słychać głośne "PZPN, PZPN, je*ać, je*ać PZPN" oraz "Zawsze i wszędzie policja je*ana będzie". Jak inaczej można skwitować prowokacyjne zachowanie i pokazówkę siły przez służby mundurowe? Skoro piłka nożna jest dla kibiców, to stadiony są nasze i panują na nich nasze zasady w myśl hasła Against Modern Ultras.
Wynik meczu był już przesądzony, ale nie gasił zapału kibiców Ruchu do głośnego dopingu i dobrej zabawy. Przez sektory przejechała niebieska ciuchcia, a chwilę później "Niebiescy" kontynuowali doping bez koszulek, które chwilę później wzniesione w górę posłużyły za element oprawy. Po zakończeniu meczu piłkarze podziękowali kibicom za wsparcie. Pomimo przegranej kibice odwdzięczyli się głośnym dopingiem za sam awans do finału Pucharu Polski. Zawodnicy doceniając ten gest rzucili koszulki w trybuny. Niektórzy kibice byli tak zdeterminowani, by złapać meczową koszulkę, że wyskakiwali z sektora murawę ;) Części chorzowskich kibiców nie opuszał dobry humor, o czym mogli przekonać się stadionowi stewardzi. Kilku kibiców Slovana oraz Ruchu postanowiło zrobić pamiątkowe zdjęcie pewnej rudowłosej stewardessie. Fakt ten tak onieśmielił dziewczynę, że zaczerwieniona uciekła z miejsca pracy. Kolejnym stewardem, który nie wytrzymał z uciążliwymi kibicami był tzw. "Grzywka", który po telefonie, że dostał angaż w kolejnej części "Króla Lwa" również zniknął spod sektora ;) Podczas wręczania trofeum kibice Ruchu zaczęli opuszczać stadion i udali się do autobusów miejskich, którymi zostali po kilkudziesięciu minutach przewiezieni na dworzec. Również w pociągach humor nie opuszczał podróżujących, którym czas umilały śpiewające oddziały gruponów stadionowych. Podczas podróży wymyślony został cały repertuar piosenek, który wystarczyłby na nagranie płyty. I tak po pociągu niosło się "Grupon jest nasz, bo Grupon do nas należy..." czy też "Grupon Nasz ukochany...". Postój w Zawierciu się przedłużył, a kibice Ruchu i Slovana w asyście pirotechniki śpiewali wspólnie przez kilkadziesiąt minut. Kolejny przystanek w Katowicach nie trwał już tak długo, ale i tu została odpalona pirotechnika i odśpiewano kilka piosenek. Wyprawa po puchar zakończyła się fiaskiem, a kibice wrócili do Chorzowa przed 1:00 (pierwszy pociąg) oraz o 1:30 (drugi pociąg).
źródło: Niebiescy.pl
Legia Warszawa - Ruch Chorzów (3:0)
Finał Pucharu Polski Legia Warszawa - Ruch Chorzów 3-0
(Kielce 24.04.2012 godz. 1800)
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
3300 | 190 Widzewa 60 Slovana 20 Elany delegacja Igloopolu |
130zł w tym koszulka "Blue Life" |
dworzec 1100 dworzec 1130 |
dworzec 100 dworzec 130 |
Video
Relacja
Trzy lata kibice "Niebieskich" czekali na finał Pucharu Polski po przegranej 0:1 z Lechem Poznań na Stadionie Śląskim. Tym razem po wyczerpującej i emocjonującej rywalizacji pucharowej piłkarze Ruchu Chorzów w finale zmierzyli się ze stołeczną Legią. Organizacja tegorocznego finału przysparzała wielu problemów, z których najważniejszym było to, gdzie ten mecz w ogóle zostanie rozegrany. Nowy Stadion Narodowy w Warszawie się nie nadawał, więc na myśl nasuwa się pytanie, jakim cudem mają być tam rozgrywane mecze Euro 2012. Wybór obiektu zastępczego także nie był taki łatwy, ostatecznie wybrano Stadion Miejski w Kielcach, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywa Korona. Kolejnym problemem była możliwość uczestnictwa w meczu kibiców chorzowskiego Ruchu, którym chciano utrudnić to po wydarzeniach derbowych.
Na szczęście finał odbył się z udziałem fanów obu drużyn, którzy otrzymali po 3.100 biletów w astronomicznej cenie 60 zł. Jak widać, władze PZPN po raz kolejny chciały zarobić jak najwięcej jak najmniejszym kosztem, żerując na kibicach. Wracając do organizacji wyjazdu w szeregach "Niebieskich"... Już od zwycięstwa w rzutach karnych z krakowską Wisłą w półfinale fanatycy Niebieskiej eRki mocno mobilizowali się na wyjazd do Kielc. Jedyną przeszkodą była decyzja, czy dane nam będzie pojechać tam po derbach, jednak wszystko potoczyło się po naszej myśli. Również Legia, na której wisiał zakaz wyjazdowy za poprzedni finał mogła zjawić się na meczu, bo została wylosowana jako... gospodarz. "Dzielna polska policja" bardzo starała się, by zabrakło nas w finale, ale w czwartek około godziny 14 dotarła do nas informacja, że jedziemy. Od piątku zapisy ruszyły pełną parą i przez cztery dni sprzedaży chętnych nie brakowało, pomimo wysokiej ceny wyjazdu, bo aż 130 zł. Na finał do Kielc kibice Ruchu udali się 2 pociągami specjalnymi, które wyjeżdżały z Chorzowa Batorego. Zbiórki zaplanowano na godzinę 11:00 i na 11:30 w zależności od tego, kto w jakim pociągu jechał, co ułatwiały otrzymane przy kupnie biletu białe i niebieskie opaski.
Pociągi z odpowiednich zbiórek wyjeżdżały 30 minut później. Część kibiców, która nie mogła wyruszyć pociągami z powodu pracy, szkoły itd. udała się transportem kołowym. Kilka minut po godz. 14 pierwszy pociąg z kibicami "Niebieskich" dojechał do Kielc, skąd autobusami przetransportowani zostali pod stadion, gdzie zameldowali się około 14:40. Około 15:30 pod stadion dojechali kibice z drugiego pociągu. W międzyczasie pojawiały się także grupy zmotoryzowane. Od tego momentu kibice Ruchu powoli zaczęli zajmować miejsca na stadionie i do rozpoczęcia spotkania praktycznie wszyscy kibice chorzowskiego Ruchu obecni byli na sektorze w okazjonalnych niebieskich koszulkach z motywem "Blue Life". Ostatecznie w Kielcach zameldowało się 3.300 kibiców "Niebieskich" obecnych w wytyczonych sektorach oraz w sektorach neutralnych. Fanów chorzowskiego Ruchu wspierało 190 Widzewiaków, 60 kibiców Slovanu Bratysława (w tym kilku sympatyków Zbrojovki Brno), około 20 Elanowców oraz delegacja Igloopolu Dębica. Na stadionie licznie stawił się także świętokrzyski FC Ruchu ze Staszowa z 3 flagami. Sektory Ruchu podczas meczu przyozdobiło 19 flag, w tym m.in. "Ruch Chorzów", "P /R\ F", "RUCH", "Wielkie Hajduki", "19 /R\ 20", "Myszków" (debiut), "Łódzki Widzew & Chorzowski Ruch", "Zawiercie", "Radlin", "FCD", "FC Ireland", "Chropaczów on touR", "19 [E] 68" (Elany), "Devinsky Masaker", "Hooligans" (obie Slovana), "Staszów", "Tylko Pogoń" (Pogoni Staszów) oraz baner "Waldek King".
Dodatkowo zawisło kilka małych fanek Górnego Śląska oraz mała flaga Łodzi. Przed meczem nastąpiła pierwsza mała wymiana "uprzejmości" z sektorem "Legionistów". Z naszej strony usłyszeli, kim jest Legia oraz co sądzimy o ich matkach ;) Podczas odegrania Mazurka Dąbrowskiego część kibiców Ruchu śpiewała, część stała w milczeniu, a większość biła brawo, po czym wszyscy głośno krzyknęli "GÓRNY ŚLONSK!", akcentując naszą mocną przynależność i miłość do regionu. Od pierwszych minut w sektorach zajmowanych przez Ruch rozpoczął się pokaz możliwości wokalnych, które były na całkiem przyzwoitym poziomie z naprawdę konkretnymi momentami. Legia również z dobrym dopingiem, jednak z perspektywy sektorów neutralnych prezentowała się wokalnie słabiej niż fanatycy Niebieskiej eRki. "Legioniści" na początku spotkania rozwinęli transparenty "Obrońcy Pucharu" oraz odpalili pirotechnikę, bengale czerwone i białe, ognie wrocławskie, petardy hukowe oraz świece dymne w barwach klubu. Część pirotechniki wylądowała na murawie, jednak mecz nie został przerwany. Sektor gości przyozdobiło kilkanaście flag, w tym m.in. "Wielkie Księstwo Warszawskie", "Żyleta jest zawsze z wami", "Legia", "Warriors", "Nieznani sprawcy", "A melanż trwa" oraz herb. Pomimo szybko straconej bramki kibice Ruchu nie odpuścili i nadal głośno wspierali swoich piłkarzy.
Przyśpiewka "Więc wstań do góry głowę wznieś" robiła ogromne wrażenie. Równie głośno brzmiało "W pewnym śląskim mieście przy ulicy Cichej 6..." oraz "Ruchu nasz ukochany...". Do końca pierwszej polowy doping "Niebieskich" nie ustawał. Nawet przy stanie 2:0 dla Legi niosło się głośne "Niebiescy hej!". W drugiej połowie w sektorze zajmowanym przez kibiców Ruchu pojawił się transparent "Bo gryfnie jest paczeć jak chłopcy w bal grajom i walczom o berło, korona i tron" z motywem lwów po bokach i herbu połączonego ze starą futbolówką na środku. Niestety, reszta przygotowanej na ten mecz oprawy nie została wpuszczona na stadion, więc została odpalona jedynie pirotechnika, która miała być dodatkiem do całości prezentacji. W sektorze Ruchu na tle rozwieszonego transparentu zostały odpalone race, stroboskopy, ognie wrocławskie oraz petardy hukowe. Chwilę później "Legioniści" strzelili kolejna bramkę, podwyższając wynik na 3:0, co ożywiło atmosferę i doping fanów CWKS-u. Dziesięć minut później warszawianie po raz kolejny odpalili pirotechnikę. Tym razem odpalono też fajerwerki, które odbijały się i rozbłyskiwały pod dachem kieleckiego stadionu. Po tym "incydencie" mecz został przerwany, a przebywające na stadionie od początku spotkania wzmożone siły policji wkroczyły na sektory oraz pod płotki dzielące trybuny od boiska z obu stron stadionu. Z sektorów "Niebieskich" słychać głośne "PZPN, PZPN, je*ać, je*ać PZPN" oraz "Zawsze i wszędzie policja je*ana będzie". Jak inaczej można skwitować prowokacyjne zachowanie i pokazówkę siły przez służby mundurowe? Skoro piłka nożna jest dla kibiców, to stadiony są nasze i panują na nich nasze zasady w myśl hasła Against Modern Ultras.
Wynik meczu był już przesądzony, ale nie gasił zapału kibiców Ruchu do głośnego dopingu i dobrej zabawy. Przez sektory przejechała niebieska ciuchcia, a chwilę później "Niebiescy" kontynuowali doping bez koszulek, które chwilę później wzniesione w górę posłużyły za element oprawy. Po zakończeniu meczu piłkarze podziękowali kibicom za wsparcie. Pomimo przegranej kibice odwdzięczyli się głośnym dopingiem za sam awans do finału Pucharu Polski. Zawodnicy doceniając ten gest rzucili koszulki w trybuny. Niektórzy kibice byli tak zdeterminowani, by złapać meczową koszulkę, że wyskakiwali z sektora murawę ;) Części chorzowskich kibiców nie opuszał dobry humor, o czym mogli przekonać się stadionowi stewardzi. Kilku kibiców Slovana oraz Ruchu postanowiło zrobić pamiątkowe zdjęcie pewnej rudowłosej stewardessie. Fakt ten tak onieśmielił dziewczynę, że zaczerwieniona uciekła z miejsca pracy. Kolejnym stewardem, który nie wytrzymał z uciążliwymi kibicami był tzw. "Grzywka", który po telefonie, że dostał angaż w kolejnej części "Króla Lwa" również zniknął spod sektora ;) Podczas wręczania trofeum kibice Ruchu zaczęli opuszczać stadion i udali się do autobusów miejskich, którymi zostali po kilkudziesięciu minutach przewiezieni na dworzec. Również w pociągach humor nie opuszczał podróżujących, którym czas umilały śpiewające oddziały gruponów stadionowych. Podczas podróży wymyślony został cały repertuar piosenek, który wystarczyłby na nagranie płyty. I tak po pociągu niosło się "Grupon jest nasz, bo Grupon do nas należy..." czy też "Grupon Nasz ukochany...". Postój w Zawierciu się przedłużył, a kibice Ruchu i Slovana w asyście pirotechniki śpiewali wspólnie przez kilkadziesiąt minut. Kolejny przystanek w Katowicach nie trwał już tak długo, ale i tu została odpalona pirotechnika i odśpiewano kilka piosenek. Wyprawa po puchar zakończyła się fiaskiem, a kibice wrócili do Chorzowa przed 1:00 (pierwszy pociąg) oraz o 1:30 (drugi pociąg).
źródło: Niebiescy.pl
Legia Warszawa - Ruch Chorzów (3:0)
Finał Pucharu Polski Legia Warszawa - Ruch Chorzów 3-0
(Kielce 24.04.2012 godz. 1800)
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
3300 | 190 Widzewa 60 Slovana 20 Elany delegacja Igloopolu |
130zł w tym koszulka "Blue Life" |
dworzec 1100 dworzec 1130 |
dworzec 100 dworzec 130 |
Video
Relacja
Trzy lata kibice "Niebieskich" czekali na finał Pucharu Polski po przegranej 0:1 z Lechem Poznań na Stadionie Śląskim. Tym razem po wyczerpującej i emocjonującej rywalizacji pucharowej piłkarze Ruchu Chorzów w finale zmierzyli się ze stołeczną Legią. Organizacja tegorocznego finału przysparzała wielu problemów, z których najważniejszym było to, gdzie ten mecz w ogóle zostanie rozegrany. Nowy Stadion Narodowy w Warszawie się nie nadawał, więc na myśl nasuwa się pytanie, jakim cudem mają być tam rozgrywane mecze Euro 2012. Wybór obiektu zastępczego także nie był taki łatwy, ostatecznie wybrano Stadion Miejski w Kielcach, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywa Korona. Kolejnym problemem była możliwość uczestnictwa w meczu kibiców chorzowskiego Ruchu, którym chciano utrudnić to po wydarzeniach derbowych.
Na szczęście finał odbył się z udziałem fanów obu drużyn, którzy otrzymali po 3.100 biletów w astronomicznej cenie 60 zł. Jak widać, władze PZPN po raz kolejny chciały zarobić jak najwięcej jak najmniejszym kosztem, żerując na kibicach. Wracając do organizacji wyjazdu w szeregach "Niebieskich"... Już od zwycięstwa w rzutach karnych z krakowską Wisłą w półfinale fanatycy Niebieskiej eRki mocno mobilizowali się na wyjazd do Kielc. Jedyną przeszkodą była decyzja, czy dane nam będzie pojechać tam po derbach, jednak wszystko potoczyło się po naszej myśli. Również Legia, na której wisiał zakaz wyjazdowy za poprzedni finał mogła zjawić się na meczu, bo została wylosowana jako... gospodarz. "Dzielna polska policja" bardzo starała się, by zabrakło nas w finale, ale w czwartek około godziny 14 dotarła do nas informacja, że jedziemy. Od piątku zapisy ruszyły pełną parą i przez cztery dni sprzedaży chętnych nie brakowało, pomimo wysokiej ceny wyjazdu, bo aż 130 zł. Na finał do Kielc kibice Ruchu udali się 2 pociągami specjalnymi, które wyjeżdżały z Chorzowa Batorego. Zbiórki zaplanowano na godzinę 11:00 i na 11:30 w zależności od tego, kto w jakim pociągu jechał, co ułatwiały otrzymane przy kupnie biletu białe i niebieskie opaski.
Pociągi z odpowiednich zbiórek wyjeżdżały 30 minut później. Część kibiców, która nie mogła wyruszyć pociągami z powodu pracy, szkoły itd. udała się transportem kołowym. Kilka minut po godz. 14 pierwszy pociąg z kibicami "Niebieskich" dojechał do Kielc, skąd autobusami przetransportowani zostali pod stadion, gdzie zameldowali się około 14:40. Około 15:30 pod stadion dojechali kibice z drugiego pociągu. W międzyczasie pojawiały się także grupy zmotoryzowane. Od tego momentu kibice Ruchu powoli zaczęli zajmować miejsca na stadionie i do rozpoczęcia spotkania praktycznie wszyscy kibice chorzowskiego Ruchu obecni byli na sektorze w okazjonalnych niebieskich koszulkach z motywem "Blue Life". Ostatecznie w Kielcach zameldowało się 3.300 kibiców "Niebieskich" obecnych w wytyczonych sektorach oraz w sektorach neutralnych. Fanów chorzowskiego Ruchu wspierało 190 Widzewiaków, 60 kibiców Slovanu Bratysława (w tym kilku sympatyków Zbrojovki Brno), około 20 Elanowców oraz delegacja Igloopolu Dębica. Na stadionie licznie stawił się także świętokrzyski FC Ruchu ze Staszowa z 3 flagami. Sektory Ruchu podczas meczu przyozdobiło 19 flag, w tym m.in. "Ruch Chorzów", "P /R\ F", "RUCH", "Wielkie Hajduki", "19 /R\ 20", "Myszków" (debiut), "Łódzki Widzew & Chorzowski Ruch", "Zawiercie", "Radlin", "FCD", "FC Ireland", "Chropaczów on touR", "19 [E] 68" (Elany), "Devinsky Masaker", "Hooligans" (obie Slovana), "Staszów", "Tylko Pogoń" (Pogoni Staszów) oraz baner "Waldek King".
Dodatkowo zawisło kilka małych fanek Górnego Śląska oraz mała flaga Łodzi. Przed meczem nastąpiła pierwsza mała wymiana "uprzejmości" z sektorem "Legionistów". Z naszej strony usłyszeli, kim jest Legia oraz co sądzimy o ich matkach ;) Podczas odegrania Mazurka Dąbrowskiego część kibiców Ruchu śpiewała, część stała w milczeniu, a większość biła brawo, po czym wszyscy głośno krzyknęli "GÓRNY ŚLONSK!", akcentując naszą mocną przynależność i miłość do regionu. Od pierwszych minut w sektorach zajmowanych przez Ruch rozpoczął się pokaz możliwości wokalnych, które były na całkiem przyzwoitym poziomie z naprawdę konkretnymi momentami. Legia również z dobrym dopingiem, jednak z perspektywy sektorów neutralnych prezentowała się wokalnie słabiej niż fanatycy Niebieskiej eRki. "Legioniści" na początku spotkania rozwinęli transparenty "Obrońcy Pucharu" oraz odpalili pirotechnikę, bengale czerwone i białe, ognie wrocławskie, petardy hukowe oraz świece dymne w barwach klubu. Część pirotechniki wylądowała na murawie, jednak mecz nie został przerwany. Sektor gości przyozdobiło kilkanaście flag, w tym m.in. "Wielkie Księstwo Warszawskie", "Żyleta jest zawsze z wami", "Legia", "Warriors", "Nieznani sprawcy", "A melanż trwa" oraz herb. Pomimo szybko straconej bramki kibice Ruchu nie odpuścili i nadal głośno wspierali swoich piłkarzy.
Przyśpiewka "Więc wstań do góry głowę wznieś" robiła ogromne wrażenie. Równie głośno brzmiało "W pewnym śląskim mieście przy ulicy Cichej 6..." oraz "Ruchu nasz ukochany...". Do końca pierwszej polowy doping "Niebieskich" nie ustawał. Nawet przy stanie 2:0 dla Legi niosło się głośne "Niebiescy hej!". W drugiej połowie w sektorze zajmowanym przez kibiców Ruchu pojawił się transparent "Bo gryfnie jest paczeć jak chłopcy w bal grajom i walczom o berło, korona i tron" z motywem lwów po bokach i herbu połączonego ze starą futbolówką na środku. Niestety, reszta przygotowanej na ten mecz oprawy nie została wpuszczona na stadion, więc została odpalona jedynie pirotechnika, która miała być dodatkiem do całości prezentacji. W sektorze Ruchu na tle rozwieszonego transparentu zostały odpalone race, stroboskopy, ognie wrocławskie oraz petardy hukowe. Chwilę później "Legioniści" strzelili kolejna bramkę, podwyższając wynik na 3:0, co ożywiło atmosferę i doping fanów CWKS-u. Dziesięć minut później warszawianie po raz kolejny odpalili pirotechnikę. Tym razem odpalono też fajerwerki, które odbijały się i rozbłyskiwały pod dachem kieleckiego stadionu. Po tym "incydencie" mecz został przerwany, a przebywające na stadionie od początku spotkania wzmożone siły policji wkroczyły na sektory oraz pod płotki dzielące trybuny od boiska z obu stron stadionu. Z sektorów "Niebieskich" słychać głośne "PZPN, PZPN, je*ać, je*ać PZPN" oraz "Zawsze i wszędzie policja je*ana będzie". Jak inaczej można skwitować prowokacyjne zachowanie i pokazówkę siły przez służby mundurowe? Skoro piłka nożna jest dla kibiców, to stadiony są nasze i panują na nich nasze zasady w myśl hasła Against Modern Ultras.
Wynik meczu był już przesądzony, ale nie gasił zapału kibiców Ruchu do głośnego dopingu i dobrej zabawy. Przez sektory przejechała niebieska ciuchcia, a chwilę później "Niebiescy" kontynuowali doping bez koszulek, które chwilę później wzniesione w górę posłużyły za element oprawy. Po zakończeniu meczu piłkarze podziękowali kibicom za wsparcie. Pomimo przegranej kibice odwdzięczyli się głośnym dopingiem za sam awans do finału Pucharu Polski. Zawodnicy doceniając ten gest rzucili koszulki w trybuny. Niektórzy kibice byli tak zdeterminowani, by złapać meczową koszulkę, że wyskakiwali z sektora murawę ;) Części chorzowskich kibiców nie opuszał dobry humor, o czym mogli przekonać się stadionowi stewardzi. Kilku kibiców Slovana oraz Ruchu postanowiło zrobić pamiątkowe zdjęcie pewnej rudowłosej stewardessie. Fakt ten tak onieśmielił dziewczynę, że zaczerwieniona uciekła z miejsca pracy. Kolejnym stewardem, który nie wytrzymał z uciążliwymi kibicami był tzw. "Grzywka", który po telefonie, że dostał angaż w kolejnej części "Króla Lwa" również zniknął spod sektora ;) Podczas wręczania trofeum kibice Ruchu zaczęli opuszczać stadion i udali się do autobusów miejskich, którymi zostali po kilkudziesięciu minutach przewiezieni na dworzec. Również w pociągach humor nie opuszczał podróżujących, którym czas umilały śpiewające oddziały gruponów stadionowych. Podczas podróży wymyślony został cały repertuar piosenek, który wystarczyłby na nagranie płyty. I tak po pociągu niosło się "Grupon jest nasz, bo Grupon do nas należy..." czy też "Grupon Nasz ukochany...". Postój w Zawierciu się przedłużył, a kibice Ruchu i Slovana w asyście pirotechniki śpiewali wspólnie przez kilkadziesiąt minut. Kolejny przystanek w Katowicach nie trwał już tak długo, ale i tu została odpalona pirotechnika i odśpiewano kilka piosenek. Wyprawa po puchar zakończyła się fiaskiem, a kibice wrócili do Chorzowa przed 1:00 (pierwszy pociąg) oraz o 1:30 (drugi pociąg).
źródło: Niebiescy.pl
Legia Warszawa - Ruch Chorzów (3:0)
Finał Pucharu Polski Legia Warszawa - Ruch Chorzów 3-0
(Kielce 24.04.2012 godz. 1800)
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
3300 | 190 Widzewa 60 Slovana 20 Elany delegacja Igloopolu |
130zł w tym koszulka "Blue Life" |
dworzec 1100 dworzec 1130 |
dworzec 100 dworzec 130 |
Video
Relacja
Trzy lata kibice "Niebieskich" czekali na finał Pucharu Polski po przegranej 0:1 z Lechem Poznań na Stadionie Śląskim. Tym razem po wyczerpującej i emocjonującej rywalizacji pucharowej piłkarze Ruchu Chorzów w finale zmierzyli się ze stołeczną Legią. Organizacja tegorocznego finału przysparzała wielu problemów, z których najważniejszym było to, gdzie ten mecz w ogóle zostanie rozegrany. Nowy Stadion Narodowy w Warszawie się nie nadawał, więc na myśl nasuwa się pytanie, jakim cudem mają być tam rozgrywane mecze Euro 2012. Wybór obiektu zastępczego także nie był taki łatwy, ostatecznie wybrano Stadion Miejski w Kielcach, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywa Korona. Kolejnym problemem była możliwość uczestnictwa w meczu kibiców chorzowskiego Ruchu, którym chciano utrudnić to po wydarzeniach derbowych.
Na szczęście finał odbył się z udziałem fanów obu drużyn, którzy otrzymali po 3.100 biletów w astronomicznej cenie 60 zł. Jak widać, władze PZPN po raz kolejny chciały zarobić jak najwięcej jak najmniejszym kosztem, żerując na kibicach. Wracając do organizacji wyjazdu w szeregach "Niebieskich"... Już od zwycięstwa w rzutach karnych z krakowską Wisłą w półfinale fanatycy Niebieskiej eRki mocno mobilizowali się na wyjazd do Kielc. Jedyną przeszkodą była decyzja, czy dane nam będzie pojechać tam po derbach, jednak wszystko potoczyło się po naszej myśli. Również Legia, na której wisiał zakaz wyjazdowy za poprzedni finał mogła zjawić się na meczu, bo została wylosowana jako... gospodarz. "Dzielna polska policja" bardzo starała się, by zabrakło nas w finale, ale w czwartek około godziny 14 dotarła do nas informacja, że jedziemy. Od piątku zapisy ruszyły pełną parą i przez cztery dni sprzedaży chętnych nie brakowało, pomimo wysokiej ceny wyjazdu, bo aż 130 zł. Na finał do Kielc kibice Ruchu udali się 2 pociągami specjalnymi, które wyjeżdżały z Chorzowa Batorego. Zbiórki zaplanowano na godzinę 11:00 i na 11:30 w zależności od tego, kto w jakim pociągu jechał, co ułatwiały otrzymane przy kupnie biletu białe i niebieskie opaski.
Pociągi z odpowiednich zbiórek wyjeżdżały 30 minut później. Część kibiców, która nie mogła wyruszyć pociągami z powodu pracy, szkoły itd. udała się transportem kołowym. Kilka minut po godz. 14 pierwszy pociąg z kibicami "Niebieskich" dojechał do Kielc, skąd autobusami przetransportowani zostali pod stadion, gdzie zameldowali się około 14:40. Około 15:30 pod stadion dojechali kibice z drugiego pociągu. W międzyczasie pojawiały się także grupy zmotoryzowane. Od tego momentu kibice Ruchu powoli zaczęli zajmować miejsca na stadionie i do rozpoczęcia spotkania praktycznie wszyscy kibice chorzowskiego Ruchu obecni byli na sektorze w okazjonalnych niebieskich koszulkach z motywem "Blue Life". Ostatecznie w Kielcach zameldowało się 3.300 kibiców "Niebieskich" obecnych w wytyczonych sektorach oraz w sektorach neutralnych. Fanów chorzowskiego Ruchu wspierało 190 Widzewiaków, 60 kibiców Slovanu Bratysława (w tym kilku sympatyków Zbrojovki Brno), około 20 Elanowców oraz delegacja Igloopolu Dębica. Na stadionie licznie stawił się także świętokrzyski FC Ruchu ze Staszowa z 3 flagami. Sektory Ruchu podczas meczu przyozdobiło 19 flag, w tym m.in. "Ruch Chorzów", "P /R\ F", "RUCH", "Wielkie Hajduki", "19 /R\ 20", "Myszków" (debiut), "Łódzki Widzew & Chorzowski Ruch", "Zawiercie", "Radlin", "FCD", "FC Ireland", "Chropaczów on touR", "19 [E] 68" (Elany), "Devinsky Masaker", "Hooligans" (obie Slovana), "Staszów", "Tylko Pogoń" (Pogoni Staszów) oraz baner "Waldek King".
Dodatkowo zawisło kilka małych fanek Górnego Śląska oraz mała flaga Łodzi. Przed meczem nastąpiła pierwsza mała wymiana "uprzejmości" z sektorem "Legionistów". Z naszej strony usłyszeli, kim jest Legia oraz co sądzimy o ich matkach ;) Podczas odegrania Mazurka Dąbrowskiego część kibiców Ruchu śpiewała, część stała w milczeniu, a większość biła brawo, po czym wszyscy głośno krzyknęli "GÓRNY ŚLONSK!", akcentując naszą mocną przynależność i miłość do regionu. Od pierwszych minut w sektorach zajmowanych przez Ruch rozpoczął się pokaz możliwości wokalnych, które były na całkiem przyzwoitym poziomie z naprawdę konkretnymi momentami. Legia również z dobrym dopingiem, jednak z perspektywy sektorów neutralnych prezentowała się wokalnie słabiej niż fanatycy Niebieskiej eRki. "Legioniści" na początku spotkania rozwinęli transparenty "Obrońcy Pucharu" oraz odpalili pirotechnikę, bengale czerwone i białe, ognie wrocławskie, petardy hukowe oraz świece dymne w barwach klubu. Część pirotechniki wylądowała na murawie, jednak mecz nie został przerwany. Sektor gości przyozdobiło kilkanaście flag, w tym m.in. "Wielkie Księstwo Warszawskie", "Żyleta jest zawsze z wami", "Legia", "Warriors", "Nieznani sprawcy", "A melanż trwa" oraz herb. Pomimo szybko straconej bramki kibice Ruchu nie odpuścili i nadal głośno wspierali swoich piłkarzy.
Przyśpiewka "Więc wstań do góry głowę wznieś" robiła ogromne wrażenie. Równie głośno brzmiało "W pewnym śląskim mieście przy ulicy Cichej 6..." oraz "Ruchu nasz ukochany...". Do końca pierwszej polowy doping "Niebieskich" nie ustawał. Nawet przy stanie 2:0 dla Legi niosło się głośne "Niebiescy hej!". W drugiej połowie w sektorze zajmowanym przez kibiców Ruchu pojawił się transparent "Bo gryfnie jest paczeć jak chłopcy w bal grajom i walczom o berło, korona i tron" z motywem lwów po bokach i herbu połączonego ze starą futbolówką na środku. Niestety, reszta przygotowanej na ten mecz oprawy nie została wpuszczona na stadion, więc została odpalona jedynie pirotechnika, która miała być dodatkiem do całości prezentacji. W sektorze Ruchu na tle rozwieszonego transparentu zostały odpalone race, stroboskopy, ognie wrocławskie oraz petardy hukowe. Chwilę później "Legioniści" strzelili kolejna bramkę, podwyższając wynik na 3:0, co ożywiło atmosferę i doping fanów CWKS-u. Dziesięć minut później warszawianie po raz kolejny odpalili pirotechnikę. Tym razem odpalono też fajerwerki, które odbijały się i rozbłyskiwały pod dachem kieleckiego stadionu. Po tym "incydencie" mecz został przerwany, a przebywające na stadionie od początku spotkania wzmożone siły policji wkroczyły na sektory oraz pod płotki dzielące trybuny od boiska z obu stron stadionu. Z sektorów "Niebieskich" słychać głośne "PZPN, PZPN, je*ać, je*ać PZPN" oraz "Zawsze i wszędzie policja je*ana będzie". Jak inaczej można skwitować prowokacyjne zachowanie i pokazówkę siły przez służby mundurowe? Skoro piłka nożna jest dla kibiców, to stadiony są nasze i panują na nich nasze zasady w myśl hasła Against Modern Ultras.
Wynik meczu był już przesądzony, ale nie gasił zapału kibiców Ruchu do głośnego dopingu i dobrej zabawy. Przez sektory przejechała niebieska ciuchcia, a chwilę później "Niebiescy" kontynuowali doping bez koszulek, które chwilę później wzniesione w górę posłużyły za element oprawy. Po zakończeniu meczu piłkarze podziękowali kibicom za wsparcie. Pomimo przegranej kibice odwdzięczyli się głośnym dopingiem za sam awans do finału Pucharu Polski. Zawodnicy doceniając ten gest rzucili koszulki w trybuny. Niektórzy kibice byli tak zdeterminowani, by złapać meczową koszulkę, że wyskakiwali z sektora murawę ;) Części chorzowskich kibiców nie opuszał dobry humor, o czym mogli przekonać się stadionowi stewardzi. Kilku kibiców Slovana oraz Ruchu postanowiło zrobić pamiątkowe zdjęcie pewnej rudowłosej stewardessie. Fakt ten tak onieśmielił dziewczynę, że zaczerwieniona uciekła z miejsca pracy. Kolejnym stewardem, który nie wytrzymał z uciążliwymi kibicami był tzw. "Grzywka", który po telefonie, że dostał angaż w kolejnej części "Króla Lwa" również zniknął spod sektora ;) Podczas wręczania trofeum kibice Ruchu zaczęli opuszczać stadion i udali się do autobusów miejskich, którymi zostali po kilkudziesięciu minutach przewiezieni na dworzec. Również w pociągach humor nie opuszczał podróżujących, którym czas umilały śpiewające oddziały gruponów stadionowych. Podczas podróży wymyślony został cały repertuar piosenek, który wystarczyłby na nagranie płyty. I tak po pociągu niosło się "Grupon jest nasz, bo Grupon do nas należy..." czy też "Grupon Nasz ukochany...". Postój w Zawierciu się przedłużył, a kibice Ruchu i Slovana w asyście pirotechniki śpiewali wspólnie przez kilkadziesiąt minut. Kolejny przystanek w Katowicach nie trwał już tak długo, ale i tu została odpalona pirotechnika i odśpiewano kilka piosenek. Wyprawa po puchar zakończyła się fiaskiem, a kibice wrócili do Chorzowa przed 1:00 (pierwszy pociąg) oraz o 1:30 (drugi pociąg).
źródło: Niebiescy.pl
Wisła Kraków - Ruch Chorzów (5:6)
Półfinał Pucharu Polski - 10.04.2012 godz. 20.30 /3:1, pd. k. 5:6/
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
1000 | 20 Widzewa | 50zł |
Video
Relacja
Zaledwie 3 dni po dobrym wyjeździe na Legię, gdzie pojawiło się 1.600 "Niebieskich", oraz po świętach, przypadło nam udać się na wyprawę do Krakowa na mecz półfinału Pucharu Polski. Na rewanżowe spotkanie kibice Ruchu zamówili 1.000 biletów, które ku zaskoczeniu wszystkich rozeszły się bez większej mobilizacji w przeciągu dwóch dni. Jest to kolejny przykład potwierdzający fakt, że fani "Niebieskich" są nie bez kozery nazywani najlepszą ekipą wyjazdową w Polsce. Zbiórka na wtorkowy wyjazd zaplanowana została na parkingu klubowym o godz. 16:30, skąd trochę ponad godzinę później w kierunku Krakowa udała się kolumna 6 autokarów, kilku busów oraz aut. Część osób z powodu pracy i innych obowiązków nieco później wyruszyła w drogę na mecz.
Autokary dojechały pod sam stadion, natomiast samochody parkowały po drugiej stronie Błoń, skąd kibice Ruchu przemaszerowali pod stadion, gdzie dotarli około 19:30. Wejście do zbyt komfortowych nie należało, ponieważ otwarte były jedynie dwie bramki, a ochroniarze nerwowo próbowali powstrzymać napierający na wejście tłum. Ostatni kibice Ruchu weszli na stadion w 20. minucie meczu. Do dyspozycji fani "Niebieskich" mieli jedynie połowę sektora gości, którą do granic możliwości wypełniło 1.000 kibiców Ruchu wspieranych przez 20 Widzewiaków. Od początku spotkania fani spod znaku "Niebieskiej eRki" ruszyli z bardzo dobrym dopingiem. Zaliczka z pierwszego meczu motywowała chorzowskich kibiców do głośnego śpiewu, mającego pomóc awansować piłkarzom do finału Pucharu Polski. Stracone dwie bramki osłabiły nieco skalę dopingu. Właśnie w takich momentach widać, kto jeździ za drużyną i daje z siebie wszystko niezależnie co by się nie działo, a kto jeździ tylko dla wyników i osiada na laurach, patrząc tylko ze zgryzotą na boisko w milczeniu.
Niech każdy kibic Ruchu w końcu zapamięta, że na wyjazdach jesteśmy jednością i albo śpiewają wszyscy albo nikt! Prawdziwy doping i zabawa na sektorze wróciła po strzelonej bramce z rzutu karnego przez Pawła Abbotta, która przybliżyła "Niebieskich" do awansu. Wtedy kibice bez koszulek pokazali na co ich stać, a po stadionie Wisły niosło się głośne "Ruchu nasz ukochany, My wspieramy zawsze Cię...". Gdy zbliżał się już koniec spotkania, Wisła zdołała strzelić w 90. minucie gola dającego im prowadzenie 3:1. Doping na chwilę ustał, a kibice zamarli w niedowierzaniu, że to dogrywka zadecyduje o tym, kto zagra w finale. Zdarte gardła chorzowskich kibiców musiały wytrzymać jeszcze 30 minut, by głośnym śpiewem dodać sił piłkarzom w walce o zwycięstwo. Dogrywka nie przyniosła rezultatu, co oznaczało jedno - rzuty karne.
Wykonywane były one na bramkę przy sektorze gości. Po każdej strzelonej bramce skandowano nazwisko jej autora, jednak to Matko Perdijić mógł liczyć na najgłośniejsze wyrazy uznania. Po 7 seriach rzutów karnych "Niebiescy" zwyciężyli 6:5, co wywołało szał radości wśród przybyłych fanów Ruchu, wśród których część chwilę wcześniej miała już stan przedzawałowy ;) Głośny śpiew, zdarte gardło, radość przeplatająca się ze złością i niepokojem odzwierciedlają całą magię kibicowskiej pasji, która przyciąga nas na stadiony. Po meczu pod sektorem gości trwała feta z piłkarzami, z którymi odśpiewano m.in. "Jesteśmy zawsze tam...", "Puchar jest Nasz, bo Puchar Nam się należy..." oraz "Więc wstań do Góry głowę wznieś". Zawodnicy podziękowali kibicom za wsparcie, za co zostali nagrodzeni brawami. Na szczególne podziękowania zasłużył również Waldemar Fornalik, dzięki któremu jesteśmy na tzw. "szczycie". W sektorze gości podczas meczu zawisło 13 flag: "P /R\ F", "RUCH CHORZÓW", "19 /R\ 20", "RŚL", "Kęty", "Radlin", "Mikołów", "Łaziska", "Blue England", "Os. Wieczorka", "Mysłowice on tour", "Katowice w trasie", "Zawiercie", mała fanka Górnego Śląska oraz baner "Waldek King".
Po zakończeniu spotkania jeszcze przez jakiś czas z sektora niósł się głośny doping i dobra zabawa oraz "pozdrowienia" dla Patryka Małeckiego, który po raz kolejny popajacował za plecami ochrony. Około pół godziny po zakończeniu spotkania kibice Ruchu udali się w kierunku Górnego Śląska. Wracających z Krakowa piłkarzy przywitali na Cichej kibice, którzy dojechali chwilę wcześniej. Szczególna niespodzianka przygotowana była dla Waldemara Fornalika, który obchodził urodziny. Kibice z niebieskimi balonami oraz z rozciągniętym banerem "Waldek King" przywitali go tortem z zapalonymi świeczkami przedstawiającymi liczbę "49", czyli wiek trenera. Jednak na tym nie zakończyło się świętowanie na Cichej. Po krótkich namowach Waldemar Fornalik na rękach kibiców wzniósł się do góry, a chwilę później w kawiarence klubowej pokroił tort, który w oka mgnieniu rozpłynął się wśród zgromadzonych piłkarzy oraz kibiców.
źródło: Niebiescy.pl
Wisła Kraków - Ruch Chorzów (5:6)
Półfinał Pucharu Polski - 10.04.2012 godz. 20.30 /3:1, pd. k. 5:6/
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
1000 | 20 Widzewa | 50zł |
Video
Relacja
Zaledwie 3 dni po dobrym wyjeździe na Legię, gdzie pojawiło się 1.600 "Niebieskich", oraz po świętach, przypadło nam udać się na wyprawę do Krakowa na mecz półfinału Pucharu Polski. Na rewanżowe spotkanie kibice Ruchu zamówili 1.000 biletów, które ku zaskoczeniu wszystkich rozeszły się bez większej mobilizacji w przeciągu dwóch dni. Jest to kolejny przykład potwierdzający fakt, że fani "Niebieskich" są nie bez kozery nazywani najlepszą ekipą wyjazdową w Polsce. Zbiórka na wtorkowy wyjazd zaplanowana została na parkingu klubowym o godz. 16:30, skąd trochę ponad godzinę później w kierunku Krakowa udała się kolumna 6 autokarów, kilku busów oraz aut. Część osób z powodu pracy i innych obowiązków nieco później wyruszyła w drogę na mecz.
Autokary dojechały pod sam stadion, natomiast samochody parkowały po drugiej stronie Błoń, skąd kibice Ruchu przemaszerowali pod stadion, gdzie dotarli około 19:30. Wejście do zbyt komfortowych nie należało, ponieważ otwarte były jedynie dwie bramki, a ochroniarze nerwowo próbowali powstrzymać napierający na wejście tłum. Ostatni kibice Ruchu weszli na stadion w 20. minucie meczu. Do dyspozycji fani "Niebieskich" mieli jedynie połowę sektora gości, którą do granic możliwości wypełniło 1.000 kibiców Ruchu wspieranych przez 20 Widzewiaków. Od początku spotkania fani spod znaku "Niebieskiej eRki" ruszyli z bardzo dobrym dopingiem. Zaliczka z pierwszego meczu motywowała chorzowskich kibiców do głośnego śpiewu, mającego pomóc awansować piłkarzom do finału Pucharu Polski. Stracone dwie bramki osłabiły nieco skalę dopingu. Właśnie w takich momentach widać, kto jeździ za drużyną i daje z siebie wszystko niezależnie co by się nie działo, a kto jeździ tylko dla wyników i osiada na laurach, patrząc tylko ze zgryzotą na boisko w milczeniu.
Niech każdy kibic Ruchu w końcu zapamięta, że na wyjazdach jesteśmy jednością i albo śpiewają wszyscy albo nikt! Prawdziwy doping i zabawa na sektorze wróciła po strzelonej bramce z rzutu karnego przez Pawła Abbotta, która przybliżyła "Niebieskich" do awansu. Wtedy kibice bez koszulek pokazali na co ich stać, a po stadionie Wisły niosło się głośne "Ruchu nasz ukochany, My wspieramy zawsze Cię...". Gdy zbliżał się już koniec spotkania, Wisła zdołała strzelić w 90. minucie gola dającego im prowadzenie 3:1. Doping na chwilę ustał, a kibice zamarli w niedowierzaniu, że to dogrywka zadecyduje o tym, kto zagra w finale. Zdarte gardła chorzowskich kibiców musiały wytrzymać jeszcze 30 minut, by głośnym śpiewem dodać sił piłkarzom w walce o zwycięstwo. Dogrywka nie przyniosła rezultatu, co oznaczało jedno - rzuty karne.
Wykonywane były one na bramkę przy sektorze gości. Po każdej strzelonej bramce skandowano nazwisko jej autora, jednak to Matko Perdijić mógł liczyć na najgłośniejsze wyrazy uznania. Po 7 seriach rzutów karnych "Niebiescy" zwyciężyli 6:5, co wywołało szał radości wśród przybyłych fanów Ruchu, wśród których część chwilę wcześniej miała już stan przedzawałowy ;) Głośny śpiew, zdarte gardło, radość przeplatająca się ze złością i niepokojem odzwierciedlają całą magię kibicowskiej pasji, która przyciąga nas na stadiony. Po meczu pod sektorem gości trwała feta z piłkarzami, z którymi odśpiewano m.in. "Jesteśmy zawsze tam...", "Puchar jest Nasz, bo Puchar Nam się należy..." oraz "Więc wstań do Góry głowę wznieś". Zawodnicy podziękowali kibicom za wsparcie, za co zostali nagrodzeni brawami. Na szczególne podziękowania zasłużył również Waldemar Fornalik, dzięki któremu jesteśmy na tzw. "szczycie". W sektorze gości podczas meczu zawisło 13 flag: "P /R\ F", "RUCH CHORZÓW", "19 /R\ 20", "RŚL", "Kęty", "Radlin", "Mikołów", "Łaziska", "Blue England", "Os. Wieczorka", "Mysłowice on tour", "Katowice w trasie", "Zawiercie", mała fanka Górnego Śląska oraz baner "Waldek King".
Po zakończeniu spotkania jeszcze przez jakiś czas z sektora niósł się głośny doping i dobra zabawa oraz "pozdrowienia" dla Patryka Małeckiego, który po raz kolejny popajacował za plecami ochrony. Około pół godziny po zakończeniu spotkania kibice Ruchu udali się w kierunku Górnego Śląska. Wracających z Krakowa piłkarzy przywitali na Cichej kibice, którzy dojechali chwilę wcześniej. Szczególna niespodzianka przygotowana była dla Waldemara Fornalika, który obchodził urodziny. Kibice z niebieskimi balonami oraz z rozciągniętym banerem "Waldek King" przywitali go tortem z zapalonymi świeczkami przedstawiającymi liczbę "49", czyli wiek trenera. Jednak na tym nie zakończyło się świętowanie na Cichej. Po krótkich namowach Waldemar Fornalik na rękach kibiców wzniósł się do góry, a chwilę później w kawiarence klubowej pokroił tort, który w oka mgnieniu rozpłynął się wśród zgromadzonych piłkarzy oraz kibiców.
źródło: Niebiescy.pl
Wisła Kraków - Ruch Chorzów (5:6)
Półfinał Pucharu Polski - 10.04.2012 godz. 20.30 /3:1, pd. k. 5:6/
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
1000 | 20 Widzewa | 50zł |
Video
Relacja
Zaledwie 3 dni po dobrym wyjeździe na Legię, gdzie pojawiło się 1.600 "Niebieskich", oraz po świętach, przypadło nam udać się na wyprawę do Krakowa na mecz półfinału Pucharu Polski. Na rewanżowe spotkanie kibice Ruchu zamówili 1.000 biletów, które ku zaskoczeniu wszystkich rozeszły się bez większej mobilizacji w przeciągu dwóch dni. Jest to kolejny przykład potwierdzający fakt, że fani "Niebieskich" są nie bez kozery nazywani najlepszą ekipą wyjazdową w Polsce. Zbiórka na wtorkowy wyjazd zaplanowana została na parkingu klubowym o godz. 16:30, skąd trochę ponad godzinę później w kierunku Krakowa udała się kolumna 6 autokarów, kilku busów oraz aut. Część osób z powodu pracy i innych obowiązków nieco później wyruszyła w drogę na mecz.
Autokary dojechały pod sam stadion, natomiast samochody parkowały po drugiej stronie Błoń, skąd kibice Ruchu przemaszerowali pod stadion, gdzie dotarli około 19:30. Wejście do zbyt komfortowych nie należało, ponieważ otwarte były jedynie dwie bramki, a ochroniarze nerwowo próbowali powstrzymać napierający na wejście tłum. Ostatni kibice Ruchu weszli na stadion w 20. minucie meczu. Do dyspozycji fani "Niebieskich" mieli jedynie połowę sektora gości, którą do granic możliwości wypełniło 1.000 kibiców Ruchu wspieranych przez 20 Widzewiaków. Od początku spotkania fani spod znaku "Niebieskiej eRki" ruszyli z bardzo dobrym dopingiem. Zaliczka z pierwszego meczu motywowała chorzowskich kibiców do głośnego śpiewu, mającego pomóc awansować piłkarzom do finału Pucharu Polski. Stracone dwie bramki osłabiły nieco skalę dopingu. Właśnie w takich momentach widać, kto jeździ za drużyną i daje z siebie wszystko niezależnie co by się nie działo, a kto jeździ tylko dla wyników i osiada na laurach, patrząc tylko ze zgryzotą na boisko w milczeniu.
Niech każdy kibic Ruchu w końcu zapamięta, że na wyjazdach jesteśmy jednością i albo śpiewają wszyscy albo nikt! Prawdziwy doping i zabawa na sektorze wróciła po strzelonej bramce z rzutu karnego przez Pawła Abbotta, która przybliżyła "Niebieskich" do awansu. Wtedy kibice bez koszulek pokazali na co ich stać, a po stadionie Wisły niosło się głośne "Ruchu nasz ukochany, My wspieramy zawsze Cię...". Gdy zbliżał się już koniec spotkania, Wisła zdołała strzelić w 90. minucie gola dającego im prowadzenie 3:1. Doping na chwilę ustał, a kibice zamarli w niedowierzaniu, że to dogrywka zadecyduje o tym, kto zagra w finale. Zdarte gardła chorzowskich kibiców musiały wytrzymać jeszcze 30 minut, by głośnym śpiewem dodać sił piłkarzom w walce o zwycięstwo. Dogrywka nie przyniosła rezultatu, co oznaczało jedno - rzuty karne.
Wykonywane były one na bramkę przy sektorze gości. Po każdej strzelonej bramce skandowano nazwisko jej autora, jednak to Matko Perdijić mógł liczyć na najgłośniejsze wyrazy uznania. Po 7 seriach rzutów karnych "Niebiescy" zwyciężyli 6:5, co wywołało szał radości wśród przybyłych fanów Ruchu, wśród których część chwilę wcześniej miała już stan przedzawałowy ;) Głośny śpiew, zdarte gardło, radość przeplatająca się ze złością i niepokojem odzwierciedlają całą magię kibicowskiej pasji, która przyciąga nas na stadiony. Po meczu pod sektorem gości trwała feta z piłkarzami, z którymi odśpiewano m.in. "Jesteśmy zawsze tam...", "Puchar jest Nasz, bo Puchar Nam się należy..." oraz "Więc wstań do Góry głowę wznieś". Zawodnicy podziękowali kibicom za wsparcie, za co zostali nagrodzeni brawami. Na szczególne podziękowania zasłużył również Waldemar Fornalik, dzięki któremu jesteśmy na tzw. "szczycie". W sektorze gości podczas meczu zawisło 13 flag: "P /R\ F", "RUCH CHORZÓW", "19 /R\ 20", "RŚL", "Kęty", "Radlin", "Mikołów", "Łaziska", "Blue England", "Os. Wieczorka", "Mysłowice on tour", "Katowice w trasie", "Zawiercie", mała fanka Górnego Śląska oraz baner "Waldek King".
Po zakończeniu spotkania jeszcze przez jakiś czas z sektora niósł się głośny doping i dobra zabawa oraz "pozdrowienia" dla Patryka Małeckiego, który po raz kolejny popajacował za plecami ochrony. Około pół godziny po zakończeniu spotkania kibice Ruchu udali się w kierunku Górnego Śląska. Wracających z Krakowa piłkarzy przywitali na Cichej kibice, którzy dojechali chwilę wcześniej. Szczególna niespodzianka przygotowana była dla Waldemara Fornalika, który obchodził urodziny. Kibice z niebieskimi balonami oraz z rozciągniętym banerem "Waldek King" przywitali go tortem z zapalonymi świeczkami przedstawiającymi liczbę "49", czyli wiek trenera. Jednak na tym nie zakończyło się świętowanie na Cichej. Po krótkich namowach Waldemar Fornalik na rękach kibiców wzniósł się do góry, a chwilę później w kawiarence klubowej pokroił tort, który w oka mgnieniu rozpłynął się wśród zgromadzonych piłkarzy oraz kibiców.
źródło: Niebiescy.pl
Wisła Kraków - Ruch Chorzów (5:6)
Półfinał Pucharu Polski - 10.04.2012 godz. 20.30 /3:1, pd. k. 5:6/
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
1000 | 20 Widzewa | 50zł |
Video
Relacja
Zaledwie 3 dni po dobrym wyjeździe na Legię, gdzie pojawiło się 1.600 "Niebieskich", oraz po świętach, przypadło nam udać się na wyprawę do Krakowa na mecz półfinału Pucharu Polski. Na rewanżowe spotkanie kibice Ruchu zamówili 1.000 biletów, które ku zaskoczeniu wszystkich rozeszły się bez większej mobilizacji w przeciągu dwóch dni. Jest to kolejny przykład potwierdzający fakt, że fani "Niebieskich" są nie bez kozery nazywani najlepszą ekipą wyjazdową w Polsce. Zbiórka na wtorkowy wyjazd zaplanowana została na parkingu klubowym o godz. 16:30, skąd trochę ponad godzinę później w kierunku Krakowa udała się kolumna 6 autokarów, kilku busów oraz aut. Część osób z powodu pracy i innych obowiązków nieco później wyruszyła w drogę na mecz.
Autokary dojechały pod sam stadion, natomiast samochody parkowały po drugiej stronie Błoń, skąd kibice Ruchu przemaszerowali pod stadion, gdzie dotarli około 19:30. Wejście do zbyt komfortowych nie należało, ponieważ otwarte były jedynie dwie bramki, a ochroniarze nerwowo próbowali powstrzymać napierający na wejście tłum. Ostatni kibice Ruchu weszli na stadion w 20. minucie meczu. Do dyspozycji fani "Niebieskich" mieli jedynie połowę sektora gości, którą do granic możliwości wypełniło 1.000 kibiców Ruchu wspieranych przez 20 Widzewiaków. Od początku spotkania fani spod znaku "Niebieskiej eRki" ruszyli z bardzo dobrym dopingiem. Zaliczka z pierwszego meczu motywowała chorzowskich kibiców do głośnego śpiewu, mającego pomóc awansować piłkarzom do finału Pucharu Polski. Stracone dwie bramki osłabiły nieco skalę dopingu. Właśnie w takich momentach widać, kto jeździ za drużyną i daje z siebie wszystko niezależnie co by się nie działo, a kto jeździ tylko dla wyników i osiada na laurach, patrząc tylko ze zgryzotą na boisko w milczeniu.
Niech każdy kibic Ruchu w końcu zapamięta, że na wyjazdach jesteśmy jednością i albo śpiewają wszyscy albo nikt! Prawdziwy doping i zabawa na sektorze wróciła po strzelonej bramce z rzutu karnego przez Pawła Abbotta, która przybliżyła "Niebieskich" do awansu. Wtedy kibice bez koszulek pokazali na co ich stać, a po stadionie Wisły niosło się głośne "Ruchu nasz ukochany, My wspieramy zawsze Cię...". Gdy zbliżał się już koniec spotkania, Wisła zdołała strzelić w 90. minucie gola dającego im prowadzenie 3:1. Doping na chwilę ustał, a kibice zamarli w niedowierzaniu, że to dogrywka zadecyduje o tym, kto zagra w finale. Zdarte gardła chorzowskich kibiców musiały wytrzymać jeszcze 30 minut, by głośnym śpiewem dodać sił piłkarzom w walce o zwycięstwo. Dogrywka nie przyniosła rezultatu, co oznaczało jedno - rzuty karne.
Wykonywane były one na bramkę przy sektorze gości. Po każdej strzelonej bramce skandowano nazwisko jej autora, jednak to Matko Perdijić mógł liczyć na najgłośniejsze wyrazy uznania. Po 7 seriach rzutów karnych "Niebiescy" zwyciężyli 6:5, co wywołało szał radości wśród przybyłych fanów Ruchu, wśród których część chwilę wcześniej miała już stan przedzawałowy ;) Głośny śpiew, zdarte gardło, radość przeplatająca się ze złością i niepokojem odzwierciedlają całą magię kibicowskiej pasji, która przyciąga nas na stadiony. Po meczu pod sektorem gości trwała feta z piłkarzami, z którymi odśpiewano m.in. "Jesteśmy zawsze tam...", "Puchar jest Nasz, bo Puchar Nam się należy..." oraz "Więc wstań do Góry głowę wznieś". Zawodnicy podziękowali kibicom za wsparcie, za co zostali nagrodzeni brawami. Na szczególne podziękowania zasłużył również Waldemar Fornalik, dzięki któremu jesteśmy na tzw. "szczycie". W sektorze gości podczas meczu zawisło 13 flag: "P /R\ F", "RUCH CHORZÓW", "19 /R\ 20", "RŚL", "Kęty", "Radlin", "Mikołów", "Łaziska", "Blue England", "Os. Wieczorka", "Mysłowice on tour", "Katowice w trasie", "Zawiercie", mała fanka Górnego Śląska oraz baner "Waldek King".
Po zakończeniu spotkania jeszcze przez jakiś czas z sektora niósł się głośny doping i dobra zabawa oraz "pozdrowienia" dla Patryka Małeckiego, który po raz kolejny popajacował za plecami ochrony. Około pół godziny po zakończeniu spotkania kibice Ruchu udali się w kierunku Górnego Śląska. Wracających z Krakowa piłkarzy przywitali na Cichej kibice, którzy dojechali chwilę wcześniej. Szczególna niespodzianka przygotowana była dla Waldemara Fornalika, który obchodził urodziny. Kibice z niebieskimi balonami oraz z rozciągniętym banerem "Waldek King" przywitali go tortem z zapalonymi świeczkami przedstawiającymi liczbę "49", czyli wiek trenera. Jednak na tym nie zakończyło się świętowanie na Cichej. Po krótkich namowach Waldemar Fornalik na rękach kibiców wzniósł się do góry, a chwilę później w kawiarence klubowej pokroił tort, który w oka mgnieniu rozpłynął się wśród zgromadzonych piłkarzy oraz kibiców.
źródło: Niebiescy.pl
Ruch Zdzieszowice - Ruch Chorzów (1:4)
Puchar Polski - 14.03.2012 godz. 1500 /1:4/
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
300 40 nie weszło |
50zł | parking 1100 |
Video
Relacja
Podobnie jak rok temu "Niebiescy" znowu zmierzyli się w Pucharze Polski z drużyną Ruchu Zdzieszowice. Jedyna różnica to szczebel rozgrywek. Poprzednio zmierzyliśmy się ze "Zdzichami" w 1/16 finału, a teraz w ćwierćfinale. Początkowo działacze ze Zdzieszowic przyznali kibicom Ruchu jedynie 100 biletów, co jest kroplą w morzu potrzeb chorzowskich fanów. Negocjacje zatrzymały się na liczbie 200 wejściówek, które pomimo wysokiej jak na warunki oglądania meczu ceny - 25 złotych - w przeciągu niecałej godziny znalazły nabywców. Pewne było, że na spotkanie Pucharu Polski wybierze się znacznie większa grupa chorzowskich kibiców. Część osób niestety wystraszyła informacja na oficjalnej stronie, aby osoby bez biletów nie wybierały się na to spotkanie... Jednak My kibice Ruchu jesteśmy z drużyną zawsze i pomimo wszystko. Zbiórka została zaplanowana na Cichej na środę na godz. 11:00, skąd około 1,5 godziny później w kierunku okolic Góry św.
Anny samochodami oraz jednym autokarem wyjechało około 200 kibiców. Reszta fanów dojeżdżała później z faktu, że nie każdy wcześniej mógł się urwać z pracy lub szkoły, a mecz rozgrywany był dosyć wcześnie, bo o godzinie 15:00 w środku tygodnia. W Zdzieszowicach w sumie pojawiło się około 300 kibiców Ruchu, w tym kilku Widzewiaków. Pomimo 200 przyznanych biletów część osób wcześniej zaopatrzyła się w wejściówki w kasach gospodarzy, a dodatkowo otrzymaliśmy jeszcze przed meczem 50 biletów. I tak, w pseudosektorze gości zasiadło około 260 "Niebieskich", a pozostałe 40 osób pozostało pod stadionem. Na stadionie chorzowianie zajęli część prostej oraz łuk od strony klatki wywieszając 4 flagi: "P /R\ F", "19 /R\ 20", "R ŚL", "Radlin", małą fankę Górnego Śląska oraz baner "Waldek King". Od początku spotkania fani "Niebieskich" prowadzili w miarę przyzwoity doping w porównaniu do gry piłkarzy, którzy od 10 do 74 minuty przegrywali 0:1. Niestety trzeba zauważyć fakt, że niektórzy kibice zachowywali się jak na turystycznej wycieczce z Groupona, skupiając się na dłubaniu słonecznika, a nie na głośnym dopingu, co na wyjeździe Ruchu Chorzów jest obowiązkiem.
Pamiętajcie, że to My kibice jesteśmy wizytówką tego klubu i to na nas spoczywa obowiązek reprezentowania go jak najgodniej m.in. na wyjazdach. Pomijając już tą kwestię, z sektora gości przez 90 minut rozchodził się dobry doping. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla zgodowiczów z Elany Toruń i Widzewa Łódź oraz dla chłopaków przebywających za kratami. Również gospodarze mogli liczyć na dawkę "pozdrowień" z naszej strony, głównie ze względu na ich zamiłowanie do drużyny z Zabrza. Otoczenie stadionu, gdzie z jednej strony las a z drugiej pola, samo prosiło się wręcz o odśpiewanie "Co to za miasto? Co to za wieś? Ani podupić, ani co zjeść". Sytuacja w meczu zmieniła się diametralnie od 74 minuty, kiedy piłkarze chorzowskiego Ruchu rozwiązali worek z bramkami, podwyższając co chwila wynik aż do stanu 1:4. Tym samym wielkie święto dla mieszkańców Gminy Krapkowice stało się ogromną klęską ich drużyny.
Kilkudziesięcioosobowy młynek wyposażony w dwie flagi "Fanatycy z Koksu Stolicy" oraz "Brzościu" nie zdołał rozkręcić atmosfery na stadionie, która przesiąknięta była piknikami opuszczającymi stadion przed końcem spotkania, co skwitowane zostało "idźcie do domu, my nie powiemy nikomu". Mecz pomimo słabej gry naszych piłkarzy zakończył się zwycięstwem 4:1. Na szczęście najważniejsze jest zwycięstwo, które uczczone było wspólnym śpiewem kibiców i piłkarzy "Niebieskich". Na wyrazy podziękowania zasłużył również trener chorzowskiej drużyny, który mógł usłyszeć "Każdy to powie Fornalik królem w Chorzowie" oraz głośne "Waldek Fornalik". Klimatyczny wyjazd do Zdzieszowic można skwitować "Veni, Vidi, Vici". Rewanż już za tydzień 21 marca w Chorzowie.
źródło: Niebiescy.pl
Ruch Zdzieszowice - Ruch Chorzów (1:4)
Puchar Polski - 14.03.2012 godz. 1500 /1:4/
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
300 40 nie weszło |
50zł | parking 1100 |
Video
Relacja
Podobnie jak rok temu "Niebiescy" znowu zmierzyli się w Pucharze Polski z drużyną Ruchu Zdzieszowice. Jedyna różnica to szczebel rozgrywek. Poprzednio zmierzyliśmy się ze "Zdzichami" w 1/16 finału, a teraz w ćwierćfinale. Początkowo działacze ze Zdzieszowic przyznali kibicom Ruchu jedynie 100 biletów, co jest kroplą w morzu potrzeb chorzowskich fanów. Negocjacje zatrzymały się na liczbie 200 wejściówek, które pomimo wysokiej jak na warunki oglądania meczu ceny - 25 złotych - w przeciągu niecałej godziny znalazły nabywców. Pewne było, że na spotkanie Pucharu Polski wybierze się znacznie większa grupa chorzowskich kibiców. Część osób niestety wystraszyła informacja na oficjalnej stronie, aby osoby bez biletów nie wybierały się na to spotkanie... Jednak My kibice Ruchu jesteśmy z drużyną zawsze i pomimo wszystko. Zbiórka została zaplanowana na Cichej na środę na godz. 11:00, skąd około 1,5 godziny później w kierunku okolic Góry św.
Anny samochodami oraz jednym autokarem wyjechało około 200 kibiców. Reszta fanów dojeżdżała później z faktu, że nie każdy wcześniej mógł się urwać z pracy lub szkoły, a mecz rozgrywany był dosyć wcześnie, bo o godzinie 15:00 w środku tygodnia. W Zdzieszowicach w sumie pojawiło się około 300 kibiców Ruchu, w tym kilku Widzewiaków. Pomimo 200 przyznanych biletów część osób wcześniej zaopatrzyła się w wejściówki w kasach gospodarzy, a dodatkowo otrzymaliśmy jeszcze przed meczem 50 biletów. I tak, w pseudosektorze gości zasiadło około 260 "Niebieskich", a pozostałe 40 osób pozostało pod stadionem. Na stadionie chorzowianie zajęli część prostej oraz łuk od strony klatki wywieszając 4 flagi: "P /R\ F", "19 /R\ 20", "R ŚL", "Radlin", małą fankę Górnego Śląska oraz baner "Waldek King". Od początku spotkania fani "Niebieskich" prowadzili w miarę przyzwoity doping w porównaniu do gry piłkarzy, którzy od 10 do 74 minuty przegrywali 0:1. Niestety trzeba zauważyć fakt, że niektórzy kibice zachowywali się jak na turystycznej wycieczce z Groupona, skupiając się na dłubaniu słonecznika, a nie na głośnym dopingu, co na wyjeździe Ruchu Chorzów jest obowiązkiem.
Pamiętajcie, że to My kibice jesteśmy wizytówką tego klubu i to na nas spoczywa obowiązek reprezentowania go jak najgodniej m.in. na wyjazdach. Pomijając już tą kwestię, z sektora gości przez 90 minut rozchodził się dobry doping. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla zgodowiczów z Elany Toruń i Widzewa Łódź oraz dla chłopaków przebywających za kratami. Również gospodarze mogli liczyć na dawkę "pozdrowień" z naszej strony, głównie ze względu na ich zamiłowanie do drużyny z Zabrza. Otoczenie stadionu, gdzie z jednej strony las a z drugiej pola, samo prosiło się wręcz o odśpiewanie "Co to za miasto? Co to za wieś? Ani podupić, ani co zjeść". Sytuacja w meczu zmieniła się diametralnie od 74 minuty, kiedy piłkarze chorzowskiego Ruchu rozwiązali worek z bramkami, podwyższając co chwila wynik aż do stanu 1:4. Tym samym wielkie święto dla mieszkańców Gminy Krapkowice stało się ogromną klęską ich drużyny.
Kilkudziesięcioosobowy młynek wyposażony w dwie flagi "Fanatycy z Koksu Stolicy" oraz "Brzościu" nie zdołał rozkręcić atmosfery na stadionie, która przesiąknięta była piknikami opuszczającymi stadion przed końcem spotkania, co skwitowane zostało "idźcie do domu, my nie powiemy nikomu". Mecz pomimo słabej gry naszych piłkarzy zakończył się zwycięstwem 4:1. Na szczęście najważniejsze jest zwycięstwo, które uczczone było wspólnym śpiewem kibiców i piłkarzy "Niebieskich". Na wyrazy podziękowania zasłużył również trener chorzowskiej drużyny, który mógł usłyszeć "Każdy to powie Fornalik królem w Chorzowie" oraz głośne "Waldek Fornalik". Klimatyczny wyjazd do Zdzieszowic można skwitować "Veni, Vidi, Vici". Rewanż już za tydzień 21 marca w Chorzowie.
źródło: Niebiescy.pl
Ruch Zdzieszowice - Ruch Chorzów (1:4)
Puchar Polski - 14.03.2012 godz. 1500 /1:4/
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
300 40 nie weszło |
50zł | parking 1100 |
Video
Relacja
Podobnie jak rok temu "Niebiescy" znowu zmierzyli się w Pucharze Polski z drużyną Ruchu Zdzieszowice. Jedyna różnica to szczebel rozgrywek. Poprzednio zmierzyliśmy się ze "Zdzichami" w 1/16 finału, a teraz w ćwierćfinale. Początkowo działacze ze Zdzieszowic przyznali kibicom Ruchu jedynie 100 biletów, co jest kroplą w morzu potrzeb chorzowskich fanów. Negocjacje zatrzymały się na liczbie 200 wejściówek, które pomimo wysokiej jak na warunki oglądania meczu ceny - 25 złotych - w przeciągu niecałej godziny znalazły nabywców. Pewne było, że na spotkanie Pucharu Polski wybierze się znacznie większa grupa chorzowskich kibiców. Część osób niestety wystraszyła informacja na oficjalnej stronie, aby osoby bez biletów nie wybierały się na to spotkanie... Jednak My kibice Ruchu jesteśmy z drużyną zawsze i pomimo wszystko. Zbiórka została zaplanowana na Cichej na środę na godz. 11:00, skąd około 1,5 godziny później w kierunku okolic Góry św.
Anny samochodami oraz jednym autokarem wyjechało około 200 kibiców. Reszta fanów dojeżdżała później z faktu, że nie każdy wcześniej mógł się urwać z pracy lub szkoły, a mecz rozgrywany był dosyć wcześnie, bo o godzinie 15:00 w środku tygodnia. W Zdzieszowicach w sumie pojawiło się około 300 kibiców Ruchu, w tym kilku Widzewiaków. Pomimo 200 przyznanych biletów część osób wcześniej zaopatrzyła się w wejściówki w kasach gospodarzy, a dodatkowo otrzymaliśmy jeszcze przed meczem 50 biletów. I tak, w pseudosektorze gości zasiadło około 260 "Niebieskich", a pozostałe 40 osób pozostało pod stadionem. Na stadionie chorzowianie zajęli część prostej oraz łuk od strony klatki wywieszając 4 flagi: "P /R\ F", "19 /R\ 20", "R ŚL", "Radlin", małą fankę Górnego Śląska oraz baner "Waldek King". Od początku spotkania fani "Niebieskich" prowadzili w miarę przyzwoity doping w porównaniu do gry piłkarzy, którzy od 10 do 74 minuty przegrywali 0:1. Niestety trzeba zauważyć fakt, że niektórzy kibice zachowywali się jak na turystycznej wycieczce z Groupona, skupiając się na dłubaniu słonecznika, a nie na głośnym dopingu, co na wyjeździe Ruchu Chorzów jest obowiązkiem.
Pamiętajcie, że to My kibice jesteśmy wizytówką tego klubu i to na nas spoczywa obowiązek reprezentowania go jak najgodniej m.in. na wyjazdach. Pomijając już tą kwestię, z sektora gości przez 90 minut rozchodził się dobry doping. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla zgodowiczów z Elany Toruń i Widzewa Łódź oraz dla chłopaków przebywających za kratami. Również gospodarze mogli liczyć na dawkę "pozdrowień" z naszej strony, głównie ze względu na ich zamiłowanie do drużyny z Zabrza. Otoczenie stadionu, gdzie z jednej strony las a z drugiej pola, samo prosiło się wręcz o odśpiewanie "Co to za miasto? Co to za wieś? Ani podupić, ani co zjeść". Sytuacja w meczu zmieniła się diametralnie od 74 minuty, kiedy piłkarze chorzowskiego Ruchu rozwiązali worek z bramkami, podwyższając co chwila wynik aż do stanu 1:4. Tym samym wielkie święto dla mieszkańców Gminy Krapkowice stało się ogromną klęską ich drużyny.
Kilkudziesięcioosobowy młynek wyposażony w dwie flagi "Fanatycy z Koksu Stolicy" oraz "Brzościu" nie zdołał rozkręcić atmosfery na stadionie, która przesiąknięta była piknikami opuszczającymi stadion przed końcem spotkania, co skwitowane zostało "idźcie do domu, my nie powiemy nikomu". Mecz pomimo słabej gry naszych piłkarzy zakończył się zwycięstwem 4:1. Na szczęście najważniejsze jest zwycięstwo, które uczczone było wspólnym śpiewem kibiców i piłkarzy "Niebieskich". Na wyrazy podziękowania zasłużył również trener chorzowskiej drużyny, który mógł usłyszeć "Każdy to powie Fornalik królem w Chorzowie" oraz głośne "Waldek Fornalik". Klimatyczny wyjazd do Zdzieszowic można skwitować "Veni, Vidi, Vici". Rewanż już za tydzień 21 marca w Chorzowie.
źródło: Niebiescy.pl
Ruch Zdzieszowice - Ruch Chorzów (1:4)
Puchar Polski - 14.03.2012 godz. 1500 /1:4/
osób | w tym Braci | cena | zbiórka | powrót |
300 40 nie weszło |
50zł | parking 1100 |
Video
Relacja
Podobnie jak rok temu "Niebiescy" znowu zmierzyli się w Pucharze Polski z drużyną Ruchu Zdzieszowice. Jedyna różnica to szczebel rozgrywek. Poprzednio zmierzyliśmy się ze "Zdzichami" w 1/16 finału, a teraz w ćwierćfinale. Początkowo działacze ze Zdzieszowic przyznali kibicom Ruchu jedynie 100 biletów, co jest kroplą w morzu potrzeb chorzowskich fanów. Negocjacje zatrzymały się na liczbie 200 wejściówek, które pomimo wysokiej jak na warunki oglądania meczu ceny - 25 złotych - w przeciągu niecałej godziny znalazły nabywców. Pewne było, że na spotkanie Pucharu Polski wybierze się znacznie większa grupa chorzowskich kibiców. Część osób niestety wystraszyła informacja na oficjalnej stronie, aby osoby bez biletów nie wybierały się na to spotkanie... Jednak My kibice Ruchu jesteśmy z drużyną zawsze i pomimo wszystko. Zbiórka została zaplanowana na Cichej na środę na godz. 11:00, skąd około 1,5 godziny później w kierunku okolic Góry św.
Anny samochodami oraz jednym autokarem wyjechało około 200 kibiców. Reszta fanów dojeżdżała później z faktu, że nie każdy wcześniej mógł się urwać z pracy lub szkoły, a mecz rozgrywany był dosyć wcześnie, bo o godzinie 15:00 w środku tygodnia. W Zdzieszowicach w sumie pojawiło się około 300 kibiców Ruchu, w tym kilku Widzewiaków. Pomimo 200 przyznanych biletów część osób wcześniej zaopatrzyła się w wejściówki w kasach gospodarzy, a dodatkowo otrzymaliśmy jeszcze przed meczem 50 biletów. I tak, w pseudosektorze gości zasiadło około 260 "Niebieskich", a pozostałe 40 osób pozostało pod stadionem. Na stadionie chorzowianie zajęli część prostej oraz łuk od strony klatki wywieszając 4 flagi: "P /R\ F", "19 /R\ 20", "R ŚL", "Radlin", małą fankę Górnego Śląska oraz baner "Waldek King". Od początku spotkania fani "Niebieskich" prowadzili w miarę przyzwoity doping w porównaniu do gry piłkarzy, którzy od 10 do 74 minuty przegrywali 0:1. Niestety trzeba zauważyć fakt, że niektórzy kibice zachowywali się jak na turystycznej wycieczce z Groupona, skupiając się na dłubaniu słonecznika, a nie na głośnym dopingu, co na wyjeździe Ruchu Chorzów jest obowiązkiem.
Pamiętajcie, że to My kibice jesteśmy wizytówką tego klubu i to na nas spoczywa obowiązek reprezentowania go jak najgodniej m.in. na wyjazdach. Pomijając już tą kwestię, z sektora gości przez 90 minut rozchodził się dobry doping. W repertuarze nie zabrakło pozdrowień dla zgodowiczów z Elany Toruń i Widzewa Łódź oraz dla chłopaków przebywających za kratami. Również gospodarze mogli liczyć na dawkę "pozdrowień" z naszej strony, głównie ze względu na ich zamiłowanie do drużyny z Zabrza. Otoczenie stadionu, gdzie z jednej strony las a z drugiej pola, samo prosiło się wręcz o odśpiewanie "Co to za miasto? Co to za wieś? Ani podupić, ani co zjeść". Sytuacja w meczu zmieniła się diametralnie od 74 minuty, kiedy piłkarze chorzowskiego Ruchu rozwiązali worek z bramkami, podwyższając co chwila wynik aż do stanu 1:4. Tym samym wielkie święto dla mieszkańców Gminy Krapkowice stało się ogromną klęską ich drużyny.
Kilkudziesięcioosobowy młynek wyposażony w dwie flagi "Fanatycy z Koksu Stolicy" oraz "Brzościu" nie zdołał rozkręcić atmosfery na stadionie, która przesiąknięta była piknikami opuszczającymi stadion przed końcem spotkania, co skwitowane zostało "idźcie do domu, my nie powiemy nikomu". Mecz pomimo słabej gry naszych piłkarzy zakończył się zwycięstwem 4:1. Na szczęście najważniejsze jest zwycięstwo, które uczczone było wspólnym śpiewem kibiców i piłkarzy "Niebieskich". Na wyrazy podziękowania zasłużył również trener chorzowskiej drużyny, który mógł usłyszeć "Każdy to powie Fornalik królem w Chorzowie" oraz głośne "Waldek Fornalik". Klimatyczny wyjazd do Zdzieszowic można skwitować "Veni, Vidi, Vici". Rewanż już za tydzień 21 marca w Chorzowie.
źródło: Niebiescy.pl