Wyciągnięte z Archiwum...

06 luty 2013

STOLAR – WIDZEW ŁÓDŹ
Jak zaczęła się Twoja przygoda z Widzewem? Jak długo chodzisz na mecze i jeździsz na wyjazdy?
Mogę powiedzieć, że widzewską krew mam w żyłach, bo urodziłem się na tej dzielnicy i tu mieszkałem przez pierwszych parę lat życia,

10 minut na pieszo od stadionu. Na meczu pierwszy raz byłem gdzieś w sezonie 1994/1995, jednak zawsze mam do siebie żal o to, że nie jestem w stanie przytoczyć dokładnego spotkania.
Na wyjazd pierwszy raz pojechałem stosunkowo późno, jako szesnastolatek w 2002 r. do Płocka. Ten mecz akurat pamiętam dobrze, bo na murawie była wtedy mała awantura.

Czym się zajmujesz na trybunach jako kibic Widzewa?
Od 5 lat, w mniejszym bądź większym stopniu, uczestniczę w prowadzeniu dopingu i pomagam w przygotowywaniu opraw.

Jaki był Twój najbardziej udany i niezapomniany mecz w życiu?
Derby na ŁKS-ie w ówczesnej II lidze w 2006 r., gdy pojawiliśmy się u rywala w 6,5 tys. czerwonej wiary, zdobyliśmy przed meczem Galerę i dopingiem zdominowaliśmy rywala.
Drugi taki mecz to maj 2007 r. i niezapomniany doping w naszym wykonaniu na Lechu w 3,5 tys. ludzi, gdy piłkarze przegrali 6-1. Są to chwile, które będę zawsze mieć w pamięci.

A czy był taki mecz, co do którego żałujesz, że na nim nie byłeś?
Wyjazdy w Lidze Mistrzów i mecz eliminacji z Broendby w Kopenhadze. Byłem za młody na wojaże po Europie. Pocieszam się jednak tym, że wtedy panował inny klimat jeśli chodzi o doping-nie było takiej rywalizacji jak teraz. Obecnie nie wybaczyłbym sobie, gdybym nie pojechał na europejskie puchary reprezentować Widzew.

Jak oceniasz doping łódzkiego Widzewa na tle innych polskich ekip? Jakie inne ekipy mają się czym pochwalić na tym polu?
Obecnie staramy się wrócić do formy prezentowanej jakieś 2 lata temu, kiedy właściwie nie mogłem nic zarzucić naszej ówczesnej wokalnej dyspozycji (oprócz tradycyjnie nieudanych pod względem dopingu wyjazdów na Legię). Mamy obecnie wytyczoną strategię, której staramy się trzymać, jej efekty zaczynają być widoczne.
Jeśli chodzi o innych to na pierwszym miejscu postawiłbym zdecydowanie krakowską Wisłę. Niesamowity, duży młyn oraz równe i głośne śpiewy, powtarzam śpiewy, a nie wycie czy wyszczekiwanie. Jedno co można zarzucić Wiśle to nieduży repertuar piosenek. Dalej na pewno Lech-tutaj już trochę więcej negatywów, czyli zbyt wiele kserowanych pieśni i trochę „sztuczności” w tym co robią kibice Kolejorza, w aspekcie dopingu. Jednak nie przesłania to mojej ogólnej wysokiej oceny Poznaniaków. Trudno odnieść się do Legii z wiadomych względów-tutaj czekam co przyniesie nowy stadion i przede wszystkim czy znajdzie się na nim miejsce dla prawdziwych fanatyków.

Widzew słynie z kilku udanych, melodyjnych piosenek. Skąd czerpaliście inspiracje do nich?
Był taki okres, gdy cała Polska zauroczona filmami z Grecji, Serbii czy Włoch na potęgę kserowała co lepsze kawałki. Jedni (Legia) ogarnęli się z tym szybko i zaprzestali tego, inni (Widzew) zrobili to niedługo później, a jeszcze inni tkwili w tym do niedawna (Lech) jednak też już doprowadzili się do porządku. Mało tego są i tacy, którzy wciąż to robią. Nas, jak wspomniałem, również to nie ominęło, jednak zrezygnowaliśmy do dziś z 90% ściągniętych w tamtym czasie pieśni. Teraz opieramy się na melodiach nie wykorzystanych do tej pory przez kibiców innych klubów. Niektórzy mogą się śmiać z naszych źródeł inspiracji, natomiast fakty są takie, że pieśni oparte na jednym z utworów DJ Tonki, Madonny, melodii z bajki o Flinstonach czy Gumisiach są dziś naszymi najlepszymi pieśniami. Nie interesuje nas co o tym sądzą inni. Mogą szydzić, jednak w ten sposób pewnego poziomu nie przeskoczą, a my tymi kawałkami udowadniamy, ze jak się chce to można wymyślić samemu coś fajnego.

Jaka jest opinia fanatyków Widzewa na temat kopiowanych piosenek kibicowskich z południa i zachodu Europy?
Nawiązując do poprzedniego pytania-obecnie z politowaniem obserwujemy, już całe szczęście nieliczne próby kopiowania pieśni z Europy czy Ameryki Południowej. Zwłaszcza, że Bałkany, czy Zachód patrzą w naszą stronę i wzorują się na naszej scenie kibicowskiej w wielu aspektach, a kopiowanie pieśni od tych, którzy teoretycznie fascynują się nami wygląda żałośnie. Dzięki temu, że Legia, Widzew, Wisła czy nawet Motor Lublin wprowadzają autorskie pieśni, na trybunach nie będzie dochodzić do kuriozalnych sytuacji, gdy miejscowi i przyjezdni śpiewają tę samą piosenkę klubu z Bałkanów zamieniając tylko nazwę klubu. Inna rzecz to kopiowanie właśnie tych autorskich pieśni, choćby „Naszym klubem RTS” w odpowiednio zmienionej wersji, śpiewa chyba cała liga siatkówki, a spośród kibiców piłkarskich wymieniłbym kilkanaście ekip od Beskidu Brenna, przez Zawiszę Bydgoszcz, kończąc na HSV Hamburg, które również skorzystały z naszego pomysłu. Tak samo parę autorskich pieśni Legii jest śpiewanych na wielu innych stadionach w Polsce.

Widzew nie gra w Ekstraklasie, choć zgodnie z rozstrzygnięciami prawa, grać tam powinien. Czy kibicowsko żałujesz, że nie ma Was w tym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej?
Kibicowsko nie żałuję. I tak nie dałoby się obecnie pojechać na większość najciekawszych wyjazdów ze względu na prawdziwe lub wyimaginowane remonty stadionów czy sektorów. Gdy wrócimy do Ekstraklasy, w najbliższym sezonie budowy obiektów będą już niemal pokończone i pojeździmy wtedy pojedynkować się na doping do najlepszych, na ciekawe akustycznie, stadiony. Z drugiej strony ponowne wyjazdy do Ząbek, Gorzowa Wielkopolskiego czy Świnoujścia nie napawają nas optymizmem i nie mobilizują. Gdy było to po raz pierwszy, było to fajne, nowe doświadczenie. Była to okazja odwiedzić stadiony, na których nie byliśmy od lat, jednak powtarzanie tego samego po raz drugi, gdzie rywal prezentuje marny kibicowski poziom jest już męczące. Wierzę, że ostatni raz w życiu musiałem jechać do Ząbek na mecz ligowy.

Kibice Widzewa kilka razy udowodnili, że pomimo zakazu wyjazdowego są w stanie dotrzeć na stadion rywala (np. Warta Poznań, Górnik Łęczna). Jak Wam się to udaje? Czy macie jakąś uniwersalną "receptę na sukces" w tej kwestii?
Kierujemy się od lat zasadą „wszyscy jadą, wszyscy wchodzą”. Dzięki temu jeździmy w dużych liczbach na wyjazdy od lat. To z kolei powoduje, że pojawiając się kilkusetosobową grupą w jakimś mieście na zakazie, wygodniej dla policji i organizatorów jest wpuścić nas na stadion i mieć w jednym miejscu, niż pozwolić rozbiegnąć się na wszystkie strony. Nie jest to jednak zasadą, że zawsze wejdziemy nawet na zakaz. Na 10 takich meczów trafią się ze 2 nieudane.

Wasi lokalni rywale od lat utrzymują, że Widzew to klub oparty na fan-clubach, zaś "Rodowici Łodzianie" to ŁKS. Jak wg. Ciebie jest w Łodzi? Kto ma więcej kibiców w mieście?
Przede wszystkim wszyscy kibice Widzewa są dumni z tego, że ich klub ma tylu fanów w całej Polsce, pomimo sportowego dołowania od ładnych paru lat i gry w 1 lidze. Jest coś, co utrzymuje w aktywności starszych kibiców i przysparza nowych. Trudno wyjaśnić ten fenomen, jednak cieszymy się, że tak właśnie jest. W związku z tym nie mamy zamiaru wstydzić się czy ukrywać, że siłą Widzewa są również nasze fan-cluby. Bajki ŁKSu o ich przewadze w Łodzi przyjmujemy natomiast z uśmiechem na ustach. Co do rodowitości naszego rywala, zapraszam do lektury artykułu w dziale kontrowersje na naszej stronie www.widzewtomy.net.

A jaka jest obecnie rola fan-clubów w strukturze kibiców RTS-u?
Jako ogromna rzesza fanów mają oni przedstawiciela w Stowarzyszeniu Kibiców i biorą aktywny udział w każdym aspekcie życia kibicowskiego na Widzewie. Wszyscy liczą się z ich zdaniem.

Jak układa się Wam obecnie z działaczami klubowymi? W poprzednim sezonie słychać było o konfliktach kibiców Widzewa z włodarzami klubu, czy nadal pozostają jakieś nierozwiązane kwestie sporne?
Można powiedzieć, że parę spraw zostało wyprostowanych i na pewno łatwiej jest teraz porozumieć się z działaczami. Nie oznacza to jednak, że akceptujemy wszystkie decyzje zarządu, zresztą tak jak i oni nie akceptują niektórych naszych poczynań. Cóż, życie…

Jak sądzisz, jaka przyszłość czeka polski ruch kibicowski, biorąc pod uwagę wszelkie represje i utrudnienia, które nas obecnie dotykają?
Myślę, że jako kibice, polscy kibice, jesteśmy wystarczająco silni i coraz lepiej zorganizowani w oficjalnych strukturach typu OZSK, abyśmy mogli wywalczyć względną normalność na trybunach, w naszym rozumieniu tego słowa. Trzeba tylko trochę dobrej woli ustawodawców i zmian w PZPN-ie. Przeszkodą mogą być tradycyjne prowokacje policji czy ochrony, które służą do okłamywania opinii publicznej i pokazywania kibiców jako bandy troglodytów. Dodając do tego jakieś bzdurne filmy dokumentalne czy inne pełnometrażówki z Małaszyńskim w roli głównej, ucharakteryzowanym bardziej na geja niż kibica, trudno dziwić się określeniom typu „kibol”, który stał się już niemal postacią mityczną jak YETI-czyli wszyscy o nim mówią, ale nikt go nie widział.

Wiem, że czasem bywasz w roli obserwatora na ciekawych meczach zagranicą. Jaka zagraniczna ekipa zrobiła na Tobie najlepsze wrażenie?
Zvezda-nie do opisania. Zresztą sam wiesz. Dzięki za wywiad!

Dzięki.
Pozdrowienia dla Ruchu Chorzów.

„J”
"To My Kibice" nr 97

To my kibice - sklep internetowy